》- 17

4.6K 328 3
                                    

Obudziłam się przez brak powietrza. Otworzyłam zdezorientowana oczy, gotowa by oddychać przez buzię. Jednak sprawcą tego wszystkiego była śmiejąca się Lili. Zatkała mi nos swoją rączką, za dużo filmów. Zaczęła śmiać się bardziej, kiedy powaliłam ją na łóżko oczywiście delikatnie i zaczęłam łaskotać. Przy tym nie mogłam się nie uśmiechnąć, zwłaszcza jak wołała Harrego o pomoc. To było słodkie, a kiedy drzwi się otworzyły obydwie zaprzestałyśmy swoich czynności.

- Co tu się dzieje? - głos Harrego był poważny, jednak ja wiedziałam, że udaje.

- Nic, rozmawiamy sobie. - mruknęłam trąc oczy. Lili wykonała jakiś ruch i popatrzyła na mnie gniewnie.

- Latuj. - zawołała, ale zatrzymałam ją ręką kiedy chciała ode mnie pobiec. W pokoju rozdźwięczał się jej śmiech, przez co Harrego usta delikatnie się wygięły.

- Śniadanie już prawie skończone. - spojrzał na mnie. Cholera, zapewne wyglądałam jak wielkie nieszczęście. Odruchowo poprawiłam włosy i grzywkę, która żyła własnym życiem. 

- Okej, przyjdziemy za chwilkę. - skinęłam i przytrzymałam Lili, która pomagała mi przyklapać włosy. Harry zaśmiał się na odchodne i wyszedł. Spojrzałam na zegarek z myślą, że nie pójdę na zajęcia, bo nie mam już czasu, ale jak się okazało była za dziesięć siódma. Zajęcia mam od dziewiątej więc była szansa, że zdążę. Przewróciłam się na drugi bok i zastygłam w bezruchu. Miejsce obok było wygniecione i ciepłe. Jak dobrze pamiętam, spałyśmy z Lili wtulone w siebie i zajmowało to nam tylko jedną połowę, no dobra nawet mniej. Czyżby Harry spał z nami?

Myłam na szybko głowę, kiedy Lili bawiła się misiami w łazience na dywaniku. Wytarłam włosy ręcznikiem i rozczesałam szczotką Harrego. Miałam nadzieję, że nie będzie zły. Za szampon też.

Nałożyłam puder i wytuszowałam rzęsy. Założyłam ubranie w wczoraj i z małą ruszyłam do jej tymczasowego pokoju. Powinien tutaj posprzątać, bo można się zabić o klocki. Lili zapierała się rękami i nogami by się nie kąpać, więc odpuściłam. Przebrałam ją i zrobiłam jednego kucyka na czubku głowy. 

- Chodź. - mruknęłam, kiedy patrzyła na siebie w lusterku. Była śliczna. W podskokach dobiegła do mnie i dała mi rączkę. Weszłyśmy do kuchni czując cudowny zapach.

- Naleśniki. - Lili zaklaskała w dłonie podnosząc do mnie rączki. Usadziłam ją na jej krześle i nie musiałam prosić dwa razy by sama zaczęła jeść. Wzięła swój plastikowy widelec i jadła.

- Dziękuję. - szepnęłam, kiedy Harry postawił przede mną talerz z jedzeniem. Wyglądały przepysznie. - Ale to za dużo, nie zjem tyle.

- Schudłaś Rachelle, to ma gwizdnąć. - posłał mi ostrzegawcze spojrzenie. Jednak w jego oczach były przebłyski rozbawienia.

Naprawdę denerwowało mnie to, że każdy zwracał mi uwagę o schudnięciu. Przecież ja nie schudłam do cholery. Nic nie zmieniłam, ani nie odstawiłam.

- Na którą masz staż? - zmieniłam temat, kiedy usiadł na wprost mnie. Chwyciłam syrop i oblałam nim moje naleśniki.

- Tak jak zawsze, idę na piętnastą. - zmarszczył brwi. - Nie będziesz mogła zjąć się Lili?

- Nie, nie po prostu się pytam.

Skinął głową biorąc kolejny kęs do buzi. 

- Doble, doble, doble. - Lili machała nóżkami z pełną buzią. Wytarłam jej usta serwetką, by znowu zajęła się jedzeniem.

- Odwieziemy cię do akademika, zapewne chcesz jeszcze zdążyć na zajęcia. 

- Um... tak, ale mogę jechać taksówko to niedaleko i mam...

- Nie, odwiozę cię chociaż raz. Naprawdę muszę zacząć ci się odwdzięczać.

- Nie musisz Harry.

- Jednak zastanów się nad tą kwestią. - spojrzał na mnie. - Po zajęciach gonisz do akademika, by zdążyć zająć się Lili, a możesz spokojnie od razu przyjść tutaj. Jak się wprowadzisz będzie nam wszystkim łatwiej.

Jedzenie stanęło mi w gardle.

- To chyba zły pomysł.

- Spędzasz tu teraz najwięcej czasu. Poza tym w każdej chwili Nadia może coś odpierdolić, naprawdę chcesz ryzykować? - zamilkł na chwilę lustrują mój wyraz twarzy. Moje uszy poczerwieniały, nie mam pojęcia dlaczego. - Ten apartament jest duży i jeśli potrzebujesz będziesz miała swój własny pokój.

- Rodzice by mnie zabili. - czy ja w ogóle rozważałam jego propozycję?! 

- Proszę, zastanów się. - wstał by dać do zlewu brudne naczynia.

*  *  *

- Max świętuje. - szepnęła Olga na wykładzie. Popatrzyłam na nią zdezorientowana, a ta wywróciła oczami. - No ma urodziny i idą prawie wszyscy.

- Jaki Max?

- Nie znasz Maxa Jusses? - patrzyła na mnie jak na idiotkę. - Dziewczyno to najbogatszy gość na uczelni.

Och.
Naprawdę mało obchodziły mnie osoby, których nie znałam i nie rozmawiałam.

- Obawiam się, że do tych prawie wszystkich zaliczam się też ja. Nie ma mowy bym gdzieś wyszła.

- Dlaczego? - zrobiła oczy kota.

- Bo nie, nie lubię imprez i - zacięłam na chwilę. - muszę zając się Lili.

- To niech on to zrobi, to w końcu jego siostra. Dlaczego ty masz cierpieć z jego powodu?

- On ma staż i nie, nie cierpię Olga. Po prostu lubię się nią zajmować. - wzruszyłam ramionami.

- Jak chcesz. - wypuściła ze świstem powietrze. - Ale jakbyś zmieniła zdanie, znasz mój numer.

Skinęłam wsłuchując się w słowa profesora.

Wykłady minęły mi i byłam nieźle zdziwiona, kiedy Eryc powiedział do mnie krótki 'Cześć' i poszedł sobie. Tylko tyle? Nie tam, żebym narzekała, czy coś, ale zachowywał się dziwnie. Miałam idiotyczne wrażenie, że z nim będzie tak samo jak z Nadią. Olga musiała coś załatwić, więc odpuściłam sobie naszą kawę i ruszyłam do akademika podrzucając klucze w dłoni. Wjechałam na nasze piętro i otworzyłam drzwi.

Nie byłam przygotowana na to co zobaczę. W ogóle nie byłam przygotowana na Nadię. Chciałam by w końcu wróciła i ze mną porozmawiała, ale teraz po tym incydencie z wczoraj czułam do niej dziwną przepaść.

- Cześć. - mruknęłam wchodząc do środka. Obdarzyła mnie tylko jednym spojrzeniem. - Co robisz?

- A nie widać? Wyprowadzam się.

Och.


Tremor (third book) H.S✅حيث تعيش القصص. اكتشف الآن