Rozdział 1 : wolność

20.1K 698 315
                                    

To moje pierwsze opowiadanie więc proszę o wyrozumiałość, rozdziały dodawanie będą przynajmniej raz w tygodniu, z góry przepraszam za wszystkie błędy gdyż piszę na telefonie ☺ nie przynudzam dłużej tylko zapraszam do czytania rozdziału

Szedł prawie pustą ulicą Pokątną, co wcale nie było dziwne, zważając na to, że była godz. 5 rano. Kierował się do banku Gringotta, by jak najszybciej wypłacić pieniądze. Pewnie myślicie : kto normalny idzie do banku o 5 rano? Tą osobą był pewien zielonooki chłopak, chłopiec-który-przeżył, wybraniec, krótko mówiąc Harry Potter. Wiedział, że za kilka godzin zauważą jego zniknięcie, i zaczną go szukać. Wszedł do prawie pustego banku, gdzie pracowało tylko kilku goblinów. Podszedł do najbliższego z nich i powiedział :
- Dzień dobry. Chciałbym porozmawiać z dyrektorem banku.
- Proszę tutaj zaczekać - powiedział goblin i zniknął za najbliższymi drzwiami, by wrócić po chwili i rzec :
- Proszę iść za mną Panie Potter. Harry wszedł do dużego, skromnie umeblowanego gabinetu gdzie za biórkiem siedział kolejny przedstawiciel tego gatunku. 
- Dzień dobry - powiedział Harry. 
- Dzień dobry Panie Potter, proszę usiąść.
- Dziękuję - odparł zielonooki.
- Nazywam się Griphork i jestem dyrektorem banku. Co Pana do mnie sprowadza Panie Potter? - zapytał Griphork.
- Potrzebuję bardzo dużo mugolskich pieniędzy - rzekł Harry.
- Rozumiem -odparł goblin.
Jeśli nie wie Pan, ile dokładnie pieniędzy panu potrzeba, możemy dać panu złotą kartę, którą można płacić zarówno w mugolskim jak i czarodziejskim świecie, lecz nie wszyscy czarodzieje z niej korzystają, gdyż karta kosztuje 50 galeonów.           -Dobrze, poproszę tę kartę - powiedział zielonooki.
Griphork zaczął wypełniać papiery i już po chwili wręczył Potterowi złotą kartę.
- Mogę jeszcze w czymś panu pomóc, Panie Potter? - zapytał goblin.
- Tak, chciałbym aby nikt poza mną nie miał dostępu do mojej skrytki        -odpowiedział Harry.
- Oczywiście, to da się zrobić, ale musi Pan wiedzieć, że wtedy oficjalnie zostanie Pan głową rodu Potterów i według prawa będzie Pan pełnoletni - rzekł Griphork
- Czy chce Pan zostać głową rodu Potterów? - zapytał.
- Tak chcę- odparł pewnie Harry.
- A więc dobrze, proszę to podpisać - goblin podał mu dokumenty, które po przeczytaniu podpisał.
- Skoro został Pan oficjalnie głową rodu, to musi Pan zabrać ze skrytki pański pierścień rodowy. Proszę iść za mną - powiedział Griphork,  prowadząc go do podziemi, gdzie Harry odnalazł w swojej skrytce piękny złoty pierścień (nie umiem opisywać przedmiotów więc załączam obrazek ) i od razu go założył. Gdy wrócili z powrotem Harry podziękował goblinowi i wyszedł, z zaskoczeniem stwierdzając, że jest już 7. 30. W drodze powrotnej do dziurawego kotła, wstąpił jeszcze do księgarni i kupił kilka książek do opcm. Następnie przeszedł na mugolski Londyn i udał się do biura nieruchomości, gdzie kupił duży dom z ogrodem, na ulicy Regent Street. Musiał przyznać, że jego dom robił wrażenie, salon był duży i nowoczesny a kuchnia przestronna.  Na parterze znajdowały się 3 sypialnie oraz jedna łazienka, zaś na 2 piętrze 2 sypialnie, łazienka oraz 2 wolne pokoje. Gdy skończył oglądać pokoje, poszedł do pobliskiej pizzeri,  by zjeść drugie śniadanie, a następnie udał się do sklepu meblowego, gdzie zakupił wszystkie potrzebne meble, które zostaną dostarczone pod wieczór, postanowił więc udać się na zakupy i kupił całą nową garderobę. Odwiedził też fryzjera,gdzie spędził ponad godzinę, lecz efekt końcowy przerósł jego oczekiwania. Teraz grzywka wpadała mu do oczu, zasłaniając bliznę, a końcówki zafarbowane były na zielono. Kupił także soczewki, dzięki czemu jeszcze bardziej widoczne były jego zjawiskowe oczy w kolorze Avady Kedavry, a także zrobił zakupy w supermarkecie. Do domu wrócił taksówką gdyż inaczej by nie przyniósł tych wszystkich toreb.
Ok. 20 wieczorem Harry jadł kolację szczęśliwy, gdyż wiedział że jeśli zachowa odpowiednie środki ostrożności, to nikt nie znajdzie go przez całe wakacje. Nadal nie mógł uwierzyć w to jak łatwo udało mu się uciec.

