》- 06

4.7K 358 7
                                    

- Przepraszam, ale muszę odebrać. - mruknęłam odstawiając kawę na ławkę. Skiną głową, a ja pośpiesznie wstałam i przyłożyłam urządzenie do ucha.

- Tak? - odchrząknęłam, kiedy usłyszałam jak wielką chrypę miałam. Naprawdę cieszyłam się, że Nadia w końcu się odezwała.

- Czy jesteś teraz w parku i stoisz obok wielkiego dębu? - jej głos był dziwny, jakby była poddenerwowana. Zmarszczyłam brwi odruchowo rozglądając się.

- Tak. 

- A niedaleko ciebie jest ławka z Harrym, na której chwilę temu siedziałaś?

- Nadia o co ci chodzi? - byłam zła, że gra ze mną w takie coś.

- Jak to o co? Jak możesz się z nim spotykać? - prawie krzyczała. Jeszcze raz porozglądałam się chcąc ją dostrzec, ale nigdzie jej nie było.

- Dzwonisz tylko po to, by powiedzieć mi, żeby przestała to robić?

Ona powoli robiła się żałosna.

- Tak, wracaj do akademika, zacznij odrabiać zadania albo coś.

Zaśmiałam się sztucznie z jej rozkazu. Moje serce kuło na ton jakim mówiła te słowa. 

- Nie widziałyśmy się przez tyle dni, a ty teraz dzwonisz i mówisz mi co mam robić?

- Nie chcę by znowu cię zgwałcono, czy to tak trudno zrozumieć?

Przegięła. Zacisnęłam mocno wargi i pomimo iż cały czas terapeutka powtarzała mi bym próbowała lekceważyć słowa, które przypominały mi o gwałcie, teraz nie mogłam. Nadia powiedziała mi to w prost, jakby celowo chcąc zadać mi ból.

Nagle poczułam uścisk na nogach, a kiedy spojrzałam w dół dostrzegłam śmiejącą się Lili.

- Masz coś jeszcze do powiedzenia? Bo naprawdę mam ważniejsze zajęcia. - nie chciałam do tak zbywać Nadii, ale sama się o to prosiła. Miałam nadzieję, że po tym telefonie będzie wszystko po staremu...

- Na przykład zajmowanie się jego dzieckiem?

Otworzyłam mimowolnie usta. Była wściekła. Nie miałam pojęcia czy ktoś podmienił moją Nadię, czy po prostu zrobiła się taka spotykając się z Markiem.

- To jego siostra.

Zaśmiała się donośnie, przez co przeszły mnie ciarki.

- Tak ci powiedział?

- Okej, kończę, bo naprawdę mam dość tej rozmowy. - nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się. Schowałam telefon do kieszeni i po wzięciu głębokiego oddech, wzięłam Lili na ręce.

- Coś nie tak? - głos Harrego nie zmienił wcale brzmienia. Nadal był zachrypnięty tak jak wczoraj. Poza tym worki pod jego oczami dawały do zrozumienia, że miał zerwaną nockę.

- Nie. - mruknęłam siadając obok niego. Podał mi moją kawę, którą od razu wzięłam. Nie miałam pojęcia o czym miałam z nim rozmawiać, poza tym Nadia wkurzyła mnie swoim telefonem. Darowałaby sobie i po prostu powiedziałaby mi to w twarz w akademiku. Jednak sęk był taki, że nie wiadomo czy miała zamiar do niego wracać.

- Jak się czujesz? - nie wiem dlaczego zadałam to pytanie. Po prostu mi się wyrwało, a kiedy na mnie spojrzał udałam, że poprawiam bluzkę Lili.

- Nijak. - westchną. Przynajmniej odpowiedział, a nie wyśmiał mnie. - Musiałem z nią wyjść, bo nie dawała mi żyć.

Lili spojrzała na niego marszcząc zabawnie brwi i wydymając usta. Harry jednak nie zareagował na jej zaczepkę. Za bardzo pochłonięty był swoimi myślami. Martwił się.

Tremor (third book) H.S✅Where stories live. Discover now