|014| - wersja początkowa

3.1K 171 15
                                    



Ed Sheeran kończył piosenkę, kiedy Maybelly przeglądała się w lustrze. Założyła jeansy z dziurami i czarną koszulkę na ramiączkach, ale zamierzała zabrać też kurtkę Louisa. Ostatnio zapomniała mu jej oddać. Włosy związała w wysokiego kucyka i postanowiła umalować się nieco inaczej niż zawsze. Nałożyła kredkę do oczu i cienie. Uśmiechnęła się do odbicia, bo wyglądała naprawdę dobrze. Bardziej drapieżnie.

Odwróciła głowę i podeszła do biurka, gdy telefon na nim leżący zawibrował. Nie musiała odczytywać wiadomości. Przez okno zobaczyła samochód i stojącą obok niego Alyssę. Machała do przyjaciółki. Za kierownicą siedział Niall, który miał je zawieźć na walkę. Maybelly schowała komórkę do kieszeni spodni i założyła jeansową kurtkę, która pachniała jej chłopakiem. Uśmiechnęła się i ostatni raz rzuciła spojrzeniem na podręczniki. Odrobiła pracę domową, by rodzice nie mieli powodu do zatrzymywania jej.

Wyszła z pokoju i zbiegła na dół. Neil siedział w salonie z komputerem na kolanach, a Margaret położyła się wcześniej spać.

– Tato, wychodzę – powiedziała May, stając w progu pokoju.

– Gdzie idziesz? O której będziesz? - spytał podnosząc wzrok na swoją córkę.

– Wychodzę z Aly. Nie wiem tato, ale postaram się być o pierwszej. – odparła z wahaniem.

Obawiała się, że tata ją nie puści.

– Za dwadzieścia pierwsza i ani minuty dłużej. – zgodziła się na taki układ. To lepsze niż nic. Nadal była zdziwiona, że jej ojciec się zgodził. Może przekonał się, że nie jest już małą dziewczynką.

Podbiegła do niego i pocałowała w policzek. Była mu naprawdę wdzięczna. Chociaż wiedziała, że nie podobało mu się jej nowe towarzystwo, musiał to zaakceptować. Przecież nie robiła nic złego. Musiał też się przyzwyczajać do faktu, że za parę lat jego malutka córeczka wyruszy w świat.

Pomachała mu jeszcze i wyszła z domu. Była szczęśliwa, ponieważ zobaczy swojego chłopaka na ringu. A z drugiej strony bała się o niego, że stanie mu się coś złego. Wszystko było możliwe. Przecież to tylko sport. Role mogły się odwrócić w każdym momencie. Westchnęła cicho i podeszła do Alyssy, którą przytuliła na powitanie. Wsiadły do samochodu. Maybelly usiadła z tyłu i przywitała się z Niallem. Mrugnął do niej w lusterku.

– Gotowa do zobaczenia swojego Romea w akcji? - spytała blondynka zamykając za sobą drzwi.

– Przecież już go widziałam - przypomniała jej, śmiejąc się. – Niall – zwróciła się do chłopaka. – Czy ten przeciwnik jest groźny?

– Zależy co masz na myśli. Z punktu widzenia Lou on jest niegroźny, z mojego punktu widzenia jest.

Maybelly kiwnęła głową i zapięła pas. Może czuła się troszeczkę uspokojona, ale wciąż miała obawy.

– Jak poznałeś Louisa?– spytała z ciekawości.

– Byłem na walce. A potem w uliczce mnie zaatakowali. Uratował mnie, jeśli można to tak nazwać. – Wyjaśnił, skręcając w kolejną ulicę.

Jechał o wiele spokojniej niż Louis. Nie wyprzedzał samochód i nie ścigał się z czasem.

– Co nie zmienia faktu, że powinnaś trzymać się od niego z daleka. Jest jakiś taki... dziwny – wtrąciła Alyssa, poprawiając włosy.

– Nie jest dziwny. – zaoponowała od razu Maybelly, czując, że musi go bronić. – Czy tylko ja widzę jego dobrą stronę? Dlaczego wszyscy uważają go za złego? Dziwnego?

FEAR →psycho romansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz