》- 05

5K 349 7
                                    

- Może powinienem wyjechać? Nie złapaliby nas gdybym uciekł za granicę. - mrukną Harry kiedy siedzieliśmy w salonie. Kołysałam miarowo łóżeczkiem Lili, która teraz zapadała w sen. 

- Tak nie wolno Harry. - spojrzałam na niego, ale on wzrok utkwiony miał  w kawie. - Na pewno by cię złapali, w dodatku dostałbyś jakąś karę.

- To co mam niby zrobić? Tak po porostu się poddać? - jego głos był spokojny. Chociaż nie było po nim widać, wiedziałam, że cierpiał. - Wynająłem adwokata, ale on powiedział, że i tak nie wygram sprawy chociaż bardzo bym się starał.

Westchnęłam chwytając kocyk i nakrywając nim śpiącą Lili. Usiadłam na fotelu dopijając do końca kawę, którą zrobiłam wcześniej. Naprawdę chciałam pocieszyć Harrego, powiedzieć mu, że wszystko będzie dobrze, ale nie chciałam robić mu nadziei. Wiedziałam, że ma marne szanse. Powiedziałam mu nawet by pogodził się z rodziną, ale on wykluczył tę opcję. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i znieruchomiałam. 

20:30

- Powinnam już się zbierać. - wstałam, pośpiesznie chwytając swoją marynarkę. Harry również się podniósł, a jego kości dały o sobie znać. Skrzywiłam się lekko.

- Odwieźć cię?

Popatrzyłam na niego porozumiewawczo. Cały czas zapominał o Lili.

- Ja naprawdę się staram. - mrukną do siebie podążając po telefon. - Zamówię ci taksówkę. 

Nie protestowałam. Czekałam cierpliwie, aż skończy rozmawiać. Skubała paznokcie w zamyśleniu, poza tym martwiłam się, że Nadia już wróciła, a mnie nie było w pokoju. Nie miałam żadnych połączeń od niej, co mnie lekko uspokajało. Może była u Markusa.

- Będzie za klika minut. - oznajmił po chwili. Skinęłam głową podchodząc do drzwi by założyć buty. Czułam, że idzie za mną. - Przyjdziesz jutro?

Podniosłam głowę napotykając jego wycieńczone oczy. Nie miały tej rażącej barwy co kiedyś. 
Nerwowo założyłam pasemko włosów za ucho.

- A chcesz żebym przyszła? - jego pytanie było wyzute z jakichkolwiek emocji, więc nie wiedziałam czy chciał mnie tu widzieć czy nie. Naprawdę nie zamierzałam się narzucać, gdybym mu przeszkadzała.

- Jasne. - powiedział niemal od razu. - Dzięki rozmowie z tobą nie wariuję do końca.

Prawda była taka, że Harry wszystko dusił w sobie. Nikt nic nie wiedział, bo nikomu nie mówił. Może to i lepiej, unika durnych plotek. Jednak dobrze wiedziałam, że powoli to wszystko go przerastało. Nie dawał sobie rady z niczym. Przestał chodzić na wykłady, staż i Lili nie była pilnowana, bo załatwiał sprawy związane z jej adopcją. Miałam jasny dowód tego, kiedy tutaj przyszłam.

- Poza tym ogarnęłaś mi trochę mieszkanie i zajęłaś się Lili. Naprawdę ci dziękuję.

To był najgorszy moment jaki mogły wybrać moje rumieńce. Tak po prostu się zaczerwieniłam i musiałam od razu zareagować, by tego nie widział.

- Nie ma za co. - westchnęłam. - Muszę już iść, to do jutra. 
Kiwną głową, a ja wyszłam z jego apartamentu. 

*  *  * 

< Następny dzień >

Zwlekłam się z łóżka słysząc budzik. Otworzyłam oczy z nadzieją, że Nadia będzie spała na łóżku obok jednak jej nie było. Ja naprawdę się zastanawiałam czy nie zapomniała o mnie. Nie chciałam do niej dzwonić i robić z siebie dramatycznej dziewczyny, która chce przypomnieć o swoim istnieniu przyjaciółce. Jednak mimo wszystko było mi przykro, że zostawiła mnie dla Markusa. Cały czas gderała mi nad uchem i odganiała ode mnie chłopaków mówiąc, że mam z nią spędzać czas a nie z nimi. Kiedy jednak pojawił się Markus sprawy przybrały całkiem inny wyraz.

