》- 22

4.3K 333 6
                                    

Nie miałam pojęcia co robić . Uciekać czy zostać i zachować spokój?

- Niech mnie moje oczy mylą.

Ułożyłam usta w wąską linię słysząc głos matki. Naprawdę byłam zdesperowana. Zbliżała się do mnie znacznie za szybko. Ostatnio z nią rozmawiałam, miałam nadzieję ze jeszcze tutaj nie przyjedzie.

Tak szybko.

- Co ty tutaj robisz? - zapytałam odruchowo spoglądając na Lili. Jeszcze brakowało mi by się zgubiła czy coś.

- Co ja tutaj robię? Przyszłam ci wbić rozumu do głowy.

Obejrzałam się wokół. Niektórzy ludzie w tamtym momencie zwrócili na nas uwagę. Jej ton za bardzo był podniesiony.

Nadia się nie odzywała. Tylko przypatrywala się całej sytuacji ze spokojem.

- Ona cię tu nasłała? - nie wytrzymałam. Byłam zła na nie obydwie.

- To teraz nie jest najważniejsze Rachelle. Mam nadzieję ze zastanawiałaś się już nad swoją decyzją.

W tym momencie podbiegła do mnie Lili ze stokrotkami w dłoni.

- Dla ciebie. - zachichotała cichutko wystawiając rączkę. Kiedy jednak ujrzała też Nadie i moja matkę jej odwaga znacznie przygasła.

- Nie mogę w to uwierzyć - szepnęła matka patrząc to na mnie to na małą. - Robisz za jakąś niańkę.

Wzięłam Lili na ręce przygotowując się wewnętrznie do wojny.

- Masz mi coś konkretnego do powiedzenia? Naprawdę śpieszę się. - mimo wszystko nie krzyczałam do matki tak jak ona do mnie. Próbowałam zachować spokój ale wścibski wzrok Nadii mi na ton nie pozwalał. - A ta co? Robi ci za obstawę?

- Ja wszystko wiem. - znowu podeszła bliżej. Na jej twarzy malował się niepokój. - Powiedziała mi.

Prychnęłam.

- Niby co?

- To co zrobił ci Harry. - zamarłam. - Wszystko z ojcem załatwiliśmy, dokończysz studiować tutaj jeszcze te kilka dni, a później wyjeżdżamy.

Moja buzia mimowolnie się otworzyła.

- Nie zrobiłaś tego. - szepnęłam do Nadii.

- Chyba jednak tak.

Nienawidziłam jej.
Lili ruszała moimi włosami wtulona w moją szyję. Jednak nie uspokajało mnie to, chociaż powinno.

- Byłyśmy przyjaciółkami, dlaczego teraz grasz przeciwko mnie? - nie płakałam. Po prostu byłam zraniona. Nawet wieść o tym, że moja matka wie o gwałcie tak bardzo mną nie buzowała jak Nadia. Naprawdę przeginała.

- Oddaliłyśmy się przez ciebie. Znowu zaczęłaś biegać za Harrym, a dobrze wiesz, że go nie lubię. - była skruszona. Robiła dobrą minę do złej gry. Ku mojemu zdziwieniu matka położyła rękę na jej plecach delikatnie masując. Aha? - Cały czas cię ostrzegałam przed nim. Po prostu nie wytrzymałam i musiałam się wyprowadzić, kiedy do mnie też się zbliżył.

Harry zbliżył się do Nadii? W jakim sensie?

- Dlaczego kłamiesz?

- Nie kłamie Rachelle, to ty tu jesteś zła. - matka spojrzała na mnie surowo.

Och?

- Przepraszam? - zaśmiałam się jak psychiczny człowiek. - Macie jakiś układ między sobą? By mnie znowu ściągnąć do domu?

- Nie. Cały czas z ojcem powtarzaliśmy, że Harry nie jest dla ciebie. Wracasz do domu sama, albo ojciec przyjedzie.

- Nie ruszam się stąd.

- W takim razie już we wtorek o siedemnastej wyślę go po ciebie. - i tak po prostu odeszły. Teraz miałam ochotę płakać, ale z nich głupoty. Jakim trzeba być człowiekiem by zachowywać się jak Nadia? Moja matka cały czas taka była, więc zbytnio mnie to nie zdziwiło. Jednak narodził się we mnie niepokój. Wyślę go po ciebie.

* * *

- Nic ci nie zrobią, jesteś pełnoletnia. Sama za siebie decydujesz.

- Ale mój ojciec przyjeżdża. - odwróciłam się gwałtownie do Harrego wpadając mu na tors. - Chcąc nie chcąc będę musiała wrócić.

- Rachelle nie będziesz. - złapał mnie za dłonie. - Twój ojciec nie jest aż taki głupi, by robić aferę w penthausie.

Westchnęłam odruchowo spoglądając na śpiącą Lili. Sama od siebie zasnęła na kanapie i mogłam stwierdzić, że to był cud.

- Znasz go i powinieneś wiedzieć, że jest zdolny do wszystkiego. - odsunęłam się o kilka kroków. - Matka dzwoniła do mnie przed chwilą, ale nie odbierałam. Może powinnam do niej oddzwonić? - naprawdę to wszystko robiło się strasznie pokręcone. Gdybym teraz na spokojnie do nich pojechała, może wynegocjowałabym coś. Jeszcze godzinę temu powiedziałam, że moje myśli są absurdem, ale patrząc na to teraz, wiedziałam, że nie wygram.

- Oczywiście, że nie. - parsknął, na co Lili poruszała się niespokojnie. - Posługują się tobą jak marionetką. Nadal chcesz tak żyć?

- Nie chcę kolejnej afery na koniec pierwszego roku.

- Jakiej niby afery? - przeczesał swoje włosy.
Och, na serio miałam mu tłumaczyć wszystko po kolei? Miałam nadzieję, że zrozumie moje słowa.

- Zakończenie liceum. - mruknęłam jedynie i usiadłam obok obudzonej już Lili. Nie patrzyłam na Harrego, więc nie mogłam dostrzec co maluje się na jego twarzy. Ale do cholery, bałam się, że znowu mnie ktoś ośmieszy tym razem przy większej liczbie ludzi. Wtedy już naprawdę nie wiedziałabym co robić.

- Rób co chcesz. - schował telefon do kieszeni i ruszył do drzwi.

Okej...

- Gdzie ty idziesz? - z Lilą na rękach patrzyłam jak ubiera buty i poprawia włosy w lusterku.

- Wrócę późno, nie czekaj na mnie.

- Har - wyszedł.

Wypuściłam ze świstem powietrze wracając do salonu.
Wszystko zaczynało się powoli walić.


Tremor (third book) H.S✅Where stories live. Discover now