24. Carpe diem...

8.5K 334 85
                                    


Kiedy następnego dnia zjawiam się w galerii, tuż po przekroczeniu progu zauważam, że wszyscy są w jakimś dziwnym popłochu. Sekretarka energicznie wyciera wszystkie powierzchnie w lobby, sprzątaczki zamiatają jasną podłogę, a portier jako jedyny w kompletnym spokoju, stoi na baczność przy drzwiach wejściowych. Marszczę brwi na ten widok, ale wzruszając ramionami kieruję się w stronę wind.

− Hej Scarlett – Poppy wita mnie z uśmiechem na chwilę przerywając wycieranie lady. − Dziś wielki dzień! – dziewczyna ekscytuje się, a ja zatrzymuję się przed ladą.

− Hej, co to za dzień? – pytam zdezorientowana.

− Jak to...nie wiesz? Myślałam, że to dzięki tobie do niego doszło...- Poppy spogląda zdziwiona na swoje smukłe dłonie.

− Czy ja o czymś nie wiem?

− Zaraz przyjeżdża Toni Mahfud, omawiać szczegóły jego wystawy. Zayn mówił, że tobie udało się go zapewnić w naszej galerii, musiałam coś źle zrozumieć...

− O mój boże, Poppy! − w momencie zostawiam dziewczynę za ladą i biegnę w stronę wind. Jak mogłam o tym zapomnieć?! Serce przyspiesza mi ze zdenerwowania, przecież to ja będę musiała przywitać gościa, jako że jestem prywatną asystentką Zayn'a.

Wbiegam do swojego biura, zaraz po wejściu czuję przyjemny cytrynowy zapach środka do podłóg, wszystko w środku jest wysprzątane i wyczyszczone na błysk. Zastanawiam się kto za tym stoi, niziutka sprzątaczka o miłym uśmiechu czy ta z przerażającym pieprzykiem przy nosie. Scar...czy nie powinnaś się skupić na czymś innym niż pieprzyk jednej ze sprzątaczek? Kompletnie rozkojarzona podchodzę do okna, aby trochę odetchnąć i ułożyć sobie w głowie plan. Jak to miało być?

Kiedy przyjdzie Toni mam zejść do lobby i powitać go z uśmiechem, zaproponować coś do picia i ewentualnie poprosić Poppy o przygotowanie tego. Zayn poprosił, abym zajęła go przyjemną rozmową w trakcie drogi do jego biura. Klient musi od początku poczuć, że to właśnie u nas na sto procent zorganizuje wystawę.

Gwałtowny dźwięk otwieranych drzwi wyrywa mnie z transu. Podskakuję w miejscu odwracając się w kierunku jego źródła.

− Zayn! – krzyczę kładąc dłoń na sercu. − Wystraszyłeś mnie – opieram się jedną dłonią o biurko po mojej lewej stronie.

− Dzień dobry Scarlett i przepraszam – Zayn chichocze po czym zamyka drzwi prowadzące do jego biura.

− Dzień dobry, na pewno zaczął się emocjonująco − wzdycham i potrząsam głową, aby się uspokoić.

− Jak podoba się prezent? − znów uderza we mnie fala dezorientacji. Marszczę brwi wpatrując się w podekscytowany wyraz twarzy Zayn'a. Jego uśmiech znika, kiedy spogląda na moje biurko. Śledzę jego wzrok i wtedy zauważam, że na biurku leży małe pudełeczko. Kompletnie tego nie zauważyłam! − Pisałem, że w biurze czeka na ciebie mała niespodzianka – chłopak kręci głową rozbawiony i podchodzi bliżej mnie.

Sięgam dłonią do beżowego pudełeczka z kokardą w kolorze jasnego różu. Niepewnie rozwiązuję wstążkę i unoszę przykrywkę. W środku znajduje się mniejsze pudełeczko z napisem „Yves Saint Laurent Black Opium". Rozszerzam usta po czym spoglądam na Zayn'a.

− Skąd wiesz, że kocham ten zapach?! – szczerzę się do opakowania, które teraz spoczywa w mojej dłoni. Zayn wzrusza ramionami.

− Strzelałem, po prostu pasował mi do ciebie – tłumaczy i siada na kanapie naprzeciw biurka.

− Dziękuję! Nie musiałeś – odkładam pudełeczko obok komputera i dosiadam się do chłopaka. − Nie miałam nawet okazji podziękować ci za wczoraj, to co zrobiłeś było niesamowite, po zajęciach wszyscy mnie pytali skąd cię wytrzasnęłam – chichoczę. − Naprawdę dziękuję, myślę że spisałeś się na medal.

InstruktorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz