》- 20

5K 352 24
                                    

Nie odpowiedziałam mu nic, bo niby po co? Nienawidziłam go.

- Chyba powinnam już iść. - mruknęłam do Olgi.

- Czemu? - chwyciła mnie za nadgarstek, kiedy chciałam się odwrócić i podążyć w swoją stronę. - Myślałam, że zostaniesz i...

- Nie, śpieszę się.

Louis uśmiechał się dziwnie zza Olgi, a ja próbowałam nie podjeść do niego i nie przywalić mu w twarz. Może z krzywym ryjem lepiej wyglądałby niż teraz.

- W takim razie pozdrów Harrego. - westchnęła przygaszona. Było mi jej żal z dwóch powodów: po pierwsze tak ją potraktowałam, a po drugi i chyba najważniejsze była zapatrzona w Louisa jak w jakiś kryształ. Chciałam ją jakoś przed nim ostrzec, ale jak miałam to uzasadnić, jeśli nie wiedziała nic o mojej przeszłości? Chyba, że to on jej powiedział. 

Szłam powolnym krokiem w stronę samochodu Harrego i zanim otworzyłam drzwi mój telefon zawibrował. Miałam dziwne przeczucie, że to nic dobrego. Szybko wdrapałam się na siedzenie i wyciągnęłam telefon z torby.

Mama.

- Tak?

- Czyś ty całkiem zgłupiała? - zmroziło mnie na jej wysoki ton. 

- Co się stało?

Chyba sama się domyślałam...

- Jak mogłaś zrezygnować z pokoju akademickiego i podpisać już te papiery? -  o mało co nie wrzeszczała. Wiedziałam, że prędzej czy później dowie się o tym, tak jak i ojciec, ale już postanowiłam, tak? Nie było drogi powrotnej. - Dlaczego z nami się nie skontaktowałaś, w ogóle po co to zrobiłaś?

Zagryzłam nerwowo wargę patrząc na spadając krople. Świetnie, zaczął padać deszcz.

- Postanowiłam się przeprowadzić.

- Gdzie? Rachelle, do cholery! 

Wzdrygnęłam się licząc na cud. To ca za chwilę miała usłyszeć tylko pogorszy jej już i tak fatalny humor. Z resztą nie miałam pojęcia jak to będzie, gdy usłyszy ode mnie zakazane słowa. Jak zareaguje ojciec?

- Do Harrego.

Zapadła cisza. Słyszałam jak moje serce waliło powoli czekając na jej reakcję.  To nie mogło skończyć się dobrze.

- Ty chyba sobie z mnie żartujesz. - ściszyła głos, zapewne nie mogąc w to uwierzyć. Cholerna przyjaciółka ojca musiała go od razu powiadomić.

- Nie mamo - wzięłam głębszy oddech. - wyprowadziłam się do Harrego.

- Ale jak - urwała biorąc oddechy. Zacisnęłam mocno usta by się nie rozpłakać. Naprawdę bałam się reakcji ojca, nawet jej reakcji się bałam, ale teraz nie mogłam zrobić już nic innego jak czeka na najgorsze. - Ojciec cię zabije jak się dowie.

Zamarłam.

Czyli, że nie wiedział. Zapewne ta kobieta zadzwoniła do mojej matki.

- Masz jeszcze szansę naprawić to wszystko, jeśli jutro nie dostanę telefonu od ciebie i nie powiesz mi, że wszystko...

- Nie powiem ci nic, bo już nie mogę nic zmienić. Pokój został przydzielony komuś innemu. Poza tym to moja decyzja co robię, nie będziecie mi cały czas mówić co mam robić.

- Właśnie, że będziemy, póki dajemy ci pieniądze.

A więc o to chodzi.

- Wprowadziłaś się do chłopaka, nawet nie chcę sobie pomyśleć, co możesz mi powiedzieć za kilka miesięcy.

Ciąża. 

Chodziło jej o ciążę.

- To, że ty zaszłaś przed ślubem, nie znaczy, że ja będę taka sama. - już po kilku sekundach pożałowałam mojej odpowiedzi. Ale do cholery, oni nie mogą całe życie mną dyrygować.

- Jak śmiesz? - ściszyła głos.

Chciałam ją przeprosić i powiedzieć, że mi przykro, ale tylko się rozłączyłam. Potrzebowałam odpocząć od tego wszystkiego.

Do apartamentu weszłam ze skwaszoną miną co zauważyła Lili, bo w połowie drogi do mnie się zatrzymała. Analizowała czy na pewno to dobry pomysł by do mnie iść, ale kiedy wyciągnęłam do niej ręce wyszczerzyła się i wskoczyła mi w ramiona. Nie wiem dlaczego, ale naprawdę czułam się tutaj najlepiej, jakbym znalazła swoje miejsce.

- Gdzie Harry? - szepnęłam jej na ucho stawiając torbę na kanapie. 

- W łazience. - podniosła rączkę i pokazała, że myje zęby.
Jak zawsze.

Skinęłam głową, a ta położyła główkę na moim ramieniu. Coraz bardziej przywiązywałam się do tego dziecka.

Zapukałam delikatnie w drewnianą powłokę, a kiedy usłyszałam coś niewyraźnego otworzyłam drzwi. Harry miał całą buzię w pianie, na co Lili chichotała jak szalona.

- O, już jesteś. - pasta wypadła mu z buzi prosto na kafelki. Zaśmiałam się cicho i musiałam uspokajać Lili bo brakowało mi jeszcze, by Lili zaszła się ze śmiechu.

- Tak, masz pozdrowienia od Olgi. - westchnęłam.

Popłukał usta, wycierając je następnie papierowym ręcznikiem.

- Coś się stało? - podszedł do nas, a ja cofnęłam się by mógł zamknąć drzwi.

- Dzwoniła do mnie matka. - wypuściłam ze świstem powietrze. Harry zmarszczył brwi domyślając się zapewne o co mi chodziło. - Dowiedziała się, że nie mieszkam już w akademiku.

- No i dobrze, jeden problem z głowy. - zgarnął mnie ramieniem bliżej siebie. Mój oddech przyśpieszył.

- Właśnie, że nie. Jeśli mój ojciec się dowie - pokręciłam głową nie mogąc wypowiedzieć już żadnych słów.

- To nic się nie stanie Rachelle, jesteś dorosła i masz mnie do obrony.

Zaśmiałam się smutno wyciągając pudełeczko z kieszeni marynarki. 

- Oświadczasz mi się? - zażartował, na co wywróciłam oczami. 

- To twoje, nawet już nie pamiętam skąd się u mnie znalazła. - zamknęłam oczy czując narastający ból głowy. sSłyszałam jak otwierał pudełeczko, a potem ciche och. Zdezorientowana spojrzałam na niego, kiedy poczułam jak chwyta mnie za nadgarstek. 

- Co ty - urwałam, kiedy zapinał mi swoją bransoletkę.

- To uniseks Rachelle, nie przejmuj się. Na tobie lepiej będzie wyglądać, niż na mnie.

- Ale ona wygląda na drogą i...

- Bo jest droga, ale nic nie równa się z tobą.

Poczerwieniałam aż po cebulki włosów, na co się zaśmiał i jeszcze raz nas przytulił.  Zaprowadził mnie do kuchni, a jego mina spoważniała.

- Kolejna zła wiadomość? - szepnęłam poprawiając sobie na rękach Lili.

- Połowicznie. - westchną wyciągając z koperty zdjęcia. Zmarszczyłam brwi, wyglądały jak policyjne.

- Co to? - chwyciłam jedno i zesztywniałam. To zdjęcia z mojego wypadku. Popatrzyłam na Harrego zdezorientowana, a on westchnął.

- To Louis cię potrącił.


Tremor (third book) H.S✅Where stories live. Discover now