Rozdział 25

887 36 0
                                    

Spakowana, siedziałam w salonie i czekałam na ojca. Na komputerze włączyłam losową składankę polskich piosenek i podśpiewywałam sobie je pod nosem.
-Nie chcę dłużej słuchać twoich kłamstw... Zabiłeś tą miłość, zabiłeś nas...*
Rebeka spała na kanapie, a ja zaczęłam sprzątać całe mieszkanie. Po chwili drzwi się otworzyły i w domu pojawił się Adam.
-Córeczko, jesteś pewna, że chcesz lecieć?- spytał.
-Tak Tatusiu. Nie mogę już tu być dłużej. Za dużo wspomnień.- powiedziałam.
-Ehhh, no dobrze. Jesteś już gotowa?- spytał.
-Tak. W kuchni czeka obiad.- powiedziałam i wzięłam na ręce swoją córkę, która zdąrzyła się obudzić.
-Tato, zadzwonię jeszcze do mamy i powiem jej, że przyjeżdżam.- powiedziałam i poszłam po telefon.
-To jeszcze jej nie powiedziałaś?- spytał z ziemniakami w ustach.
-Tak, zapomniałam. Strasznie dużo na głowie dzisiaj miałam.- powiedziałam i wybrałam numer do Adrianny.
-Halo?- usłyszałam głos mojej rodzicielki.
-Cześć mamo!- zaczęłam.- Mogłabyś przyjechać po mnie na lotnisko?- spytałam.
-Aniela? Gdzie ty jesteś?- spytała lekko przerażona.
-W domu. Ale mam samolot za kilka godzin i pytam cię czy przyjedziesz po mnie i Rebekę.- wytłumaczyłam.
-Ja nie mogę, bo jestem dzisiaj w Krakowie, ale Andrzej lub Iza po ciebie przyjadą. Zaraz do nich zadzwonię.- powiedziała.- Muszę już kończyć. Widzimy się jutro! I pozdrów tatę.- powiedziała i się rozłączyła.
Schowałam telefon do torebki i poszłam do kuchni.
-Mama jest w Krakowie i przyjedzie po nas Andrzej.- powiedziałam i na drugi talerz nałożyłam sobie trochę ziemniaków.
-Dobrze. I smacznego.- uśmiechnął się.
Kilka godzin później stałam na lotnisku w Warszawie i wypatrywałam brata. Niestety go nigdzie nie widziałam. Przez głowę przeszła mi myśl, że moja kochana mamusia zapomniała do niego zadzwonić i nikt nie wie, że przyleciałam.
Puściłam rączkę dużej walizki i zaczęłam szukać, jedną ręką, w torebce telefonu. Jednak zanim go znalazłam, dobiegł do mnie głos Izy.
-Aniaaaaaaaaaaaa!- krzyczała.
-Iza?- spytałam.
-Ania, tak się cieszę, że przyjechałaś!! O mój Boże!!! I zabrałaś ze sobą tą słodziutką, malutką, kreaturę!!- dalej krzyczała i schyliła się do poziomu Rebeki, która była w nosidełku, które było w mojej ręce.- Cześć malutka. To ja. Iza. Twoja najlepsiejsza ciocia!- mówiła.
-Dobra, dobra. A ze mną się nie przywitasz?- spytałam.
Dziewczyna wstała.
-Ania! Tak się stęskniłam!!
-Ja też!- powiedziałam i bratowa się do mnie przytuliła.- Dlaczego Andrzej nie przyjechał?- spytałam.
-Zaraz ci wszystko opowiem, ale teraz chodźmy już do samochodu. Pewnie jesteś zmęczona...
-Tak...
Iza wzięła mój bagaż i poszłyśmy w ciszy do samochodu mojego brata. Brunetka schowała cały ekwipunek do bagażnika, a ja usadowiłam Bekę na tylnym siedzeniu i następnie sama zajęłam miejsce pasażera z przodu, obok Izy.
-Andrzej powiedział mi, że przylatujesz i że akurat skoro jestem w Warszawie, to mogę po ciebie przyjechać.- powiedziała.
-Po co przyjechałaś do miasta. Od kąd pamiętam to go nienawidzisz.- powiedziałam.
-Byłam u ginekologa.- uśmiechnęła się jak to mówiła.- I....
-Co?- spytałam ciekawa.
-Jestem w drugim miesiącu ciąży!
-O mój Boże!! Gratuluję!- powiedziałam głośno.
-No, Andrzej jeszcze nic nie wie...
-Dlaczego?
-Bo nie chciałam mu tego mówić przez telefon...- powiedziała.
-No racja...
Przez następną godzinę, spedzoną w samochodzie rozmawiałyśmy na różne tematy.
-Trochę się boję reakcji Andrzeja...- powiedziała, gdy zatrzymała samochodów przed dworkiem.
-Nie masz czego. Andrzej jest twoim mężem i cie kocha i od kąd pamiętam to chce mieć troje dzieci...- zaśmiałam się.
Zabrałyśmy wszystkie rzeczy i weszłyśmy do domu.

*Patty- Zabiłeś tą miłość.

Już chciałabym zakończyć to opowiadanie, jednak jest jedną bardzo, bardzo ważna rzecz która mówi się wydarzyć, przez co muszę napisać jeszcze kilka rozdziałów!! Hha.
Przepraszam za błędy.
Zapraszam na moje opowiadanie DEAR DARLIN i dwa fanfiction o Luku Hemmings'ie (WIEŻA EIFFEL'A i ILE WARTE JEST ŻYCIE?)
Pozdrawiam,
Yellowflowersarecool

Nie! ✔ [EDYCJA]Where stories live. Discover now