Na zajęcia dotarłam punktualnie. Jak się okazało Nadii nie było na wykładach od początku tygodnia. Naprawdę miałam złe przeczucia. Przez te godziny myślałam o Harry i Lili, bo naprawdę znajdowali się w krytycznej sytuacji bez wyjścia. Harry był za bardzo uparty by pogodzić się z rodziną, co być może pomogłoby w zatrzymaniu ze sobą Lili. Naprawdę polubiłam tą małą dziewczynkę, która w ogóle nie była podobna do swojego brata. Bardziej przypominała i ojca Harrego, to on miał oczy w kolorze morza. 

Nie wiem czy na szczęście czy nieszczęście spotkałam Eryca. Uśmiechał się do mnie szeroko, kiedy zatrzymałam się, by do mnie doszedł. 

- Hej, jak tam? - zapytał od razu.

- Dobrze. Zostały mi jeszcze dwa wykłady, na razie mam przerwę.

- Mi też jeszcze trochę zostało. Zapierdol na maxa. 

- Zobaczysz, jeszcze będzie z ciebie najlepszy dziennikarz. - poklepałam o po ramieniu, a ten oddał mi uśmiechem. - Umm... widziałeś może Nadię gdzieś całkiem przypadkiem? - musiałam o to zapytać. - Pytam tak po prostu, bo wiem, że jest z Markiem, ale czy dzisiaj była na zajęciach?

- Nie. - zmarszczył brwi. - Nie widziałem, z resztą byłoby trudno. Chodzi na inny uniwerek.

Westchnęłam cicho sprawdzając swój telefon.

- Spokojnie, na pewno jej nie zabił.

- Nawet nie żartuj. - posłałam mu piorunujące spojrzenie, ale zaraz później zaśmialiśmy się.

- Jest dużą dziewczynką, chyba wie co robi.

- Ostatnio zrobiła się jakaś dziwna. - wykrzywiłam twarz. - Naprawdę jej nie poznaję. Brakuje jeszcze tego by się wyprowadziła.

- Za niedługo powinno jej przejść. Teraz jest taki czas, że jara się nim za bardzo.

- Za bardzo. - powtórzyłam ciszej.

Potarł moje zimne ramiona i uśmiechną się na pożegnanie. Eryc stał się inny, bardziej wyluzowany. Nadia stała się inna, bardziej mnie od siebie odpychała. Już chyba wolałam, kiedy było jak na początku. Kochającego i natrętnego Eryca i wspaniałą Nadię jako przyjaciółkę. 
Spojrzałam na zegarek na nadgarstku. Miałam jeszcze trochę czasu więc poszłam na kawę. Powolnym krokiem szłam wzdłuż chodnika patrząc się na boki. Jedni szli, drudzy biegli, trzeci klęczeli i opłakiwali coś, a jeszcze inni kłócili się. Taki codzienny dzień tutaj. 

Odwróciłam pochopnie głowę, kiedy usłyszałam śmiech dziecka. Skojarzył mi się on z Lili i mimowolnie mój wzrok powędrował na park.  I naprawdę tam była. Z Harrym. Kupiłam dwie kawy  i nie myśląc długo przeszłam przez ulicę, a następnie po cichu podeszłam do nich. W sensie do ławki na której siedział Harry i przyglądał się bawiącej Lilce. Usiadłam obok niego i dopiero wtedy odwrócił  wzrok w moją stronę. 

Zaskoczenie.

To jedyne co mogłam wyczytać z jego twarzy.

- Hej. - mruknęłam podając mu papierowy kubek. 

- Dzięki. - zmarszczył brwi odbierając ode mnie kawę. - Miło, że przyszłaś.

Uśmiechnęłam się lekko do niego i właśnie wtedy zawibrował mój telefon. Na szybko spojrzałam na ekran i ze zdumieniem odkryłam, że to Nadia.

Tremor (third book) H.S✅حيث تعيش القصص. اكتشف الآن