Co było, już nie wróci

9.1K 780 128
                                    

Pierwsze promienie wstającego słońca zaczęły wdzierać się siłą przez okna mojego mieszkania. Siedziałem na fotelu, pijąc kawę. Nie spałem całą noc. Nie jestem w stanie zasnąć. Przynajmniej odkąd dowiedziałem się, że on wrócił. Pociągnąłem łyk parującego napoju, a przyjemne ciepło rozchodziło się po moim ciele. Teraz wszystko mi o nim przypominało. Nawet zapach kawy, którą robił specjalnie dla mnie rano, kiedy zostawał na noc. Jak się właściwie poznaliśmy? Jeśli dobrze pamiętam, już pierwszego dnia liceum. Wszystkich kolegów z klasy znałem lub kojarzyłem z widzenia. Oprócz tego jednego chłopaka. Siedział w ostatniej ławce wyglądając przez okno, zupełnie jakby nie interesowały go inne osoby. Sprawiał wrażenie zamkniętego w sobie. Nie rozmawiał z nikim, nie uśmiechał się. Postanowiłem zaczepić go jako pierwszy. 

- Jak masz na imię? - spytałem, podchodząc do jego ławki. Spojrzał na mnie, nie odpowiadając ani słowem. Wzruszyłem ramionami. Jeśli nie chciał ze mną rozmawiać, nie będę się narzucał. Już miałem odejść, kiedy się odezwał głębokim głosem.

- Nagano Yukihiro. - nadal spoglądał na mnie. Jego oczy łagodnie mi się przyglądały.

- Narumi Shiro. - wyciągnąłem rękę, którą uścisnął po chwili wahania. Wtedy też się po raz pierwszy uśmiechnął. Lekko i niepewnie, ale tyle wystarczyło, żebym go polubił. 

Od tamtej pory siedziałem w ławce obok. Yukihiro nie mówił dużo, dobrze się uczył, a cała jego osoba mogłaby być wzorem do naśladowania. Trochę mu zazdrościłem tego, że jest taki idealny. Ja zawsze byłem roztrzepany, nie uczyłem się wybitnie, a czasem wdawałem się w bójki z uczniami z innych szkół, przez co zostałem już zawieszony. Mimo to, Yukihiro nadal się ze mną kolegował. Przez pierwsze pół roku tylko i wyłącznie jadaliśmy ze sobą lunch, czasem zamieniliśmy kilka zdań, nic nadzwyczajnego. W międzyczasie znalazłem sobie dziewczynę, z którą spędzałem dużo czasu. Jednak pewnego dnia wszystko się zmieniło. Zaprosiłem kilku kumpli, także Yukihiro do siebie do domu. Udało mi się zdobyć film porno, który wyprosiłem u starszych kolegów, a był podobno hitem. Chcąc więc nieco umilić sobie czas postanowiliśmy go obejrzeć. Właściwie nie oczekiwałem, że Nagano także przyjdzie, ale o umówionej porze i on stał na progu mojego domu. Włączyłem płytę i zaczęliśmy oglądać. Nie mogłem się jednak skupić, czułem na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłem się i zobaczyłem Yukihiro zerkającego na mnie co chwilę. Zmarszczyłem brwi. Próbowałem go ignorować, ale nadal nie potrafiłem w pełni skoncentrować się na wydarzeniach na ekranie. Po seansie wszyscy poszli do domu, wszyscy z wyjątkiem jednej osoby. Siedział na podłodze, przyglądając się opakowaniu płyty.

- Yukihiro, o co chodzi? - usiadłem obok niego. Spojrzał na mnie, marszcząc brwi.

- Robiłeś już to kiedyś? - spytał. Zaskoczony powoli pokiwałem głową. Moja dziewczyna mnie namówiła, twierdząc, że będzie wspaniale. Owszem, było przyjemnie, ale jednak czułem, że czegoś mi brakuje. Zawsze chciałem spróbować tego z chłopakiem. Ale przecież chętnych na takie eksperymenty raczej się nie spotyka.

- A Ty? - pokręcił głową, zaprzeczając. - A chciałbyś? - tym razem potwierdził. Przybliżyłem się do niego. Odwrócił twarz. Rozpiąłem powoli jego koszulę. Nie protestował, obserwując każdy mój ruch. Byliśmy sami w domu. Moi wiecznie zapracowani rodzice rzadko tutaj zaglądali, więc nie musiałem się niczego obawiać. Zaczęliśmy się całować. Na początku zaciskał usta, jednak z każdym jednym pocałunkiem jego opór znikał. Czułem dziwny dreszcz przechodzący moje ciało. Podniecało mnie to, było zupełnie inaczej niż z dziewczyną. Miałem ochotę na więcej. Po jakimś czasie nasze ciuchy wylądowały w kącie. Kochaliśmy się na zmianę, próbując różnych kombinacji. To właśnie wtedy się w nim zakochałem. W jego urywanym oddechu, cichych jękach, palcach zostawiających ślady na moich plecach. Po tym wszystkim zostaliśmy parą. Oczywiście nie taką oficjalną. Jego ojciec chyba by go zabił, gdyby się dowiedział. Byliśmy ze sobą do końca liceum, do dnia, kiedy nagle zniknął. Nie zostawił mi żadnej informacji, chociażby głupiego liściku, notatki, SMS-a, nic. Nie wiedziałem o co może chodzić. Czyżby już mnie nie kochał? Czy nie mógł ze mną zerwać oficjalnie, a nie znikając jak tchórz? Nie zauważyłem, żeby coś pomiędzy nami było nie tak, wręcz przeciwnie, dogadywaliśmy się bardzo dobrze, prawie nigdy się nie kłóciliśmy. Czekałem kilka dni, może coś mu wypadło. Z każdym dniem traciłem nadzieję. Zamknąłem się w pokoju, odciąłem się od świata, jak idiota wyczekując na jakąkolwiek wiadomość od niego. W końcu popadłem w depresję. Przez niemal miesiąc nie wychodziłem z domu, popadłem w apatię, obsesyjnie sprawdzałem skrzynkę odbiorczą. Próbowałem się do niego dodzwonić, ale ciągle odzywała się poczta głosowa. Po pewnym czasie zrezygnowałem. Nawet pewnie nie odsłuchał tych wszystkich wiadomości, które mu zostawiłem. Pewnego wieczoru postanowiłem się napić. Poszedłem do najbliższego pubu, zamawiając wódkę. Po czterech kieliszkach podeszła do mnie jakaś dziewczyna, proponując szybki numerek. Zgodziłem się. W końcu teraz byłem singlem. Co z tego, że nie zerwaliśmy oficjalnie. Zostawił mnie, nie odezwał się ani słowem. Nie jestem mu nic winien. Po wszystkim nie czułem nic, ani wyrzutów sumienia, ani satysfakcji. Przez chwilę jednak nie myślałem o Yukihiro. Alkohol i seks pomagały mi zapomnieć o nim chociaż na krótką chwilę. Ale seks z kobietą mi nie wystarczał. Kolejnego razu poszedłem do baru dla gejów. Tam również umawiałem się na szybkie numerki, bez zobowiązań, czysta przyjemność, bez uczuć. Przez ponad miesiąc codziennie sypiałem z kimś innym. Pewnego wieczoru wpadłem do jednego z lokali, w którym pracował na pół etatu jeden z kolegów z liceum. Spytał co u mnie i podczas rozmowy wtrącił, że słyszał, że Yukihiro jest w Nowym Yorku, ponoć dobrze mu się powodzi i zawodowo i prywatnie, podobno nawet z nim rozmawiał. On rozmawiał z jakimś znajomym, ale nie zadzwonił do mnie? Poczułem, jakby ktoś wbił mi nóż w plecy. Wróciłem do domu, rzuciłem się na łóżko, patrząc bezmyślnie w sufit. Telefon zawibrował w mojej kieszeni. Na wyświetlaczu widniało imię "Yuki". Odebrałem. Nie odezwałem się ani słowem, pozwalając mu tłumaczyć i przepraszać. Jego ciepły głos, którego tak mi brakowało prosił mnie, żebym przyjechał do niego. Dlaczego miałbym to robić, skoro już mu się tak dobrze powodzi? Zostawił mnie, wyjeżdżając, nie racząc nawet napisać głupiego SMS-a z wiadomością gdzie jest, co robi, nie musiał nawet pisać, że mnie kocha. Wystarczyłoby mi zwykłe "Hej". Nie chciałem słuchać jego pokrętnych tłumaczeń, najwyraźniej dobrze mu jest i beze mnie. "Nie chcę Cię znać. Nie dzwoń do mnie więcej". To były słowa oficjalnego zerwania. Potem po prostu się rozłączyłem. Następnego dnia zmieniłem numer telefonu. Tak będzie najlepiej. On ma tam swoje życie, powodzi mu się, ja także dam sobie radę. Podjąłem decyzję, że muszę się otrząsnąć i zmienić coś w swoim życiu. Pewnego dnia przypadkiem przechodziłem obok salonu tatuażu, tego samego, w którym razem z Yukihiro zrobiliśmy sobie pasujące litery N. W naszą pierwszą rocznicę on wpadł na pomysł, żeby jakoś uwiecznić nasz związek. Wybraliśmy pierwsze litery naszego nazwiska. Narumi i Nagano na zawsze wypisane na naszej skórze. Pod wpływem impulsu postanowiłem go zakryć. Myślałem nad jakimś obrazkiem, ale przeglądając dostępne wzory, zauważyłem napis "Never Again". Chciałem, żeby mi przypominał o tym, że wszystko się kiedyś kończy, nawet coś, co wydawało się, że będzie trwać wiecznie. 

You have no idea (BL)Where stories live. Discover now