14. Home of Art

10K 455 137
                                    


Scarlett's POV:

[tydzień później]

Zdenerwowana spóźnieniem matki stukam palcami o drewniany stolik w małej kawiarence niedaleko mojego mieszkania. Mama zadzwoniła do mnie przedwczoraj, że wybiera się do stolicy, aby pozałatwiać parę spraw, a przy okazji zobaczyć się ze mną i nadrobić stracony czas.

Wtedy ją widzę. Niską kobietę o ciemno-rudych farbowanych włosach, z uśmiechem otwiera drzwi do kawiarenki i kiedy mnie zauważa przyspiesza kroku.

- Scarlett kochana! – niemal krzyczy przytulając mnie mocno na powitanie.

- Hej mamo – odpowiadam ściskając ją. Po chwili obie siadamy na krzesłach i wtedy podchodzi do nas kelner.

- Można coś podać? – pyta prawie na nas nie patrząc.

- Dwie latte – mówi moja mama, dobrze wie co lubię. Mama spogląda na mnie z uśmiechem i ściska moje dłonie, które swobodnie położyłam na stoliku. – Myślałam, że przyjdziesz z Evane'm – mówi, a ja przełykam ślinę. Nie o tym chciałam rozmawiać z samego początku. Kiedy mama zauważa mój zmieszany wyraz twarzy mocniej ściska moje dłonie.

- Nie jesteśmy już razem – tłumaczę, a mama rozszerza usta.

- Ale jak to? Co się stało? – kobieta widocznie się przejęła.

- Evan poszedł w inną stronę...ale nie rozmawiajmy o tym...- zbywam rodzicielkę. – Jak w Sheffield? – matka nie za bardzo wie czy powinna dalej wypytywać mnie o Evan'a czy też podjąć rozmowę na inny temat. Ku mojej uldze wybiera tą drugą opcję.

- Oh bardzo dobrze, skończyliśmy remontować strych, musisz przyjechać zobaczyć, zrobiliśmy z niego salon – mama tłumaczy entuzjastycznie, a ja uśmiecham się. Tak dawno nie byłam w moim ukochanym Sheffield. Mieszkałam z rodzicami w dość sporym domku z kamienia, serce mi się kraje jak myślę co zostawiłam za sobą...

- A jak zdrowie taty? – pytam martwiąc się, że jego problemy z kręgosłupem pogorszyły się.

- Wszystko w porządku, jest zdrowy jak ryba – mama chichocze. Nigdy nie widziałam jej tak rozweselonej. – No ale teraz przejdźmy do konkretów, przyjechałam z niespodzianką! – ściągam brwi zastanawiając się o co chodzi mamie.

- Jaką niespodzianką?

- Pamiętasz panią Malik, która mieszkała naprzeciw nas?

- Mamę Zayna? – mówię przypominając sobie mojego przyjaciela z dzieciństwa, kiedyś byliśmy nierozłączni i dzieliliśmy to samo zainteresowanie, kochaliśmy malować, tyle że jemu wychodziło to sto razy lepiej...

- Tak, dokładnie tak. Wiesz, że Zayn mieszka w Cambridge? Pracuje w galerii sztuki i niedługo przejmie stanowisko prezesa – mama mówi ze spokojem, a mi opada szczęka.

- Ale, ale on ma teraz... - przerywam zastanawiając się nad jego aktualnym wiekiem. – 23 lata – kończę. Jest w wieku Harry'ego...

- Tak, wiesz dlaczego przejmuje galerię? Bo to galeria jego biologicznego ojca...- wszystko wskazuje na to, że Zayn odnowił kontakty z ojcem...

- No dobrze, ale gdzie w tym ta niespodzianka? – pytam coraz bardziej zdezorientowana.

- Ostatnio spotkałam panią Malik i opowiedziała mi o tym wszystkim, wspomniała również, że Zayn będzie szukał nowej asystentki, będziesz idealna na to stanowisko! – nie wierzę w to co słyszę. Mama załatwiła mi pracę bez mojej wiedzy?

- Mamo, ale ja pracuję w księgarni...

- Tak? I co z tego masz oprócz pieniędzy? Tam zdobędziesz doświadczenie w pracy w galerii – od razu wiem o co chodzi. Rodzice martwią się, że nie wskóram nic po takich studiach, dlatego już próbują mnie wciskać gdzie popadnie.

- No nie wiem mamo...- odpowiadam czując mętlik w głowie. Z jednej strony to coś co zawsze chciałam robić, a z drugiej szkoda mi ukochanej księgarni.

- Chociaż nad tym pomyśl – prosi kobieta. – Masz czas do czwartku, umówiłam cię z ojcem Zayn'a o 15:00. Galeria nazywa się „Home of Art" i znajduje się na Fox Road... w Cambridge oczywiście...- mama podaje mi szczegóły zapisując je na chusteczce.

- Dzięki mamo – dziękuję rodzicielce nie bardzo wiedząc co powiedzieć. A może by tak spróbować? Może warto się sprawdzić czy na pewno kiedyś będę mogła prowadzić swoją galerię sztuki, zarobić trochę więcej pieniędzy, otaczać się sztuką, zdobyć doświadczenie? Faktycznie, pomysł ten ma same plusy, a w księgarni trzymają mnie tylko relacje z pracownikami...Do czwartku pozostały dwa dni. Miejmy nadzieję, ze to wystarczy, abym podjęła pewną decyzję.

***

- Nie mam pojęcia co robić – mówię jadąc autostradą z Harry'm, dzisiaj jako moim instruktorem.

- Scar to dla ciebie ogromna okazja i przy okazji zarobisz więcej – Harry zachęca mnie, abym poszła na tą rozmowę. – Jeśli nie pójdziesz to zaniosę cię tam na rękach, przysięgam – chichoczę kręcąc głową.

- Ale co z księgarnią? – Harry wywraca oczami. Wiem, że to brzmi trochę żałośnie, ale boję się zawieść moją szefową.

- Abby dobrze wie, że nie zostaniesz jej pracownicą do końca życia, a poza tym wspominałaś, że to jest przemiła osoba, na pewno zrozumie...

- Może masz rację... - ściskam mocniej kierownicę i zjeżdżam na pierwszym zjeździe w stronę Tower Bridge Rd.

- Ja zawsze mam rację – Harry mówi klaszcząc w dłonie. – Jedź do mnie, mam niespodziankę – chłopak mruga do mnie oczkiem.

- Kolejna niespodzianka dzisiejszego dnia? – wzdycham. – Harry jutro mam zajęcia na uczelni...- marudzę.

- To jedź do siebie, zabierz rzeczy i będziesz spała u mnie, co ty na to? – propozycja Styles'a jest kusząca. – Nie możesz mi teraz odmówić – Harry unosi brwi.

Wypuszczam powietrze z ust w geście poddania.

- No dobrze, ale muszę iść wcześnie spać! – mówię chichocząc.

- Nie martw się, o 22:00 będziemy w łóżku.

Ciarki przechodzą po moim ciele kiedy chłopak mówi o nas, razem w łóżku. Jeszcze nie spaliśmy razem, czy do czegoś...dojdzie? Nie żebym nie chciała, ale myśl o tym sprawia, że wszystko wewnątrz mnie roztapia się...

***

Harry prowadzi mnie trzymając dłonie na moich oczach co chwila powtarzając, abym nie podglądała.

- Unieś nogę – ostrzega kiedy wchodzimy na schody. Co jakiś czas potykam się, ale chłopak upewnia się, abym nie wyrządziła sobie szkody.

Przechodzimy przez korytarz na piętrze i wtedy zatrzymujemy się. Harry odkrywa moje oczy i wtedy otwieram je. Stoimy przed drzwiami do łazienki, marszczę brwi.

- Kupiłeś nowy sedes czy co? – chichoczę.

- Przezabawne panno Kray, otwórz drzwi – Harry wskazuje brodą na klamkę drewnianych drzwi.

Niepewnie wyciągam dłoń w stronę zimnej klamki i lekko naciskam ją, spoglądając tajemniczo na Harry'ego ciągnę drzwi w swoją stronę i wtedy dopiero spoglądam do środka pomieszczenia. Na początku nie rozumiem o co chodzi, ale wtedy moją uwagę przykuwa ogromna, biała wanna w rogu łazienki. Wanna wypełniona jest wodą po brzegi, a na niej unosi się biała piana. Na małej półeczce dostrzegam wino i dwie lampki, a nawet płatki róży.

Harry kupił pieprzone jacuzzi!

A/N:

Specjalnie taki krótki. To co działo się później, w następnym rozdziale ;)

InstruktorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz