Rozdział 23.

872 104 25
                                    

Do pomieszczenia wszedł Patrick z Lukiem.

-Zdecydowaliście kto patrzy a kto cierpi? - Spytał brunet.

Oboje milczeliśmy.

-Luke. Książka. Teraz.

Blondyn podszedł do mnie. Kiedy chwycił za książkę Michael krzyknął.

-Ja!

Patrick podszedł do niego bliżej.

-Luke. Dziękuje, chyba mamy ochotnika.

Blondyn zostawił książki. Odsunął się pod ścianę.

-Michaelu. Cierpisz czy patrzysz?

-Cierpię. Arze ma się nic nie stać. Odwiążcie ją.

-To nie ty stawiasz warunki buraku. - Patrick prychnął, machnął ręką po czym odwiązał Michaela od krzesła.

Zaczepili go w kajdanki przymocowane na ścianie. Były naprzeciwko mnie. Wcześniej ich nie zauważyłam. Może dlatego, że było tak słabe oświetlenie.

Mike stał w lekkim rozkroku. Ręce miał lekko w górze.

-Zaczynamy od przeszukania. Luke! - Zawołał blondyna.

Ten od razu zajął się grzebaniem w kieszeniach czerwonowłosego. Rzucał wszystko na podłogę. Telefon, portfel, nóż, zapalniczka. Zapalniczka? Przecież on nie pali... Nóż miał przy sobie. Cholera!

-Rozetnij mu ubranie. Spodnie na razie zostaw. - Patrick wydawał rozkazy.

Luke chwycił za nóż który przed chwilą wyciągnął. Zbliżył się do Michaela. Rozciął rękawy kurki, zdjął ją i rzucił w kąt. To samo zrobił z koszulką. W tamtym momencie Mike stał przykuty do ściany w samych butach i spodniach. Zauważyłam, że miał dużo blizn na ciele. Miał bardzo jasną skórkę. Nigdy takiej nie widziałam.

-Ara? - Patrick zwrócił się w moją stronę. - Nóż czy zapalniczka? A może oba naraz? Wybieraj.

Przełknęłam ślinę. Pomyślałam co się może stać kiedy wybiorę którąś z rzeczy.

-A więc?

-Zapalniczka. - Wydukałam.

Patrick się uśmiechnął. Chwycił zapalniczkę z ziemi i podszedł do Michaela.

Mike patrzył na mnie. Ja na niego. Pokazałam ruchem ust „przepraszam".

Zapaliczka zapłonęła. Widziałam jak płomień zbliżał się do skóry Michaela. Już po chwili ogień dotykał jego klatki piersiowej. Widziałam minę Michaela. Na pewno bolało jak cholera. On przecież był przypalany!

-Przestań! - Wrzasnęłam.

Zapalniczka została odsunięta od skóry.

-Spokojnie. Ciebie też to czeka. - Powiedział i wrócił do Michaela.

-Nie rób jej tego. Zrób mi wszystko dwa razy ale jej nie krzywdź.

-Nagle taki obrońca? Luke wyjmij książkę.

Liny się napięły a ja poczułam ból w nadgarstkach. Zostały dwie książki. Przebierałam nogami aby utrzymać równowagę. Blondyn podał Patrickowi nóż.

Brunet podszedł do mnie. Zaczął rozcinać moją koszulkę.

-Czarny stanik. Ładny. - Powiedział.

Zdjął rozcięty materiał i rzucił w ciemność.

-Zostaw mnie.

-Ciebie? A co z Michaelem? Nie zależy Ci na nim?

-Zostaw NAS.

Patrick zaczął się śmiać. Podszedł do mnie od tyłu. Złapał za moje włosy.

-Proszę, nie. - Wyszeptałam. Łzy znów zaczęły się zbierać.

Poczułam jak szarpie mnie z tyłu głowy. Puścił. Stanął naprzeciwko mnie. Odciął mi włosy. Wyrzucił je w bok.

-Jesteś piękna. - Powiedział.

Zamknęłam oczy. Nie chciałam patrzeć na jego odrażającą twarz. Twarz która tak długo oszukiwała i robi to nadal.

-Co powiedziałeś mamie? Że wracasz do rodziny?

-A co Cię to interesuje?

-Odpowiedz.

-To ja tu stawiam warunki a nie ty. Ale z grzeczności odpowiem. Powiedziałem twojej mamie właśnie to. Powiedziałem, że będę Cię szukał. Ale ja już Cię znalazłem! Ale chcę zobaczyć czy policja też jest taka dobra w poszukiwaniach.

Otworzyłam oczy.

-Gdybyś je kochał powiadomiłbyś wszystkich o tym gdzie jestem.

-Mylisz się. Luke! Przynieś...

-Że TO?

-Tak.

Patrick odsunął się ode mnie. Luke wrócił z rozżarzonym prętem. Był w kształcie iksa. Zrobiłam tak wielkie oczy, że prawie wyskoczyły. Patrick wziął od niego przedmiot.

-Michaelu...?

Mike spuścił głowę w dół.

Brunet podszedł do Michaela.

-Nie! Nie rób mu tego. Ja... - Wrzasnęłam.

-Ty już masz na sobie iksa. Przykro mi, że odbieram Ci tą przyjemność. - Wzruszył ramionami.

Wycelował znakiem na sam środek klatki Michaela. Mocno przyłożył Mike krzyknął wniebogłosy. Myślałam, że wypluje swoje wnętrzności. Zakładam, że zdarł sobie gardło jak cholera. Moja twarz na pewno była czarna od tuszu który spływał razem z łzami. Byłam zaryczana, zasmarkana i roztrzęsiona.

Patrick rzucił pręt w kąt. W końcu się odsunął. Moim oczom ukazał się Michael. Jego skóra już nie była blada jak wcześniej. Była czerwona. Na samym środku widniał wypalony iks. W pewnych miejscach czarny.

-Teraz jesteście naznaczeni.

-Jak to? - Spytałam szlochając.

-Po prostu chciałem, żebyście do końca życia pamiętali o sobie. Czy to nie miłe? Teraz kiedy zobaczycie gdzieś iks pomyślicie o tej drugiej osobie. Ani tatuaż, ani blizna nie zejdzie.

Mike podniósł głowę. Popatrzył mi w oczy.

-Zawsze razem. - Wyszeptał.

Czy taka częstotliwość rozdziałów wam się podoba? Co myślicie o rozdziale? Bardzo proszę o komentarze i gwiazdki. Nawet głupia buźka wiele znaczy. Więc bardzo was proszę chociaż o to ^^ Dziękuje :)

Basement ||M.C & L.H|| PLDonde viven las historias. Descúbrelo ahora