18. "Nie jesteś moim ojcem"

1K 70 12
                                    

      Dzisiaj, jak każdego innego dnia, obudziłam się, żeby rozpocząć swoją rutynę. Wykonałam wszystko po kolei jak zawsze. Pościeliłam łóżko, odświeżyłam się, przebrałam i zeszłam na dół na śniadanie.
      Będąc już na ostatnich stopniach schodów, dostrzegłam Sasoriego przy kuchence. Zaraz potem dotarły do mnie zapachy świeżych tostów. Cóż, przynajmniej gotowanie z rana mam już z głowy. Podeszłam do stołu i odsunęłam krzesło, na którego dźwięk spojrzał na mnie brat.
      - Dzień dobry! - powiedział do mnie uśmiechnięty, ale mi jakoś nie chciało się go odwzajemnić.
      - Dobry... - mruknęłam cicho i usiadłam, przywierając policzkiem do chłodnej powierzchni stołu.
      Zaczęłam mu się uważnie przyglądać. Od przedwczoraj, gdy wróciłam od Uchihów, specjalnie omijałam go szerokim łukiem i nie wymieniłam z nim żadnego słowa, po prostu nie miałam ochoty się do niego odzywać. Zachowuje się jakby nigdy nic się nie stało i po prostu robi to, co zawsze. Może faktycznie nic przede mną nie ukrywa i jestem tylko przewrażliwiona? Chociaż nie, przecież Itachi mi w piątek powiedział, że najlepiej będzie, gdy sam mi wszystko wyjaśni, więc na serio coś się kiedyś wydarzyło, ale nie chce mi powiedzieć. Tylko co to jest?
       - Smacznego. - mruknął wesołym głosem i postawił talerz z śniadaniem przed moją twarzą.
       Nie rozumiem, jak może się zachowywać z taką lekkością i naturalnością, gdy gołym okiem widać, że teraz coś jest nie tak między nami. Jakby tworzyła się przepaść, która stopniowo się powiększa z każdym przemilczanym zdaniem.
        Bez słowa wyprostowałam się na krześle i przyjrzałam się jedzeniu. Dwa tosty z roztopionym serem żółtym wyglądają naprawdę apetycznie, ale jakoś nie mam ochoty jeść. Świadomość, że Sasori coś przede mną ukrywa, sprawia, że jest mi aż niedobrze. Nieznacznie odsunęłam od siebie naczynie, co zwróciło uwagę chłopaka.
       - Coś się stało? - spytał wyraźnie zaskoczony.
       - Nie jestem głodna... - mruknęłam cicho, kręcąc przecząco głową.
       Sasori posłał mi pytające spojrzenie.
       - O co chodzi?
       - Nic. Po prostu nie jestem głodna. - mruknęłam ciszej, wbijając wzrok w podłogę.
       - Sakura...
       Nie chciałam go słuchać, więc wstałam z krzesła, zostawiając nietknięte śniadanie na stole.
       - Czekaj! - nie wiem jak, ale znalazł się przy mnie i zatrzymał, łapiąc za łokieć. - Powiedz, co się stało.
       Zaschło mi w gardle i przyspieszyło mi serce. Nie patrzyłam nawet na niego, ale jestem pewna, że wpatruje się we mnie z niecierpliwością. Nie rozumiem, dlaczego ja mam mu coś powiedzieć, gdy to on ukrywa przede mną jakąś poważniejszą sprawę. Przecież to on powinien mi się tłumaczyć, nie ja...
       - Ty mi powiedz... - szepnęłam słabym głosem, ale jestem pewna, że to usłyszał. - Powiedz mi, czego o tobie nie wiem... - dodałam odrobinę głośniej.
       Czerwonowłosy nic mi nie odpowiedział, jednak poczułam jak jego palce zaciskają się na moim ręku. Nie wydałam z siebie żadnego dźwięku z bólu, tylko zagryzłam dolną wargę i czekałam aż otrzymam jakąś odpowiedź.
       - Nie musisz o tym wiedzieć. - odezwał się w końcu stanowczym głosem.
       Zabolały mnie jego słowa. Przez cały czas naszej "znajomości" sprawiał wrażenie otwartego, ale koniec końców okazuje się, że nic o nim nie wiem. To chyba najgorsze, co może być. Próbując nie tracić nad sobą kontroli, zacisnęłam dłonie w pięści.
       - Jak to "nie muszę o tym wiedzieć", skoro jesteś moim bratem... - odezwałam się przez ściśnięte gardło. - Jak mam ci do cholery zaufać, skoro nie mówisz mi prawdy! - podniosłam głos i w końcu spojrzałam się w jego oczy.
