》- 11

4.3K 350 5
                                    

W powietrzu wisiało napięcie, kiedy obydwoje siedzieliśmy w moim pokoju i wymienialiśmy zdania, które były bardzo istotne w sprawie.

- Chyba zdajesz sobie sprawę, że to nie będzie takie łatwe. - powiedział szukając coś w swoim telefonie. Zapewne numeru telefonu.

- Wiem, dlatego twoim zadaniem jest zrobienie by było to łatwe.

Popatrzył na mnie dziwnie z wargami ułożonymi w jednej linii. Czułam się jakbyśmy zamienili się miejscami, ja dyktowałam mu co ma robić, a on posłusznie musiał to wykonać. Nie wiem, ale było mi z tym świetnie. Pomijając dobijającą część o tej kobiecie w jego gabinecie.

Widziałam, że chciał już coś powiedzieć, dopiec mi, ale nie mógł. Wycofał się skupiając wzrok na ogromnym wyświetlaczu. I dobrze, znowu bym mu przypomniała co widziałam, gdyby było inaczej.

- Lepiej by było gdybym z nim porozmawiał. - mruknął spoglądając na mnie. Już to widziałam, Harry rozmawiający z moim ojcem. To chyba nie szło w parze. Jednak ja nie byłam zbytnio zaznana w jego sprawach i chyba to by był najlepszy pomysł. 

- Zrobisz to gdy odwieziesz mnie do akademika, czyli jutro. 

Znowu wydałam polecenie, a on nawet się nie sprzeciwił. 

- On pracuje gdzieś?
Wydawało mi się, że to on powiedział z obrzydzeniem.

- Ma płatny staż.

- Gdzie?

- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. A tak nie wypytywałam się go szczegółowo. Nawet nie było na to okazji. 
Znowu nie oddałam mu bransoletki. 
Cholera.

- Jak mi wiadomo - przerwał na westchnienie. Zirytowane westchnienie. - Ten dom, i dom jego dziadka jest jemu przepisany, co wiąże się też z majątkiem.

- Co to oznacza? - zmarszczyłam brwi.

- Jeszcze nic, ale będzie to istotne w rozprawie. A właśnie - spojrzał na mnie. Mimo wszystko przeszedł mnie dreszcz. - ile opuścił rozpraw?

Dużo.

Wzruszyłam ramionami w niewiedzy.

- Dobra, więc zadzwonię do mojego przyjaciela. Powiem mu co wiem na chwilę teraźniejszą, jednak nie obiecuję ci, że to się uda. - wstał.

- Porozmawiasz jeszcze z Harrym.

- Powinnaś wiedzieć, że ma dość małe szanse, jeśli w grę wchodzi jego rodzina, która ma o wiele lepsze warunki.

- Dlatego - również wstałam - twoja w tym głowa by się udało. Nie wiem co masz zrobić, ale Harry musi dostać Lili.

Nie chciałam mówić do niego tak ostro, zważywszy na to, że nasze stosunki jeszcze bardziej się pogorszą, ale do cholery teraz miałam szansę. On mógł wszystko, gdyby tylko chciał. Korona mu z głowy nie spadnie jeśli trochę się pomęczy i porozmawia z odpowiednimi osobami. Poza tym teraz, kiedy to ja mam teoretycznie władzę, przypomina mi się wszystkie złe rzeczy, które mi robił. Motywują mnie by nie odpuszczać mu tak bardzo. Oczywiście, że nie powiem mamie, jednak on nie jest o tym zbytnio przekonany. 
I dobrze.

Próbował nawet przekupić mnie pieniędzmi. Posunął się aż do takiego stopnia...

- Wróciłam!

Oboje zesztywnieliśmy na głos mamy z dołu. Jego twarz była bladsza niż zawsze dlatego chwyciłam go za ramię.

- Nie mów jej, ja to zrobię, tylko w odpowiednim czasie i...

- Wiem, to nie moja sprawa. - przerwałam mu ze zmarszczką między brwiami. - Jednak pamiętaj na co się zgodziłeś. 

- Pamiętam.

Skinęłam głową i jako pierwsza wyszłam z pokoju. Mama od razu mnie przywitała wyciągając z koszyka jedzenie od babci. O konfitury, uwielbiam. Zaprzestała swojej czynności, kiedy tata zszedł z ostatniego schodka. Pocałowała go tak jak zawsze i objęła na przywitanie, a ja odwróciłam wzrok. I pomyśleć, że jeszcze wczoraj mieli rocznicę.

- Mam dla was ciasto, gwarantuję, że nie będziecie mogli przestać je jeść. Babcia sama piekła. - kobieta wyciągnęła ciasto z koszyka i ukroiła mnie i tacie. Wzięłam talerzyk i łyżeczkę.

- Zjem na górze. - mruknęłam udając się na schody.

- Coś się stało? - zapytała zmartwiona.

- Nie, dlaczego?

- Jesteś smutna.

- Nie, wydaje ci się. - wymusiłam uśmiech. W moim pokoju odstawiłam talerzyk na biurko i od razu chwyciłam telefon. 

25 nieodebranych połączeń od Harrego.

Super.

Z westchnieniem wybrałam jego numer i czekałam aż odbierze. I odebrał za pierwszym razem.

- Przepraszam, że nie odbierałam, ale nie miałam zbytnio czasu.

- Nic się nie dzieje, po prostu zwariowałem już ze sto razy i nabawiłem się nerwicy.

Wywróciłam oczami.

- Mam dobrą wiadomość. - mimowolnie się uśmiechnęłam. Harry zamilkł na chwilę i byłam zmuszona do kontynuowania. - Mój ojciec zgodził się coś wskórać w sprawie adopcji.

- Naprawdę? - był zszokowany. Gdyby tylko wiedział dlaczego. Westchnęłam smutno.

- Tak, przygotuj się, bo w niedzielę chce z tobą rozmawiać i dowiedzieć się więcej w tej sprawie. 

- Chce ze mną rozmawiać?

- Tak wiem, to dziwne, ale sam mi to zaproponował.

Harry znowu milczał. Wiedziałam, że analizuje wszystko po kolei. Chciałam mu powiedzieć, by jakoś zbytnio nie zamartwiał się tym, że mój ojciec będzie z nim rozmawiać, ale to Harry. On i tak zrobi co uważa.

- Boże kocham cię po prostu. - moje serce stanęło. Chociaż wiedziałam, że mówi to żartobliwie, na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. - Nie wiem jak mam ci za to dziękować. 

Musiałam odetchnąć głębiej by kontynuować.

- Cieszę się, że mogłam pomóc. 

- Lepiej już zacznę szykować złoto. - mrukną cicho, i usłyszałam, że się przemieszcza. Zmarszczyłam brwi.

- Po co?

- Mówiłem wcześniej, że jeśli coś załatwisz wycałuję cię całą i obsypię złotem, nie pamiętasz?

Och.


Tremor (third book) H.S✅Where stories live. Discover now