Rozdział 15.

997 98 17
                                    

Krótki ale treściwy :3

Zasłoniłam okno w moim pokoju. Usiedliśmy razem na miękkim dywanie. Luke wziął pierwsze piwo. Otworzył je i zaczął pić.

-Luke...

-Tak maleńka?

-On stoi pod domem.

-Kto?

-Michael.

-Jak to? Co on tu robi?

-Nie wiem! - Syknęłam. - Robi to już któryś raz.

-Zaraz wracam.

-Nie idź tam! Powiedziałam NIE!

-Czemu?

-Bo coś Ci zrobi idioto...

Popatrzył na mnie przez chwilę i wyszedł. Zerwałam się z podłogi tym samym wylewając piwo Lukeya.

-Cholera! - Krzyknęłam.

Zostawiłam to tak jak było i pobiegłam za chłopakiem. W momencie kiedy schodziłam po schodach on wychodził z domu. Otworzył furtkę i pobiegł wprost do drzwi kierowcy. Zobaczyłam jak Luke łapie Michaela za kurtkę i wyciąga z auta.

-Co ty tu robisz!? - Wrzasnął.

Mike chwycił blondyna tak samo.

-Wiem co chcesz zrobić kretynie. Znam twój plan. Nie uda Ci się! Rozumiesz? - Odpowiedział groźnie Mike.

-Jaki plan? O czym ty mówisz panienko!? - Luke popchnął chłopaka na auto.

-Nie wiesz?

-Przypominam, że bierzesz w tym udział Mike. Lepiej zamknij ryj w tym momencie. Jeśli dojdą mnie słuchy, że ona wie...

-Przestańcie! - Wkroczyłam do akcji.

Obaj spojrzeli na mnie ze zdziwieniem.

-Przecież ja tu jestem idioci! - Krzyknęłam z całej siły.

-Maleńka...

-Przestań Luke. Przestań!

Podeszłam do nich bliżej.

-Macie się puścić w tym momencie. Teraz! Odsuńcie się od siebie.

Zrobili co im kazałam. Chwilę trwaliśmy w ciszy.

-Ktoś mi powie o co tu chodzi? - Powiedziałam łagodniej.

-Słoneczko, spokojnie.

-Z naszej trójki to ja jestem najbardziej spokojna. Czemu znów jesteś pod moim domem?

-Chronię Cię przed...

W tym momencie Michael dostał pięścią w brzuch. Podskoczyłam z przerażenia. Po chwili szoku się ocknęłam. Popchnęłam Luka w przeciwną stronę.

-Nic Ci nie jest? - Spytałam Michaela pomagając mu wstać.

-Boli.

-Jesteś kretynem Michael. - Powiedział Luke zbliżając się do nas.

-Dlaczego go uderzyłeś? - Spytałam.

Nie usłyszałam odpowiedzi.

-Dlaczego!?

Kątem oka zobaczyłam, że drzwi naszego domu się uchyliły. To był tata.

-Tato?

Szedł w naszą stronę.

-Brawo maleńka. - Powiedział Luke.

-Brawo, brawo... - Przedrzeźniałam go.

Zapadła chwilowa cisza. Czekałam na ojca.

-Co wy tu robicie? Wiecie która godzina?

-Przepraszamy. - Wydukał Mike.

-Nie przepraszaj. Po prostu chce wiedzieć co tu robicie.

-Nic takiego. - Powiedziałam.

-Przecież widzę. Macie jutro szkołę. Ara i Luke do domu. Teraz. - Powiedział stanowczo.

Popatrzyłam na Michaela. Nie chciałam go tak zostawiać. Jednak musiałam. Puściłam go i skierowałam się do domu. Za mną poszedł blondyn.

-Zjeżdżaj stąd. - Usłyszałam za sobą.

Odwróciłam się. Widziałam jak Michael kiwnął głową i szybko wsiadł do auta. Odjechał z piskiem opon. Poczekałam na ojca.

-Tato, on był ranny!

-Zamknij się. - Odpowiedział. Podszedł bliżej.

-Jeszcze nie teraz! - Krzyknął Luke.

Ale ja już leżałam na ziemi.

Jak myślicie co się stało? O co chodzi?

W ogóle był inny plan na to opowiadanie. Luka wcale miało nie być a tu się okazuje, że jest go więcej niż Michaela x.x Więc jak widzicie zmieniłam nazwę i jest teraz "||M.C & L.H||" :) Proszę o komentarze i gwiazdki! Dziękuje :)) 

Basement ||M.C & L.H|| PLWhere stories live. Discover now