Rozdział 3.

1.4K 149 9
                                    

-Wysadzisz mnie na przystanku? Nie chce pytań od mamy.

Nie odpowiedział. W pewnej chwili poczułam dym papierosowy. Spojrzałam za siebie. To Luke palił papierosa.

-Czy mógłbyś nie palić w moim aucie? - Spytał Michael.

-Daj spokój. - Odpowiedział i znów się zaciągnął.

Jechaliśmy jeszcze chwilę. Było już zdrowo po północy. Chciałam wysiąść na przystanku tak, żeby mama nie widziała CZYM i z KIM ja wracam. Na pewno jeszcze nie śpi. Pewnie się martwi, że jeszcze nie ma mnie w domu. Rozpoznaję dzielnicę. Jesteśmy pod moim domem.

-Dobranoc, słoneczko.

Położył rękę na moim kolanie.

-Dobranoc chłopcy.

Uśmiechnęłam się i wyszłam z auta. Światło w kuchni się paliło. Drzwi wejściowe się otworzyły. Moja mama wyglądała jak ochroniarz.

-Dobry wieczór.- Powiedziała bardzo poważnie.

-Dobry.- Spuściłam głowę w dół.

Zagryzłam zęby i weszłam do środka. Odwróciłam się. Auto dalej stało. Chłopacy mi pomachali. Byłam w pewien sposób szczęśliwa, że tak spędziła ten wieczór. Może jutro nie powinnam się śpieszyć na autobus?

-Kto to był?

-Mamo...

-Tylko pytam. Ładne auto. Wiesz, że stało już w nocy przed naszym domem?

-Idę się położyć, przepraszam.

-Nie ignoruj mnie.

-Nie ignoruje.

-Kim oni są?

Miałam powiedzieć, że nie wiem? To by było chyba najgłupsze...Chciałam już być w swoim pokoju. Pomyśleć o tym co się dzisiaj wydarzyło.

-Możemy jutro o tym porozmawiać?

-Dobrze. Dobranoc Aro.

-Dobranoc mamo.

Nie miałam nic do czytania. Moje oczy same się zamykały. Nie miałam na nic siły. Weszłam do pokoju. Zdjęłam buty i odłożyłam torbę na ziemię. Zasłoniłam okna. Usłyszałam drapanie do drzwi. Wpuściłam Kebaba. Zrzuciłam z siebie ubranie. Zerknęłam jeszcze raz przez okno z myślą, że Michael znów tak będzie stał. Pustka. Założyłam na siebie długą koszulkę do spania po czym położyłam się do łóżka. Ujrzałam powiadomienie na telefonie. Ktoś do mnie napisał.

_Cześć, słoneczko.

To Michael.

_Cześć, Mike. Mogę tak do ciebie mówić?

_Oczywiście. Jak tylko chcesz.

_Słodko..

_Leżysz już w łóżku?

_Tak. Obok mnie leży Kebab.

Byłam zmęczona. Pisanie z nim jednak sprawiało mi przyjemność. Żadna osoba poza moją mamą nie mówiła na mnie „słoneczko”. Polubiłam to. Polubiłam jego towarzystwo w tak krótką chwilę. Napisał.

_Lubisz mnie?

_Znam cię nie cały dzień. Trudno mi oceniać.

_A na tą chwilę?

_...

_Hm?

_Tak.

Zastanawiałam się chwilę co mu odpisać. Zdecydowałam, że go lubię. Więc raczej tak jest. Gdyby było inaczej chyba bym tego nie pisała. Prawda?

_Przyjechać po ciebie jutro?

_Jeśli chcesz. Poza tym...Czemu tak bardzo uczepiłeś się mnie? Jest tyle pięknych dziewczyn w szkole, w mieście. Czemu ja?

_Jesteś najpiękniejsza.

_No nie wiem...

_Dobranoc, słoneczko.

_Dobranoc...

Odłożyłam telefon. Serce zaczęło mi szybciej bić. Pogłaskałam psa. Po chwili zdałam sobie sprawę, że ja po prostu nie zasnę. Moje myśli przepełniają się jednym i tym samym. Kręcę się i przewracam z boku na bok. Nie wiem co ze sobą zrobić. Wstałam z łóżka i zaczęłam chodzić po pokoju. Chciałabym być teraz obok Michaela. Ja go tak słabo znam. Gdybym wiedziała gdzie mieszka. Do mojego pokoju wpadają słabe promienie światła. Wyglądam przez okno. Przed domem zatrzymało się auto. Światła zgasły. Przecież to on! Powinnam wyjść? Może napiszę...

_Co robisz pod moim domem?

On jednak nie odpisuje. Zauważyłam, że w aucie paliło się światło od telefonu. Zniknęło. Chyba nie miał zamiaru mi odpisać. W co on się ze mną bawi? Postanowiłam zadzwonić. Znów dostrzegam małe światełko. Nadal nie odbiera. Jaja sobie ze mnie robi? Zakładam trampki i wychodzę z pokoju. Zamykam drzwi bardzo cicho tak aby nie obudzić Kebaba jak i żadnego z domowników. Wyszłam do ogrodu. Podeszłam do auta w którym siedział Michael. Zapukałam delikatnie w szybę. Pokazał mi, żebym wsiadła.

-Co ty wyprawiasz? Czemu przesiadujesz pod moim domem? Wiesz, że moja mama widziała jak tu stoisz zeszłej nocy? Zdajesz sobie z tego sprawę!? - krzyczałam.

Złapał mnie za ręce. Przybliżył swoją twarz do mojej.

-Czemu nie śpisz słoneczko?

-Nie mogę. Co tu robisz?

-Jestem tu aby cię chronić.

-Przed kim?

-Przede mną.

Jego twarz jest tak blisko mojej. Jakby chciał mnie pocałować. Dostrzegam, że jego oczy są zielone. Nagle Mike ucieka wzrokiem.

-Masz bardzo ładne majtki.- Zaśmiał się cicho.

Zorientowałam się, że mam lekko podwiniętą koszulkę. Chciałam się wyrwać z jego uścisku i zasłonić bieliznę. Trzymał mnie zbyt mocno abym mogła się uwolnić.

-Daj mi jeszcze chwilę popatrzeć.- Na jego twarzy dostrzegam dziwny uśmiech.

Bierze obie moje ręce w jedną swoją. Drugą kładzie na moim udzie. Zaczynam się szarpać. Próbowałam si uwolnić. Nic z tego, był zbyt silny.

-Możesz mnie puścić?

-Oczywiście.

W jednej chwili mnie puścił. Poprawiłam koszulkę. Spojrzałam na niego.

-Jesteś najpiękniejsza.

Westchnęłam cicho.

-Odjedź stąd, dobrze?

-Dobrze. Dobranoc jeszcze raz.

-Dobranoc.

Na palcach weszłam po schodach wprost do mojego pokoju. Po raz kolejny zdejmuje buty. Zapaliłam lampkę nocną. Co się właśnie stało? Co by było gdyby nie chciał mnie puścić? Co mnie podkusiło, żeby do niego zejść!? Dlaczego się tak zachowuje? Raz tak a raz tak. O co tu biega? Kebab kładzie pysk na moim brzuchu. Zamykam oczy. Myślę co może być przyczyną dziwnych zachowań. Złapał mnie a potem tak po prostu puścił? Zgaszam lampkę i przykrywam się kołdrą. Zasypiam.


Zostawiajcie komentarze i gwiazdki! To bardzo motywuje ^_^ 
No i zapraszam do mojego drugiego opowiadania "F.A.R.T" :))

Basement ||M.C & L.H|| PLWhere stories live. Discover now