10. Zmiana?

934 69 7
                                    

     Lekcje już skończone, a ja nadal w szkole, a to wszystko tylko dlatego, że muszę zostać w kozie z Uchihą. Na samą myśl aż mnie skręca w żołądku. Jak ja mam wytrzymać z nim w jednej sali sama przez całą godzinę skoro ledwo co wyrabiam czując na sobie jego spojrzenie?!
      Zrezygnowana już chciałam wejść do sali po kilkuminutowym, bezsensownym staniu przed ich drzwiami, ale przeszkodził mi w tym ten znienawidzony głos.
      - Długo masz jeszcze zamiar tak sterczeć, czy w końcu zrobisz coś pożytecznego?
      - Czy ty zawsze musisz się mnie czepiać? - mruknęłam już lekko zła odwracając się do niego przodem.
     - Ciebie? Zawsze. - sarknął w odpowiedzi i wszedł przede mną do sali.
    Zrezygnowana weszłam zaraz za nim. Przy biurku już siedziała dyrektorka i przeglądała jakieś papiery.
     - W końcu przyszliście... - mruknęła nawet na nas nie patrząc.
      Bez słowa zajęliśmy miejsca, Uchiha trzecią ławkę przy oknie, a ja, starając się być jak najdalej od niego, ostatnią pod ścianą. Już się wygodnie rozsiadłam i nie wiedziałam co mam teraz dalej robić. Jeszcze nigdy nie byłam w kozie, albo przynajmniej tego nie pamiętam...
      - Sakura, chodź dosiąść się do Sasuke. - powiedziała w końcu kobieta, a widząc, że chcę coś powiedzieć dodała twardo - Już, bez gadania.
      Nie mając wyboru usiadłam z Uchihą nawet na niego nie patrząc. Ku mojej uciesze on cały czas spoglądał w okno. Tsunade, widząc nasze zachowanie, pokręciła zrezygnowana głową mrucząc coś pod nosem. Na chwilę podeszła do swojego biurka po kilka rzeczy i wróciła do nas kładąc dwie kartki i długopisy na ławce. Zdziwiona spojrzałam na nią pytająco, tak samo jak pan gbur.
      - Wypiszcie na tych kartkach to, czego nie lubicie w drugiej osobie. Macie 10 minut, potem to przeczytam. - wytłumaczyła krótko i wróciła na swoje miejsce.
       Przez chwilę patrzyłam bezsensownie w kartkę dopóki nie ocknął mnie ruch Uchihy, który wziął jeden z arkuszy papieru. Szybko zrobiłam to samo i zaczęłam wypisywać rzeczy, które u niego nie lubię.
     Może się zmieszczę na jednej kartce....

     Po ponad 10 minutach podeszła do nas Tsunade i wzięła obie kartki. Kiedy czytała nasze opinie, widziałam, jak co rusz zmienia się jej mimika twarzy. Raz zdziwiona, zła, a nawet lekko uśmiechnięta. Po przeczytaniu westchnęła załamana.
      - Wy to macie poważny problem ze sobą... Nie sądziłam, że to powiem, ale to, co napisaliście nawet mnie trochę zdziwiło. - sięgnęła po moją kartkę i wyczytała kilka rzeczy. - Serio Sakura? "Nadęty bufon, który ma w dupie wszystkich; egoista; kretyn bez serca; na każdego patrzy jakby chciał go zabić"... - przeczytała i zerknęła na chłopaka. - Chociaż z tym ostatnim się zgodzę... - mruknęła cicho pod nosem i przeszła do Sasuke. - U ciebie wcale nie lepiej... "Różowa barbie; irytująca; uparta jak osioł; uważa się za pępek świata".
      - Że co? Ja się niby uważam za najważniejszą? To ty myślisz, że jesteś jakimś królewiczem i wszystkich sobie ustawiasz! - buchnęłam do niego.
     - Jesteś pewna? To nie ja raptem tu sobie przychodzę i udaję kogoś ważnego. - warknął w moim kierunku.
     - Przepraszam bardzo, ale czy ja się o to prosiłam?!
      - Oszukujesz nas wszystkich Haruno. Nikt nic o tobie nie wie, nawet twoi przyjaciele nic nie wiedzą.
     Zamurowało mnie. Zdziwiona patrzę się na niego wielkimi oczami czekając na coś jeszcze, ale jak na złość nic nie dopowiadał.
     - Spokój! - krzyknęła na nas kobieta zanim dopytałam się o cokolwiek więcej. - Z wami gorzej niż z dziećmi! Musicie zmienić do siebie nastawienie. Tak jak ustaliłam z Kakashim będziecie ze sobą siedzieć i nie ma żadnych wykrętów. - zadzwonił dzwonek. - Spadajcie już, bo mam was dosyć.
      Szybko zerwałam się z miejsca i wyszłam z sali. Nie chcę go widzieć. Limit na patrzenie na niego już dawno minął. Wzięłam tylko jeszcze bluzę dresową z szafki i opuściłam budynek.