      Trochę mnie zatkało na widok groźnie zmarszczonych brwi i pustych tęczówek, które miały zazwyczaj brązowy odcień. Zrozumiałam, że stąpam po cienkim lodzie i dla niego to nie jest najlepszy temat do rozmowy. Mimo to zależy mi, żeby poznać prawdę.
       - Dlaczego nie chcesz mi nic powiedzieć?! Zaufałam ci jak nikomu innemu, a teraz takie coś odstawiasz?! Czy naprawdę nie rozumiesz, jak... - zaczęłam wyrzucać mu wszystko, co naszło mi na język prosto w twarz, dopóki mi gwałtownie nie przerwał.
       - Uspokój się w końcu! - krzyknął, co mnie trochę wystraszyło.
       Zamknęłam szybko powieki, czując jak łzy cisną mi się do oczu.
       - A spierdalaj. - warknęłam cicho przez zaciśnięte zęby i wyrwałam rękę.
      Naprędce ruszyłam do drzwi, nie zwracając uwagi na krzyki brata. Chwyciłam za bluzę z wieszaka i pociągnęłam za klamkę.
       Mam dosyć... Mam go dosyć...
        - Cholera, Sakura, wracaj!
        - Nie jesteś moim ojcem!! - krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam i zatrzasnęłam za sobą drewniane wrota.
        Od razu poczułam ostry wiatr na twarzy, który uwolnił moje łzy i spłynęły po policzkach. Założyłam bluzę i ruszyłam biegiem przed siebie. Nie ważne gdzie, byle być jak najdalej od niego.
       Nie rozumiem, dlaczego nie chce mi powiedzieć prawdy. Przecież nie powinien nic przede mną ukrywać. Od wybudzenia w szpitalu to jemu zaufałam najbardziej, bo jest moim bratem, ale teraz nie wiem nawet kim dla mnie jest.
       Po kilkuminutowym biegu zatrzymałam się dopiero, gdy ujrzałam przed sobą wielki, zielony plac porośnięty licznymi drzewami. To ten sam park, który pokazywał mi Sasori pierwszego dnia. W porównaniu z wtedy jest znacznie mniej ludzi, więc postanowiłam się po nim przejść, żeby trochę ochłonąć i na spokojnie pomyśleć. Przetarłam wierzchem dłoni jeszcze lekko wilgotne policzki i znacznie wolniejszym krokiem weszłam na piaskową ścieżkę. Po kilku krokach zauważyłam drewnianą ławkę z odpryskującą, zieloną farbą, jednak jej wygląd mnie nie zaraził i usiadłam na niej. Oparłam się plecami o spróchniałe deski i zadarłam głowę do góry, wybijając zmęczone oczy w lekko zachmurzone, szare niebo.
      Chciałabym, żeby to wszystko się skończyło. Nie dość, że prawie nic nie pamiętam, to okazuje się, że nie znam nawet swojego brata, a to boli mnie najbardziej. Przez ten czas stał się dla mnie jedną z ważniejszych osób, którym mogłam zaufać, a teraz mam co do tego wątpliwości. Jak to możliwe, że dobre chwile mogą się tak łatwo zniszczyć? Chwilę przed pijanym Sasorim spędziłam wspaniały czas z Sasuke w kinie. Wtedy myślałam, że nic nie zepsuje mi humoru, ale, jak widać, myliłam się. Chociaż muszę przyznać, że powracając myślami do swatania przyjaciół jest mi jakby trochę lżej.
      Wypuściłam z płuc powietrze i podciągnęłam nogi na ławkę. Oparłam czoło o kolana i na nowo zaczęłam zadręczać się myślami o bracie. Usłyszałam radosne krzyki dzieci w pobliżu, więc uniosłam zaciekawiona spojrzenie. Ujrzałam kilka metrów przed sobą dwójkę małych dzieci, chłopca i dziewczynkę, które wesoło biegają po lekko zgniłozielonej trawie. Jestem ciekawa, czy z Sasuke tak samo się kiedyś bawiliśmy... Zmartwiłam się na samą myśl o przeszłości. Nie mam nawet co wspominać poza jednym krótkim wspomnieniem znad jeziora. Dosłownie nie mam przeszłości. Mam tylko nadzieję, że wszystko wróci jak najszybciej do normy, bo nie wiem jak długo jeszcze pociągnę.

Zapomniane ~ SasuSaku [P O W R Ó T]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz