Poczułam na sobie ciepły oddech. Po chwili doszedł do mnie zapach charakterystycznych męskich perfum, które dobrze znałam. Sięgnęłam prawą ręką do włącznika lampy. Pokój się rozświetlił a ja ujrzałam Michaela. Niebieskie kosmyki włosów opadały mu na zmęczoną twarz.
-Co tu robisz? - Spytałam cicho patrząc w jego zielone oczy.
-Napisałaś do mnie.
-Napisałam co się dzieje w domu. Nie prosiłam, żebyś przychodził.
-To źle, że się martwię? - Michael zszedł ze mnie i usiadł na końcu łóżka -Chciałem się spotkać, tak jak pisałem Ci wcześniej.
-Dziękuje, że przyszedłeś – Usiadłam obok niego i objęłam ręką. Oparłam głowę o jego ramię a następnie mocno się wtuliłam.
-Luke jest na dole? - Pogładził mnie po nodze.
-Tak, śpi.
-Jesteś pewna?
-Sprawdzałam.
-To ja to powtórzę.
Michael wstał z łóżka i złapał za klamkę drzwi ale szybko mu przerwałam.
-Stój!
-Spokojnie, Słoneczko. Będzie dobrze – Uśmiechnął się.
-Idę z Tobą.
-Nie! Absolutnie. Nie chce, żeby coś Ci się stało.
-Albo idę z Tobą albo rzucę się na Ciebie z najgrubszą encyklopedią jaką mam. A kiedy już Cię ogłuszę zaciągnę do pokoju i wpakuje do łóżka. Jasne?Po chwili oboje zeszliśmy do salonu. Luke nadal leżał przykryty szczelnie kocem na kanapie. Nie zmienił pozycji. Wyrwałam się z uścisku Michaela i podeszłam jeszcze bliżej blondyna.
-Nie podchodź tak blisko – Ostrzegł mnie Michael sycząc. -O co ci chodzi? Śpi.
W tym momencie poczułam, że Luke łapie mnie za nadgarstek i ciągnie do siebie.
-Co on tu robi? - Warknął.
-Uspokój się, proszę.
-Mam się uspokoić? - Powiedział groźnie.
-Zostaw ją idioto! - Mike pchnął go do tyłu tak, że znów leżał na kanapie.
Uwolniłam się z jego uścisku i odeszłam na bezpieczną odległość.
-Spytam jeszcze raz. Co on tu robi do cholery? - Wstał z kanapy rzucają koc za siebie. Podszedł krok bliżej.
-Po co go tu sprowadziłaś? Mieliśmy umowę – Wskazał na mnie palcem.
-Chyba Ci się przyśniło. Na nic się nie umawialiśmy.
-O czym ty pieprzysz? - Wtrącił się Mike.
-Nie wtrącaj się kretynie!
Luke nie wytrzymał. Podszedł bliżej Michaela i uderzył go z pięści w brzuch. Powtórzył tą czynność jeszcze trzy razy. Mike automatycznie się zgiął i upadł na ziemie a z ust poleciała ciemna krew. Rzuciłam się na blondyna. Upadł na ziemię a ja wprost na niego. Przycisnęłam go do ziemi. Dziwił mnie fakt, że Luke tak spokojnie leżał.
-Lubię czuć Twoje ciało na sobie – Uśmiechnął się mrużąc oczy jakby o czymś marzył.
-Milcz.
Obie dłonie trzymałam na jego szyi. Jego ręce przytrzymałam z dwóch stron nogami.
-Nie podobało Ci się ostatnio? - Uśmiechnął się szerzej.
-Niby co?
-Nie pamiętasz?
-NO MÓW! - Wrzasnęłam jak najgłośniej umiałam.
-Przypomnę Ci... - Oblizał dolną wargę, zahaczając o kolczyk – Śniadanie, ból głowy, wygodne łóżko. Dalej nic sobie nie przypominasz?
Przez tą chwilę totalnie zapomniałam o Michaelu który leżał skulony dwa metry dalej z ustami pełnymi krwi.
-Wypierdalaj – Powiedziałam.
-Słucham...? - Jego wyraz twarzy momentalnie się zmienił.
-I to w podskokach! - Wydarłam się raz jeszcze – Już wystarczająco poprzewracałeś mi w życiu. Ty i Patrick! Wiesz, kiedy Cię poznałam to byłeś naprawdę super. Jedyne co mi przeszkadzało to to, że palisz.
-Próbowałem przy tobie nie...
-WIEM – Przerwałam mu. Czułam jak oczy napełniają mi się słonymi łzami.
-Przepraszam – Powiedział patrząc mi prosto w oczy.
-Zaufałam Ci. Myślałam, że jesteście przyjaciółmi. Skąd mogłam wiedzieć, że namawiałeś go do zabicia mnie!? Skąd mogłam wiedzieć, że Mike jest chory, potrzebuje pomocy i... - nabrałam powietrza – po prostu wsparcia? - Dokończyłam tym razem o wiele ciszej.
Już nie trzymałam go za szyje. Moje nogi zwiotczały. Straciłam całą siłę. Było mi wszystko obojętne. Zsunęłam się z niego i oparłam o kanapę.
-Możesz mi chociaż pomóc zawieść go do szpitala? - Spytałam czując, że pierwsza łza spływa mi po policzku.
-Zrobię wszystko, żebyś znów mi zaufała.
-Wiesz, że to nie będzie proste?
Popatrzyłam na niebieskookiego chłopaka siedzącego przede mną.
-Zdaje sobie z tego sprawę.
-Jak już będziemy w szpitalu chce żebyś odpowiedział mi na kilka pytań.
-Jak sobie życzysz – Odpowiedział spokojnie wciąż na mnie patrząc. Szliśmy główną ulicą mojego osiedla. Między nami szedł ledwo przytomny Michael nadal zgięty w pół. Kiedy już coś mówił to tylko to, że „strasznie boli". Szłam z prawej strony a Luke z lewej. Każde z nas podtrzymywało go za ramiona, nie był z tych najlżejszych. Zamówiliśmy taksówkę ponieważ stwierdziliśmy, że sami nie damy rady. Luke usiadł obok kierowcy. Ja towarzyszyłam Mikiemu z tyłu. Mówiłam do niego, żeby nie zasypiał. Jego powieki były bardzo ciężkie, co chwile je zamykał.Udało mi się w końcu napisać rozdział. Zauważyliście, że dawno nie było nic o Patricku, Kebabie a matki najwidoczniej w świecie pozbyłam się na jakiś czas? Eh...To tylko dlatego, że chce się skupić na Michaelu, Luku i Arze ,i doprowadzić to opowiadanie do końca. To najdłuższe fanfiction jakie udało mi się napisać dotychczas :") Ogólnie zauważyłam, że po dwóch mega długich przerwach nie dodawania rozdziałów wyświetlenia spadły. Jestem na siebie zła, że tak długo nie dodawałam dlatego też się zmobilizowałam i napisałam ten rozdział. Szykujcie się , że niedługo nastąpi koniec Basementu. Zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza i gwiazdki. To bardzo motywuje! Dziękuje :))
VOUS LISEZ
Basement ||M.C & L.H|| PL
FanfictionCzy tajemniczy właściciel czarnego, sportowego auta może ukazać prawdę o czyjejś rodzinie rujnując przy tym ważny kawałek życia? Można się tego dowiedzieć tylko wtedy kiedy pozna się kierowcę samochodu. *Z dniem 26.07.2016 owe fanfiction jest podda...