Rozdział 20

921 41 2
                                    

Siedziałam w samolocie już trzecią godzinę. Alberto spał, opierając głowę na moim ramieniu.
Po tym jak się pogodziliśmy, odbył się ślub i wesele Andrzeja i Izy... Było bajecznie.
Właśnie wtedy mój mąż wpadł na pomysł pojechania w podróż poślubną. Stwierdził, że krótki wyjazd do Mediolanu, się nie liczy i właśnie lecimy do Miami.
Podziwiam przez małe okienko samolotu, wspaniałe widoki. Powoli staję się senna i opieram głowę o ścianę i zasypiam.
Budzę się gdy Al szturcha mnie w ramię.
-Aniela? Obudź się!- szeptał.
-Mhmm... O co chodzi?- spytałam zaspanym głosem.
-Jesteś na mnie zła?- spytał.
-O co?- spytałam, myśląc tylko o ponownym zaśnięciu.
-Czyli nie?- spytał z uśmiechem na twarzy.
-Nie kochanie... Wybaczam ci wszystko, tylko daj mi spać... Masz może czekoladę?- spytałam jeszcze.
-Tak, zaraz ci dam.- odpowiedział.
Zamknęłam oczy i zasnęłam.
-Aniela!! Lądujemy!! Wstawaj!!- mówił Alberto, budząc mnie.
-Co?- otworzyłam oczy.
-Lądujemy!- powiedział podekscytowany.
Po godzinie wyszliśmy z lotniska i skierowaliśmy się w stronę taksówek, która zawiozła nas do hotelu.
Hotel był duży i ekskluzywny, wybudowany tuż przy plaży z dużym, otwartym basenem.
Zameldowaliśmy się w recepcji i szybko udaliśmy się do naszego pokoju. Tam, od razu położyłam się na łóżku i zasnęłam. Zawsze po locie samolotem jestem strasznie zmęczona.
-Dobranoc.- powiedziałam chwilę przed zaśnięciem.
-Dobranoc Kochanie.- powiedział mój mąż.
Zostałam obudzona kilka godzin później.
-Kochanie, Anielko najwspanialsza, Skarbie mój najdroższy...- zaczął Al.
-Mhmmm...- powiedziałam przez sen.
-Nigdy nie śmiał bym cie budzić, ale musimy iść na kolacje... A ty teraz musisz jeść... Nie chodzi mi tylko o ciebie, ale także o Paola.- mówił dalej.
Otworzyłam szerzej oczy. Alberto był po kąpieli. Miał jeszcze wilgotne włosy.
-Już... Tylko weznę prysznic... To nie będzie Paolo... Może Julian...- mówiłam, powoli idąc do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic i w ręczniku wyszłam do pokoju. Z walizki wyciągnęłam sukienkę i ją założyłam. Na stopy wsunęłam sandałki i razem z mężem udaliśmy ske do windy, aby udać się do hotelowej restauracji na kolacje.
Po zjedzeniu wieczornego posiłku, frytek z czekoladą!!!, wyszliśmy na spacer po plaży.
-Wiesz...- zaczął Al.-... Zawsze chciałem zabrać tutaj moją dziewczynę i jej się oświadczyć...
-Ale zabrałeś ciężarną żonę w podróż poślubną.- uśmiechnęłam się.

Przepraszam że taki zły rozdział napisałam. Kolejny będzie sto razy lepszy. Przepraszam jeżeli są jakieś błędy. W końcu pisze ten rozdział o 3h nad ranem i oczy mi się kleją.
(w mediach macie zdjęcie z Mediolanu)
Zapraszam do komentowania, gwiazdkowania i czytania.
Pozdrawiam.
Yellowflowersarecool

Nie! ✔ [EDYCJA]Where stories live. Discover now