19 rozdział - Miłość. Poznałam jej smak.

2.3K 191 56
                                    

Gdy rozpłynęło się wspomnienie ujrzałam ją. Biancę di Angelo. Córka Hadesa. Łowczyni Artemidy. Wśród ciemności stała ona. W postaci duszy czyli białej postaci człowieka. Delikatnej. Prześwitującej. Od niej bił blask. Niesamowity biały blask.

-Lete... Lete... -Wołała mnie.

Próbowałam do niej podejść lecz byłam zbyt powolna.

-Spokojnie... Niedługo musisz się obudzić... Zbyt dużo straciłaś sił...  -Słyszałam jej głos.

Był tak samo melodyjny jak pamiętałam.

Uspokoiłam się. Zamknęłam oczy. Poczułam ciepło na moim ciele. Lekko rozchyliłam powieki. Światło mnie oślepiło. Gdy przywykły moje oczy do światła usiadłam. No w sumie próbowałam. Gdy tylko zbliżałam się do pozycji siedzącej kręciło mi się w głowie i opadałam znów na posłanie? Czułam jakby było z czegoś uplecione. Nad mną widziałam dach? Byłam w szałasie. Na tyle jak mogłam rozejrzeć zauważyłam że po moich obu stronach też są posłania.
Co się działo jak ja odpłynęłam? Ile to trwało?

Jak na odpowiedź weszła Lena. Była poraniona i wycieńczona. Nauważyłam głębsze rany.

-Lena... -Ledwo szepnęłam.

Usłyszała. Zmieniła broń w naszyjnik z sową.

Podeszła do mnie i podała ambrozję. Poczułam się od razu lepiej i bez problemu usiadłam. Lena zaczęła szukać czegoś.

-Wytłumaczysz co się dzieje? -Odezwałam się.

-Atakuje nas hybra. Już 3 dzień. Nico jakoś próbuje opanować sytuację ale... -Już wybiegłam na zewnątrz.

Zauważyłam stwora. Wyglądał jak smok lecz teraz miał po kilkanaście głów. Jakby nie wiedzieli że ścięcie 1 powoduje że podwaja się. Właśnie ściął 1.

-Ty głupku! Tak nigdy z nia nie wygrasz! -Wrzasnęłam.

On przestraszył się mnie.

Wyciągnęłam łuk. Zauważyłam że na hydrą jest potężne drzewo. Głowę za głową przyszywałam do drzewa. Gdy one nie mogły nie robić podeszłam i ostatnimi strzałami przeszyłam jej tułów. Po chwili rozsypała się w proch.

Ja upadłam na ziemię mając mroczki przed oczami.

-Leti! Nico trzeba było ją powstrzymać. -Usłyszałam i odpłynęłam ponownie.

Znów ujrzałam Biancę w ciemności.

-Miałaś się oszczędzać. -Oznajmiła.

-Wiem. Ale hydra... -Zaczęła.

-Tak. Wiem. Dziękuję ci że uratowałaś Nica. -Przerwała

-Ok. Czyli że tak sobie tu posiedzę z tobą aż ocknę się? -Spytałam.

-Lub sama tego zapragniesz. -Odpowiedziała.

-Ok. Tak więc... Może pogadamy tak sobie? -Spytałam.

-Okej. -Odparła.

Usiadła naprzeciwko mnie.

-Tak więc ty o mnie wiesz wszystko a ja o tobie też tak więc może pogadamy o wspólnym jakimś temacie? -Zaczęłam.

-Łuk. Kocham go za to że można nim posługiwać na bezpieczną odległość.

-Tak. Ja też go za to lubię. Jak walczyć to tylko on.

-A jak tam pierwszy dzień z Nico? -Spytała.

-Powiem ci tyle że domek Hadesa jeszcze się trzyma ale martwię się że nie wiele wytrzyma. -Uśmiechnęłam się a Bianca zaśmiała się.

-A niedługo będziesz miał własny. -Odparła.

-Tak. Chodź niewiem czy będę miała dzieci z nieśmiertelnikami. -Odparłam.

-Nigdy nic nie wiadomo. Afrodyta może pokrzyżować ci plany. -Oznajmiła.

Ciemność zmieniła się w scenerię. W puszczę. A przed mną stał młodzieniec. Miał Czarne włosy zielone oczy. Bianca zamarła.

-Percy? On tu? -Powiedziała ze zdziwieniem.

-Perseuszu uważaj. Najpierw poradź się Ateny. Ona ci pomoże. - Oznajmiłam.

-Nie. Lete. Dam sobie sam radę. -Odparł.

-Nie bądź pyszny i zbyt pewny siebie jak mój wuj i twój ojciec Zeus. -Odparłam.

On za to mnie pocałował. Namiętnie.

Obraz rozmył się. Teraz na rękach miałam dziewczynkę mającą 5 lat.

-Lortinko. Moja kochana. Nigdy cię nie zapomnę. -Powiedziałam ze złamanym głosem.

-Mamusiu czemu płaczesz? -Spytała mała o czarnych włosach i piwnych oczach.

Była rozkoszna.

-Śpij... Śpij kochanie. -A na moje słowa zasnęła.

Dotknęłam jej czoła. Wszystkie wspomnienia związane z Olimpem i mną zabrałam jej. Za to dałam te o ojcu. Perseuszu. Teraz to on się nią zaopiekuje.

Przychodzi nocą do lasu.

-Perseuszu. Dbaj o Lortinę. -Powiedziałam i przekazałam dziewczynkę.

On stał zuroczony w nią. Ja zniknęłam w ciemności i dalej mnie wołał.

Leti... Kochana Leti...

A łzy ciekły strumieniami. Nienawidzę mojej matki. Gdyby nie zobaczyła mojej kochanej dziewczynki w ogrodzie Persefony nadal byłaby ze mną.

Wróciła ciemność. Przed mną stała postać Bianci.

-Skąd znałaś Percy'ego? -Spytała.

-To nie był Jackson. To był ten pierwszy Perseusz. Syn Zeusa. Pogromca Meduzy. -Oznajmiłam a ja nadal czułam łzy na twarzy.

-I ty miałaś... -Zaczęłam.

-Tak. Lortina. Wcześniej tego nie pamiętałam lecz dzięki temu że powiedziałaś w rozmowie o Afrodycie przypomniałam miłość. Do córeczki i ukochanego. -Oznajmiłam.

-Rozumiem. -Odparła.

Nagle rozpłynęła się. Znów ta oślepiająca światłość lecz oprócz niej otaczał mnie smutek. Z powodu utracenia tego czego kochałam...

Tak. Jest rozdzialik i czekam na komentarze. Jestem ciekawa jak się podobało.
*Mindalan.

Zapomnienie jest wśród nasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz