18. "Nie jesteś moim ojcem"

Start from the beginning
                                    

      Nie wiem ile już tak siedzę, ale raczej długo, bo nie ma już prawie nikogo na uliczkach, ale to pewnie przez padający deszcz. Nie zorientowałam się nawet, kiedy zaczęło padać, ale mimo to nie ruszyłam się nawet z ławki. Włosy już całkowicie mi zmokły i przyległy do ciała, tak samo jak i ubranie. Do moich uszu doszły kolejne kroki topiące się w kałużach, jednak nie pokwapiłam się, żeby sprawdzić do kogo one należą. Zamiast tego mam cały czas głowę schowaną między kolanami. Gdy pluskanie wody ustało niedaleko mnie, doszłam do wniosku, że ten ktoś musi być kimś znajomym, lub starym zboczeńcem. W końcu wszystko jest możliwe w dzisiejszym świecie.
       - Sakura? - doszedł do mnie znajomy głos, na który, nie wiem czemu, przeszły mnie ciarki. - Sakura, co ty wyprawiasz? - dodał lekko zdenerwowany.
       Powoli podniosłam głowę i przeniosłam beznamiętny wzrok na Sasuke, który jest w bluzie z założonym na głowę kapturem i idzie w moją stronę. Kucnął na wprost mnie i uważnie przyjrzał się mojej twarzy, a ja zrobiłam dokładnie to samo. Lekko wilgotne kosmyki czarnych włosów przykleiły mu się do czoła, a po szczęce spływają drobne kropelki deszczu. Wygląda teraz całkiem inaczej niż zwykle, tak specyficznie.
       - Co ci znowu przyszło do głowy? - spytał dosyć delikatnie.
       Na zadane mi pytanie spuściłam wzrok na brzeg ławki.
       - Sasuke... Czy ty coś przede mną ukrywasz?... - spytałam zachrypniętym głosem.
       Chłopak przez chwilę nic nie odpowiadał. Zapewne zastanawiał się, o co może mi chodzić, że nagle spytałam o coś takiego.
        - Nie, nie mam nic do ukrycia przed tobą. Nawet gdybym miał, to i tak nie potrafiłbym cię okłamać. - powiedział to w taki sposób, że naprawdę mu uwierzyłam w te słowa.
        Ponownie podniosłam na niego spojrzenie i przełknęłam zalegającą ślinę w gardle.
        - Dlaczego ktoś, komu zaufałam najbardziej, okazał się być kłamcą, gdy ty jesteś wobec mnie szczery? - wydusiłam z siebie kolejne zdanie. - Dlaczego nie potrafię dobrze wybierać i mieć normalnego życia? - zagryzłam nerwowo wargę.
       Sasuke zmarszczył brwi i obrzucił mnie zmartwionym wzrokiem. Wstał na proste nogi i wyciągnął do mnie rękę.
       - Chodź, odprowadzę cię do domu. Sasori się pewnie martwi.
       - Nie chcę go widzieć... -  mruknęłam cicho, odwracając głowę w bok.
       Chłopak głośno westchnął.
       - No to chodź do mnie. - spojrzałam na niego zaskoczona. - Nie pozwolę ci tu tak siedzieć, bo dostaniesz jeszcze zapalenia płuc, czy Bóg wie co jeszcze.
       Przez chwilę gryzłam się z myślami, czy aby na pewno iść do Sasuke, ale w końcu złapałam go za rękę i wstałam z jego pomocą. W ciszy ruszyliśmy w stronę domu karookiego idąc obok siebie.

       Po kilkuminutowym marszu dotarliśmy w końcu na miejsce. Chłopak otworzył przede mną drzwi i wpuścił przodem. Weszłam nieśmiało do środka i zatrzymałam się zaraz przy wejściu, czekając na Uchihę. 
       - Zaczekaj chwilę. - minął mnie, zrzucając po drodze buty w kąt i wszedł wgłąb mieszkania.
       Rozejrzałam się dookoła, po czym zdjęłam swoje tenisówki i postawiłam je pod ścianą. Niestety są praktycznie całe przemoczone i nadają się jedynie do kosza. Nagle rozległ się grzmot, na który aż zadrżałam. Dobrze, że spotkałam Sasuke i zabrał mnie z parku. Gdyby nie on, dalej siedziałabym na tej ławce i wystraszona uciekałabym teraz gdzie pieprz rośnie przed burzą.
      - Trzymaj i idź do łazienki. Drugie drzwi na lewo. - podszedł do mnie karooki i wsadził mi do rąk jakieś materiały.
      Dopiero po chwili ogarnęłam, co do mnie powiedział i że trzymam ręczniki, i jakieś ubrania. Zaskoczona uniosłam brwi i spojrzałam się na chłopaka.
       - Nie, nie trzeba. Naprawdę, nie chce robić problemu... - zaczęłam szybko zaprzeczać.
       - Przestań chrzanić i idź się ogrzać pod prysznicem i zdejmij te mokre ciuchy, bo się jeszcze przeziębisz. - przerwał mi i popchnął delikatnie w stronę korytarza.
        Nie widząc już sensu się z nim kłócić, podziękowałam cicho pod nosem i poszłam prosto do łazienki. Pomieszczenie jest urządzone ogólnie w jasnych, ale zimnych kolorach, a ściany i podłoga są wyłożone błękitno-białymi kafelkami. Dłużej nie rozglądałam się po pomieszczeniu, tylko błądziłam wzrokiem między wanną, a prysznicem. Przyznam szczerze, że długa kąpiel wydaje się najlepszym pomysłem, ale nie chcę nadużywać gościnności, więc wybrałam drugą opcję. I tak już wystarczająco się narzucam, przebywając tutaj.
       Nie zwlekając już dłużej zdjęłam z siebie mokre ubrania i weszłam do kabiny. Ustawiłam wodę na odpowiednią temperaturę i po chwili przyjemny, ciepły strumień oblał moje ciało, przyprawiając mnie przy tym o dreszcze. Westchnęłam głośno na takie przyjemne uczucie i przymknęłam oczy, pozwalając cieczy obmyć spokojnie moją twarz.
     Jestem niewyobrażalnie wdzięczna Sasuke za przyjęcie mnie do siebie w takiej chwili. Nie widzi mi się teraz wracać do domu, do Sasoriego, gdy jesteśmy pokłóceni. Chociaż i tak będę chyba musiała wrócić tam na noc, przecież jutro szkoła, a wszystkie rzeczy, czyli ubrania i książki, są u mnie w pokoju. Dobra, trudno się mówi,  pomyślę o tym później.
       Namydliłam całe ciało, po czym spłukałam pianę i umyłam włosy. Niestety miałam do tego tylko męski szampony, ale nie pachnie aż tak źle i intensywnie, więc przeżyję. Już cała wykąpana wyszłam spod prysznica i  wytarłam się ręcznikiem, którym zaraz się osłoniłam, wiążąc go na piersiach. Wzięłam w ręce ubrania, które dostałam wcześniej od Sasuke. Są to długie, ciemnoszare spodnie dresowe i czarny t-shirt z jakimś białym nadrukiem. Może to się wydać dziwne, ale podsunęłam koszulkę pod nos i powąchałam. Tak jak myślałam, ubrania należą do młodego Uchihy, na co się delikatnie uśmiechnęłam. Założyłam je na siebie oczywiście bez bielizny, bo jest cała przemoczona, ale mówi się trudno. Przebrana przejrzałam się w lekko zaparowanym lusterku. Przyznam szczerze, że nawet dobrze to na mnie wygląda, zwłaszcza koszulka, mimo że jest o kilka rozmiarów za duża. Czując, że spodnie ze mnie zjeżdżają, pociągnęłam za sznurki przy pasie.
       - Teraz nie powinny spadać... - mruknęłam sama do siebie pod nosem i wyszłam z łazienki z wilgotnymi włosami.
       Niepewnym krokiem skierowałam się do salonu, bo znam jedynie jego położenie, przecież jestem tu raptem drugi raz... Ku mojemu szczęściu, lub nie, zastałam Sasuke w salonie, ale bez bluzy. Stoi w samych spodniach i z ręcznikiem w dłoni, którym wyciera wyrzeźbiony tors. Momentalnie poczułam jak rumienią mi się policzki i przez swoją nieuwagę trzasnęłam kolanem o komodę stojącą pod ścianą,  co zwróciło uwagę chłopaka.
       - Cholera... - zaklęłam pod nosem, łapiąc się za obolałą część ciała.
       - Nic ci nie jest? - spytał Sasuke, który nie wiem nawet kiedy się przy mnie znalazł.
       - Nie...
       Chłopak pomógł mi dokusztykać do kanapy i usiadłam na niej. Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że jest bez koszulki, na co znowu zareagowałam rumieńcem.
       - Nie masz przypadkiem gorączki? Jakaś czerwona jesteś na twarzy... - mruknął, przykładając mi dłoń do czoła, a mi dosłownie zaschło z emocji w gardle. - Dziwne, nie masz...
       Karooki w końcu się ode mnie odsunął, co wykorzystałam, żeby odwrócić wzrok w przeciwną stronę. Nie wiem, dlaczego tak reaguję, ale zaczyna to się robić dziwne.
        - Dzięki za wszystko... - wyszeptałam nieśmiało.
        - Nie ma sprawy. - odparł lekko.
        Usłyszałam jak jego kroki się oddaliły, ale zaraz wrócił, usiadł obok mnie i podał mi kubek z parującą cieczą, a drugi zostawił dla siebie. Na szczęście ma już na sobie bluzkę, więc nie będę się już przy nim tak peszyć. Podsunęłam naczynie do ust i zaczęłam powoli sączyć gorącą herbatę.
