》- 21

4.8K 364 13
                                    

- Skąd to wiesz? - zadałam pytanie cały czas oglądając zdjęcia. Oczywiście leżące na ławie, bo Lili powiedziała, że jeśli wypuszczę ją z ramion nie będzie spała. A tak teraz słodko pochrapywała na moich rękach. Oczywiście Harry kazał mi ją odłożyć, bo jak to uznał 'jest za ciężka', ale wcale mi nie przeszkadzała. Naprawdę pokochałam Lili.

- Mam znajomego w policji.

Byłam zdziwiona, że to wszystko działo się tak jakby za moimi plecami. Nic o tym nie wiedziałam, i gdyby Harry nie raczył mi powiedzieć, żyłabym w niewiedzy. Przeszedł mnie dreszcz jak sobie pomyślałam, że rodzice mogliby teraz ukarać jakoś Louisa. Oczywiście nie przeszkadzało mi to, ale nie chciałam wywlekać teraz tego na wierzch. Było minęło, chociaż i tak od Stylesa wiedziałam, że Louis miał wtyki, dlatego nie został ukarany.

- Podszedł do nas dzisiaj jak rozmawiałam z Olgą.

Harry podniósł wzrok z kubka kawy na mnie. Nie powinien pić jej w takich ilościach. Dziwiłam się, że w ogóle zasypiał w nocy.

- Słyszałem, że chodzą ze sobą. - powiedział to jakby z obrzydzeniem.

- Tak, słyszałam. - oparłam się o oparcie sofy. - Dlaczego już się tak nie kolegujecie jak wcześniej?

Harry chwilę się nie odzywał.

- Wszystko związane jest z końcem roku szkolnego Rachelle, chyba domyślasz się o co chodzi. - przełknęłam nerwowo ślinę spuszczając wzrok na Lilę. Wspominał mi kiedyś, że chciał wycofać to wszystko, ale Louis i tak zrobił swoje. Dlatego zostałam upokorzona.

- Wiem, że nie powinnam pytać - zaczęłam jakiś czas później podnosząc na niego wzrok. - ale um... jak doszło do tego um... że twoi rodzice...

- Nie żyją? - powoli skinęłam głową. Byłam zaskoczona tym jak gładko przyjął pytanie. - Wpadli w poślizg. Samochód dachował, aż w końcu uderzył w drzewo. Nie mieli szans.

Zagryzłam dolną wargę czując łzy w kącikach oczu.

- Przykro mi.

- Nie powinno. Dostałem za swoje. - uśmiechną się smutno spuszczając wzrok na kubek z kawą. Nie wytrzymałam. Po prostu wstałam i nim się spostrzegłam siedziałam już na jego kolanach i mocno go do siebie tuliłam. - Naprawdę lubię się przy tobie budzić.

Uśmiechnęłam się lekko odgarniając mu włosy z twarzy.

- A tak apropo budzenia, chyba powinniśmy się kłaść. - spojrzałam odruchowo na zegarek. Było ostro po jedenastej, a Harry wrócił padnięty. Dobrze, że jutro była sobota.

- Tylko jeśli będziesz spała ze mną.

- A mam inny wybór?

Poczułam pocałunek na kości barkowej.

- Szybko poszło. - zaśmiał się podnosząc na mnie wzrok. Byłam zapatrzona w jego oczy i nawet nie spostrzegłam się, kiedy nagle wstał i podniósł mnie razem z Lili.

- Harry. - zapiszczałam chicho trzymając mocniej małą. Oblał mnie zimny pot na myśl, że mogła mi spaść. Po chwili ułożył już nas na łóżku. Byłam przebrana w piżamę tak jak Lili. Harry jednak musiał wziąć prysznic. Weszłam pod cieplutką kołderkę nakrywając nas obydwie. Próbowałam zasnąć, ale mój mózg czekał na niego. A może co inne?

Jakiś czas później światło zostało zgaszone, a materac ugiął się pod jego ciężarem.

- Gdzie tam uciekłaś. - mrukną ochryple przyciągając mnie bardziej na swoją stronę. Poczułam mrowienie na całym ciele. Mimo wszystko ten nawyk został mi odkąd się poznaliśmy-uwielbiałam jak mnie dotykał.

Moje serce biło głośno kiedy położył głowę tuż za moją. Nie wspominając o opiekuńczej ręce na talii. Czułam się tak cholernie przyjemnie.

- Muszę jutro jechać załatwić jakąś formalność z moim domem w Denver. - powiedział cicho. Powoli skinęłam głową.

- O której?

- Przed jedenastą. Nie zajmie mi to długo.

- Nie musisz się śpieszyć, ja w tym czasie pójdę z Lili do parku. Już od tygodnia mnie męczy. - westchnęłam odruchowo całując ją w czoło.

- Nie wiem co bym bez ciebie zrobił. - przyciągną mnie bliżej o ile w ogóle było to możliwe.

Nic już nie odpowiedziałam. Nie musiałam czekać długo, by usłyszeć jego ciche pomruki pochrapywania. Zasnął, a ja z bijącymi się myślami nie zmrużyłam oka przez pół nocy. Jednak później całkowicie odpłynęłam.

* * *

< Następny dzień >

- Ohoho. - mruknęłam patrząc na zegarek. 10:30.

Lili ani Harrego nie było obok. Za to z kuchni dochodziły odgłosy śmiechu, więc nie musiałam ich długo szukać. Wiedziałam, że wyglądam jak jakiś nie wypierzeniec, ale naprawdę nie miałam ochoty iść jeszcze się uczesać. Po prostu ogarnęłam je na oślep i zrobiłam siku. Po umyciu rąk ruszyłam do pomieszczenia w jakim się znajdowali.

Harry był całkowicie ubrany i jak mi się zdawało kończył robić omlety. Przycisnęłam palec do ust pokazując by Lili nie zdradzała, że już wstałam. Zachichotała i uderzyła plastikową łyżką o stolik. Styles się odwrócił.

- Już się bałem, że coś ci się stało. - uśmiechnął się, a ja z westchnieniem usiadłam na krześle. - Dzień dobry.

- Dzień dobry. - patrzyłam jak jego mięśnie poruszają się pod koszulką. Ślinka mi ciekła kiedy nakładał dania na dwa talerze. Jeden dla Lili, jeden dla mnie.

- Smacznego. - nachylił się nade mną stawiając jeden z nich i byłam kompletnie zdezorientowana, kiedy tak po prostu mnie pocałował. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale nadal czułam się z tym tak dziwnie. - Naprawdę muszę lecieć. Lili - spojrzał na siostrę - pilnuj Rachelle.

Ta zaśmiała się, a on machając nam ręką na pożegnanie wyszedł z domu.

Lili miała dzisiaj wyjątkowo dobry humor. Nawet ubrałam ją w to co chciałam. Oczywiście wspomniałam coś, że idziemy do parku, dlatego była taka potulna. Wpakowałam ją w wózek, wzięłam mleko, zabawki, piłkę i kilka innych potrzebnych rzeczy. Wychodząc z penthausa owinęło nas ciepłe powietrze. Dzień też zapowiadał się świetny. Wzięłam głęboki wdech i z uśmiechem na ustach ruszyłam do parku. Niedługo później wyciągałam już wierzgającą nogami Lili z wózka. Dałam jej piłkę i zaczęła kopać ją jak szalona. Bawiłam się z nią powodując jej uśmiech i zapewne ten dzień byłby udany, gdybym nie spostrzegła mojej matki i Nadii zbliżających się w moim kierunku.


Tremor (third book) H.S✅Where stories live. Discover now