- Przepraszam, ale muszę odebrać. - mruknęłam odstawiając kawę na ławkę. Skiną głową, a ja pośpiesznie wstałam i przyłożyłam urządzenie do ucha.
- Tak? - odchrząknęłam, kiedy usłyszałam jak wielką chrypę miałam. Naprawdę cieszyłam się, że Nadia w końcu się odezwała.
- Czy jesteś teraz w parku i stoisz obok wielkiego dębu? - jej głos był dziwny, jakby była poddenerwowana. Zmarszczyłam brwi odruchowo rozglądając się.
- Tak.
- A niedaleko ciebie jest ławka z Harrym, na której chwilę temu siedziałaś?
- Nadia o co ci chodzi? - byłam zła, że gra ze mną w takie coś.
- Jak to o co? Jak możesz się z nim spotykać? - prawie krzyczała. Jeszcze raz porozglądałam się chcąc ją dostrzec, ale nigdzie jej nie było.
- Dzwonisz tylko po to, by powiedzieć mi, żeby przestała to robić?
Ona powoli robiła się żałosna.
- Tak, wracaj do akademika, zacznij odrabiać zadania albo coś.
Zaśmiałam się sztucznie z jej rozkazu. Moje serce kuło na ton jakim mówiła te słowa.
- Nie widziałyśmy się przez tyle dni, a ty teraz dzwonisz i mówisz mi co mam robić?
- Nie chcę by znowu cię zgwałcono, czy to tak trudno zrozumieć?
Przegięła. Zacisnęłam mocno wargi i pomimo iż cały czas terapeutka powtarzała mi bym próbowała lekceważyć słowa, które przypominały mi o gwałcie, teraz nie mogłam. Nadia powiedziała mi to w prost, jakby celowo chcąc zadać mi ból.
Nagle poczułam uścisk na nogach, a kiedy spojrzałam w dół dostrzegłam śmiejącą się Lili.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia? Bo naprawdę mam ważniejsze zajęcia. - nie chciałam do tak zbywać Nadii, ale sama się o to prosiła. Miałam nadzieję, że po tym telefonie będzie wszystko po staremu...
- Na przykład zajmowanie się jego dzieckiem?
Otworzyłam mimowolnie usta. Była wściekła. Nie miałam pojęcia czy ktoś podmienił moją Nadię, czy po prostu zrobiła się taka spotykając się z Markiem.
- To jego siostra.
Zaśmiała się donośnie, przez co przeszły mnie ciarki.
- Tak ci powiedział?
- Okej, kończę, bo naprawdę mam dość tej rozmowy. - nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się. Schowałam telefon do kieszeni i po wzięciu głębokiego oddech, wzięłam Lili na ręce.
- Coś nie tak? - głos Harrego nie zmienił wcale brzmienia. Nadal był zachrypnięty tak jak wczoraj. Poza tym worki pod jego oczami dawały do zrozumienia, że miał zerwaną nockę.
- Nie. - mruknęłam siadając obok niego. Podał mi moją kawę, którą od razu wzięłam. Nie miałam pojęcia o czym miałam z nim rozmawiać, poza tym Nadia wkurzyła mnie swoim telefonem. Darowałaby sobie i po prostu powiedziałaby mi to w twarz w akademiku. Jednak sęk był taki, że nie wiadomo czy miała zamiar do niego wracać.
- Jak się czujesz? - nie wiem dlaczego zadałam to pytanie. Po prostu mi się wyrwało, a kiedy na mnie spojrzał udałam, że poprawiam bluzkę Lili.
- Nijak. - westchną. Przynajmniej odpowiedział, a nie wyśmiał mnie. - Musiałem z nią wyjść, bo nie dawała mi żyć.
Lili spojrzała na niego marszcząc zabawnie brwi i wydymając usta. Harry jednak nie zareagował na jej zaczepkę. Za bardzo pochłonięty był swoimi myślami. Martwił się.
YOU ARE READING
Tremor (third book) H.S✅
FanfictionCzy chciałbym zbyt wiele żeby nie być sam? Czarne i białe to nie tylko ja. Idę po swoje, bo to nie wstyd gonić marzenia przebijając głową nieba błękit. Zaraz przyjdzie noc po nas. Zaraz upłynie czas, takie same masz sny ty i ja - nie chcę wiele, ch...