      - Nawet nieźle leżą na tobie moje ubrania... - mruknął Uchiha innym głosem niż zazwyczaj, a ja prawie zachłysnęłam się napojem.
      Posłałam chłopakowi zaskoczone spojrzenie, ale ten nic sobie z tego nie zrobił i upił zawartość kubka. Próbując zachowywać się normalnie, zerknęłam przez okno, popijając ziołowy wywar. Na zewnątrz strasznie się rozpadło, a zachmurzone niebo co jakiś czas przecinają pioruny. Dostrzegając także mocno kołyszące się drzewa na porywistym wietrze i odlatujące z nim liście, przeszły mnie dreszcze i pojawiła się gęsia skórka na odkrytych ramionach. Tak bardzo się skupiłam na obecności karookiego i fakcie, że jestem u niego w domu, że aż nie zwróciłam uwagi na to, że jest mi zimno. W końcu nic dziwnego po kilkugodzinnym siedzeniu w parku na deszczu, a potem wyjściu spod ciepłego prysznica na o wiele niższą temperaturę.
       Nagle zobaczyłam ciemność przed oczami i poczułam jakiś materiał. Zdezorientowana zabrałam go z twarzy i ogarnęłam, że to Sasuke zarzucił na mnie bluzę z kapturem, którą miałam już okazję nosić. Mimowolnie uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem i odłożyłam opróżniony do połowy kubek na pobliskiej ławie, by wsadzić ręce w rękawy. Usiadłam wygodniej na kanapie, podkulając pod siebie nogi i bardziej opatuliłam się ubraniem. Przy okazji dostrzegłam, że Sasuke siedzi teraz znacznie bliżej mnie i badawczo mi się przygląda.
       - Coś się stało? - spytałam niepewnie.
       - Dlaczego siedziałaś w parku w taką pogodę? - odpowiedział pytaniem, marszcząc minimalnie brwi.
       - Pokłóciłam się z Sasorim, więc wyszłam do parku. Zasiedziałam się i nie zorientowałam się nawet, że zaczęło padać. - mruknęłam cicho.
       Usiadłam bokiem na kanapie, żeby mieć Uchihę centralnie przed sobą i oparłam głowę o oparcie, wbijając zmęczony wzrok w swoje nogi.
        - O co znowu poszło?
        - O to samo... Wogóle nie chce mi powiedzieć prawdy, co zaczyna mnie już irytować. - prychnęłam pod nosem.
        - Może dla niego też jest to ciężki temat i nie chce do tego wracać... - odparł swoim głębokim głosem.
        Szczerze mówiąc to nie zastanawiałam się nawet nad tym. Co, jeśli faktycznie są to dla niego niechciane wspomnienia, a ja każę mu na nowo wszystko sobie przypominać? Cholera. Strasznie mi głupio teraz po moich słowach, które mu dzisiaj wygarnęłam. Ale z drugiej strony to nie moja wina, że nic nie wiem i jestem po prostu ciekawa.
        - Może... Nie. Chociaż... Nie wiem! - jęknęłam zrezygnowana, gubiąc się we własnych myślach.
        Poczułam jak obicie brązowej kanapy ugina się bliżej mnie, więc zaciekawiona uniosłam przed siebie wzrok. Zapewne niemałe zaskoczenie wymalowało się na mojej twarzy, gdy ujrzałam zbliżającego się do mnie Uchihę.
       - Sasuke?... - wyszeptałam niepewnie.
       - Ciii...
       Serce zaczęło mi bić jak szalone i odcięłam się od wszystkiego myślami, uchylając instynktownie usta. Zmrużyłam delikatnie oczy i spod rzęs obserwuję hipnotyzujące, kare oczy i wąskie usta, które się powoli do mnie zbliżają.
       Niestety zniszczyłam wszystko jedną niekontrolowaną rzeczą. Jak na złość, akurat w takiej chwili musiałam pod wpływem kichnięcia gwałtownie zamknąć oczy i zasłonić twarz. Chociaż, czy aby na pewno "niestety"? Przecież przed chwilą prawie się pocałowaliśmy! I to przez Sasuke...
       Z mieszanymi uczuciami otworzyłam szeroko oczy i natknęłam się na kamienną twarz chłopaka, której dosyć długo nie miałam okazji zobaczyć. Ogarniając, że kichnęłam mu prosto w twarz, odsunęłam trochę dłoń od buzi i zaczęłam niemo ruszać ustami, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Zaciągnęłam się głęboko powietrzem, będąc do reszty zawstydzona i w końcu chciałam coś powiedzieć, ale przeszkodził mi w tym czarnowłosy.
        - Pójdę po chusteczki. - mruknął, wstawając z kanapy.
       Wyszedł z pomieszczenia, a ja z głośnym jękiem przywaliłam sobie z plaskacza w czoło i opadłam plecami na sofę.

Zapomniane ~ SasuSaku [P O W R Ó T]Where stories live. Discover now