wspomnienie

Po wydarzeniach w ministerstwie Dumbledore dał mu świstoklik, który przeniósł go do jego gabinetu. Gdy starzec wrócił pokazał mu wspomnienie fałszywej przepowiedni, a skąd o tym wiedział? Gdy przepowiednia rozbiła się usłyszał całą jej treść a brzmiała ona prawie tak samo jak ta fałszywa , tylko końcówka była inna
,, ... I jeden z nich nie może zginąć z ręki drugiego
bo żaden nie może żyć gdy drugi nie przeżyje..."
Gdy zrozumiał że Dumbledore chcę by się poświęcił, wpadł w szał i zniszczył cały jego gabinet, a on w odwecie od razu wysłał go do Dursleyów. 1 czerwca był najgorszym dniem w jego życiu, gdyż umarł Syriusz Black, jedyna osoba która go kochała, odeszła stąd raz na zawsze. Cały ranek nie wychodził z pokoju, więc gdy jego kochana ciotka wywlekła go do kuchni i  kazała pracować, nawet nie protestował. Tak było do 4 czerwca, tego dnia zrozumiał, że nie może dalej tak żyć, że musi uciec, bo inaczej zwariuje. I tak też zrobił, w nocy gdy na straży był Mundungus, pomniejszył swój kufer (nie używał czarów, to był specjalny kufer który zmniejszał się/powiekszał na hasło)założył pelerynę niewidkę i wyszedł niezauważony przez nikogo. Zostawił list, w którym poinformował Zakon, że uciekł i nic mu nie jest, a także by  go nie szukali, ale on doskonale wiedział,  że tak nie będzie, że za wszelką cenę będą próbować go znaleźć, i dlatego postanowił być o krok przed nimi i zostawił im podsłuch.

koniec wspomnienia

Najwyższy czas posłuchać co zakon mst (miłośników starego trzmiela) ma do powiedzenia na jego temat

W tym samym czasie w kuchni na Grimmlaud Place 12

Do kuchni wbiegł Remus Lupin,  przerywając tyradę starego trzmiela.
- Remusie czy nie powinieneś być teraz na straży i pilnować Harry'ego? - zapytał uśmiechając się dobrodusznie Dumbledore.
- Tak, powinienem ale jego tam nie ma, rozmawiałem z Petunią powiedziała, że wczoraj wieczorem,  był w swoim pokoju, a rano nie było jego rzeczy, tylko list leżał na jego łóżku.
- Daj mi go,  przeczytam  na głos - powiedział Dumbledore.

Drogi ZF
Skoro to czytacie, to już wiecie że uciekłem i chcę byście wiedzieli, że jestem bezpieczny i nie zostałem porwany przez pieski Toma.

- Szkoda - mruknął Snape, a wszyscy popatrzyli na niego jak na idiotę.

Przykro mi profesorze Snape, że nie spełniłem pańskich oczekiwań, ale cóż życie nie zawsze jest takie jakie chcemy by było. Wracając do tematu,  jestem bezpieczny więc nie szukajcie mnie, gdyż i tak mnie nie znajdziecie. Wyjeżdżam na zasłużone wakacje. Do zobaczenia 1 września na peronie 9 i 3/4
Harry

- Albusie co my teraz zrobimy? - zapytała Minerva Mcgonagall.
- Musimy znaleźć go jak najszybciej - odpowiedział trzmiel.
- Może powinniśmy napisać mu, że Syriusz żyje, wtedy na pewno do nas wróci- zaproponował Kingsley.
- Nie - odpowiedział Dumbledore.        - Harry nie może się na razie dowiedzieć.
- Ale dlaczego Albusie?  - zapytał Syriusz.
- To dla jego dobra Syriuszu, musisz mi zaufać.
- Dobrze - rzekł Black.
- Remus i Tonks pójdą na pokątną, i sprawdzą czy nie ma tam Harrego. Severus i Mundungus sprawdzą nokturn.
Molly, gdy skończy się zebranie,  przyprowadź tutaj Rona, Hermionę i Ginny. Na dzisiaj to wszystko, koniec zebrania.
- Dobrze Albusie - powiedzieli wszyscy chórem i zaczęli się rozchodzić.

Regent Street 8 (dom Harry'ego)

Harry nie mógł uwierzyć w to co słyszał, Syriusz żył. Początkową radoś przysłonił gniew i smutek
, gdy zrozumiał że Syriusz nie chce się z nim spotkać, że go nie kocha. Myślał, że już nic gorszego go nie spotka, jednak się mylił. Jego przyjaciele Ginny, Hermiona i Ron szpiegują go od 1 klasy. Gdyby nie oni pewnie byłby w Slytherinie szczęśliwy, mając prawdziwych przyjaciół, jaki on był głupi i naiwny. W końcu postanowił, że przestanie się zadręczać i musi iść spać, gdyż jutro czeka go mnóstwo pracy.

Wiem że ten rozdział nie jest najwyższych lotów ale dalsze będą lepsze (mam nadzieję ).

Harry Potter i wymarzona wolnośćWhere stories live. Discover now