Rozdział 24

894 35 0
                                    

Biegłam małymi uliczkami w stronę Placu Navona. Chciałam uciec jak najdalej od tego miejsca. Chciałam uciec z Rzymu.
Po kilku minutach zatrzymałam się. Stałam na ogrodzonym, niczym murem z kamienic placu.
Był wczesny ranek. Kawiarnie dopiero się otwierały, a ludzie spieszyli się do pracy. Biegli to w jedną, to w drugą stronę. Było też kilku turystów, którzy robili sobie zdjęcia. Usmiechali się. Po prostu byli szczęśliwi.
Usiadłam przy stoliku, jednej z kawiarni. Patrzyłam na wszystkich, którzy byli zadowoleni.
-Que volere a bevere?*- spytała kelnerka, która podeszła do mojego stolika.
-Kawę, poproszę.- odpowiedziałam.
Dziewczyna odeszła, a ja ponownie się zamysliłam. Moje życie było szczęśliwe. Miałam fajnego chłopaka, przyjaciółkę, studia... A teraz? Mam męża i córkę. I jestem nieszczęśliwa. Mąż mnie zdradza, z przyjaciółką, raczej byłą przyjaciółką. Mam córkę, którą teraz pilnuje mój tata... A ja? Ja też nie jestem bez winy. Najpierw zdradziłam Tomka z Albertem, a teraz Alberta z Tomkiem...
-Oto pani kawa. Podać coś jeszcze?- spytała i położyła na stoliku kawę.
-Tak, poproszę rachunek.- powiedziałam.
Po chwili wróciła z rachunkiem. Szybko wypiłam połowę, gorącego napoju, zaplacilam i poszłam w stronę stacji metra.
Po drodze zadzwonił mój telefon.
-Halo?- spytałam.
-Aniela, nie mam nic przeciwko opiekowaniu się moją wnuczką, ale ja już muszę być w pracy! Gdzie jesteś?- usłyszałam głos mojego taty.
-Będę zaraz w domu. Właśnie idę na metro.- powiedziałam.
-Jestem już w samochodzie, gdzie jesteś?- spytał ponownie.
-Via del Tritone.- powiedziałam.
-Podejdź do tej kawiarni co byliśmy wtedy pierwszy raz, i za pięć minut będę.- powiedział i się rozłączył.
Tak jak mi nakazał poszłam do znajomej kawiarni.** Zamówiłam drugą kawę, dzisiejszego dnia i usiadłam przy wolnym stoliku.
Po dosłownie pięciu minutach wszedł mój tata, z Beką w nosidełku i podszedł do mnie.
-Cześć!- powiedziałam.
-Aniela, dlaczego nie wróciłaś na noc?- spytał i popatrzył na zegarek.- Kurwa, jestem już mega spóźniony. Pogadamy wieczorem. Pa.- powiedział i wybiegł z pomieszczenia, zostawiając mi córkę.
-Cześć malutka.- powiedziałam do niej.- Tęskniłaś za mamą?- spytałam.
Dziewczynka uśmiechnęła się do mnie.
-Ja też za tobą tęskniłam. Już nigdy więcej nie zostawię cię na tak długo.- powiedziałam.
Po chwili zapłaciłam za napój i kontynuowałam swoją drogę na metro. Po piętnastu minutach byłam w mieszkaniu taty, gdzie się odświeżyłam i zjadłam śniadanie.
-Tato?- powiedziałam do telefonu, gdy Adam go odebrał.
-Co się stało?- spytał.
-Możesz mi kupić bilet na samolot do Warszawy? Na dzisiaj wieczór?- spytałam.
-Sama chcesz lecieć? A z kim zostawisz małą?- spytał.
-Lecę z Rebeką, nie mogę mieszkać na razie w Rzymie. Za dużo złych wspomnień.- powiedziałam.
-Dobrze zaraz ci kupie. A gdzie ty jesteś?- spytał.
-Właśnie wychodzę z mieszkania i pojadę do domu po walizkę z moimi i Beki rzeczami. Weznę twój samochód.***- powiedziałam szybko.
-Dobrze. Samolot masz o 20h. Będę w domu o 17h30, bądź gotowa i ugotój coś. Ok?
-Jasne. Będę czekać. Pa.
-Pa.

*Jest to zdanie po Włosku, tylko nie jestem pewna, czy napewno tak się pisze. Tłumaczenie: Co chciałaby pani do picia?-> coś w tym stylu + jeśli ktoś lepiej zna się na języku włoskim i zauważy, że gdzieś, kiedyś zrobię jakiś błąd to niech pisze w komentarzach.
** nie mam zielonego pojęcia czy na tej ulicy jest jakaś fajna kawiarnia...
*** Adam ma kilka samochodów, tak dla jasności.

Oto kolejny rozdział. Przepraszam za błędy jeśli się pojawiły.
Myślę że to opowiadanie zakończę w majblizszych 5-10 rozdziałach.
Pozdrawiam
Yellowflowersarecool

Nie! ✔ [EDYCJA]Where stories live. Discover now