      Idę zamyślona chodnikiem i nie patrząc przed siebie tylko pod nogi, cały czas na kogoś wpadam. Jednak mi jest to obojętne.
     Oszukuję wszystkich?...
     To, że nie powiedziałam im wszystkiego o sobie nie oznacza, że ich okłamuję. Po prostu nie czuję się jeszcze na siłach, żeby wszystko im wytłumaczyć. Zresztą zdecydowałam w weekend, że im powiem tylko nie wiem jeszcze kiedy. Muszę znaleźć na to dobry moment.
Cholerny Uchiha, przez niego rozbolała mnie głowa. Przy okazji przypomniałam sobie sytuację jeszcze z dzisiaj, kiedy jeszcze silniejszy ból pojawił się praktycznie znikąd. Przecież zawsze musi być jakiś powód...
      Nagle poczułam silne pociągnięcie za kaptur od bluzy, przez co poleciałam do tyłu uderzając plecami o coś twardego i mocny wiatr na twarzy plączący mi włosy. Rozległ się pisk opon i dźwięk klaksonu. Przede mną przejechał szybko wielki samochód ciężarowy. Z wielkimi oczami patrzyłam na ulicę i czułam jak dudni moje serce.
      - Chcesz się zabić, czy co?! - usłyszałam znajomy głos, który w tej chwili na mnie wrzeszczy i dopiero teraz oprzytomniałam.
        Ogarnęłam, że właśnie zostałam prawie potrącona przez samochód i uratował mnie Sasuke. Nadal trzymając mnie od tyłu w swoich silnych ramionach ochrzaniał mnie za moje zachowanie. Ja go jednak nie słuchałam, bo byłam zbyt zszokowana.
      - Słuchasz ty mnie?! - warknął i boleśnie obrócił mnie przodem do siebie tak jak wcześniej w szkole.
      Widząc moje przerażenie na twarzy i w oczach lekko się uspokoił i poluzował uścisk.
      Mogłam zginąć...
     Nie wiem ile tak staliśmy, ale jeszcze się nie uspokoiłam, a Sasuke przeprowadził mnie na bok, żebyśmy nie stali na środku przejścia.
      - Sakura, słyszysz mnie? - spytał się już lekko podirytowanym głosem.
     Niemrawo podniosłam wzrok z ulicy na jego twarz. Jest blisko. Widzę jak zmarszczył zdenerwowany brwi i stężały mu rysy twarzy.
       - Prawie zginęłam... - szepnęłam sama do siebie, ale Sasuke raczej to usłyszał.
      Zdołowana oparłam się o ścianę jakiegoś sklepu za mną i zjechałam po niej plecami. Złapałam się rękoma za głowę i podkuliłam nogi chowając tym samym twarz.
       Dla mnie to już zbyt wiele. Wypadek, amnezja, kłótnia z Uchihą, pogrzeb rodziców a teraz niemalże zostałam potrącona przez samochód.
Znowu ten ból głowy... tak samo intensywny jak wtedy. Może to przez tyle wrażeń?
       - Sakura, dobrze się czujesz? - usłyszałam jakby echo głosu Uchihy.
      Kucnął na moją wysokość i oparł się dłońmi o moje kolana. Delikatnie odgarnął mi włosy, by zobaczyć moją twarz.
       Nie patrzyłam na niego. Mocno zaciskałam powieki żeby nie uwolnić żadnej łzy, ale ból był zbyt silny. Kilka słonych kropel spłynęło po moich policzkach i kończąc drogę na moim podbródku skapnęły na moją bluzę. Słyszałam jedynie moje imię rozchodzące się jak echo po całym umyśle. Czułam dziwny ucisk w płucach, przez co było mi trudniej oddychać.
       - Sakura! - podniósł na mnie głos i momentalnie ból zniknął.
      Już dziwnie uspokojona spojrzałam na Uchihę szybko otwierając powieki. To co zobaczyłam aż mnie zatkało. W jego oczach widziałam przebłysk strachu i troski o mnie.
      O mnie?! Czy to możliwe?
      Chłopak widząc w jakim jestem stanie pomógł mi powoli wstać i podtrzymał mnie żebym nie upadła.
       - Chodź, odprowadzę cię. - powiedział spokojnie i ruszyliśmy.
      W normalnej sytuacji zaczęłabym się z niego śmiać a nawet z nim kłócić, ale nie teraz. Nie teraz, gdy jestem podłamana i znowu mogłabym coś sobie zrobić przez nieostrożność i brak skupienia.

Zapomniane ~ SasuSaku [P O W R Ó T]Where stories live. Discover now