》- 12

4.7K 346 5
                                    

- Rachelle, chodź tu do nas!

Zagryzłam mocno dolną wargę by nie wybuchnąć jeszcze większym płaczem.

- No ej! Mała nie bądź taka!

Poczułam opiekuńcze dłoń Nadii na moich łopatkach.

- Ignoruj to. Po prostu to ignoruj. 

Jak miałam to zrobić? Czułam się jak szmata, a wszyscy którzy widzieli filmik na koniec roku tak właśnie zaczęli mnie traktowali. Cała trzęsłam się z nerwów i błagałam wewnętrznie by to był tylko jakiś głupi koszmar z którego miałam się za chwilę obudzić. Jednak kiedy kolejna fala gwizdów dobiegła do moich uszu dotarło do mnie ze to rzeczywistość. 

- Już idziesz? - gdyby tego wszystkiego było mało Samantha stanęła przede mną skutecznie blokując mi przejście. Nawet pogoda była przeciwko mnie, wiał straszliwy wiatr otulający moje  mokre policzki. Jeśli tak dalej pójdzie jutro będę miała zapalenie spojówek. Jednak nic nie równa się z bólem w klatce piersiowej. - Miałam nadzieję, że porozmawiamy o twojej bieliźnie. - zamarłam - Była taka...

- Spieprzaj. - Nadia pociągnęła mnie za rękę w kierunku bramy. 

-Och. Nie musisz za nią odpowiadać. Chyba ma język w gębie.

Zignorowała wielką gule w gardle oglądając powoli na moje płuca.

- Po tym co widziałem na filmiku to na pewno go ma. - Louis dołączył do niej, a ja naprawdę marzyłam wtedy by umrzeć. Upokarzali mnie pogarszają i tak już moja krucha psychikę.

- Was naprawdę to bawi? - w Nadii zawrzało - Jesteście skończonymi pojebami. Tyle w tej sprawie.

- Kochana nie wkurzaj się tak. - zadrwił - Przejdzie jej tak jak przeszło tobie.

Pobladła. Nie przywiązałam zbyt nie uwagi do tego co mówią, ale jej reakcja była dziwna.

Nie powiedział już nic więcej. Chwycił mnie za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia. Mimowolnie kolejna fala płaczu zalała moje ciało, kiedy ujrzałam jego. Patrzył na cale zdarzenie ze stoickim spokojem. Opierał się o murek i po prostu palił.

- Pójdziemy na policję. - mruknęła do mnie cicho, kiedy usłyszałam wołanie. Znowu mój żołądek się skurczył.

- Nie. - niemal pisnęłam. Nie mogłam pozwolić by moi rodzice się dowiedzieli. I tak byłam skończona. Wszystko co stworzyłam prze ten czas bycia w tej szkole nagle prysło. Cały mój nieśmiały charakter i dobre zachowanie. Bo co teraz muszą sobie myśleć gdy widzieli co wyprawiałam z Harrym. Znowu zrobiło mi się ciemno przed oczami. Dobrze że siedziałam w samochodzie Nadii bo padłabym na ziemię zalewając się łzami.

Co ja zrobiłam ze swoim życiem?

Momentalnie się obudziłam. Moje serce dudniło tak mocno, że czułam jak moje płuco podnosi się pod jego wpływem. Cholera jasna, przetarłam pot z czoła i usiadłam. Zajęło mi chwilę zanim pozbierałam się do kupy i wyszłam z łóżka. Za oknem było ciemno, a zegarek w telefonie wskazywał godzinę dziesięć po drugiej.

Otworzyłam okno, by chłodny wiaterek trochę doprowadził mnie do trzeźwego stanu. Moje tętno było szybkie, jakbym przebiegła masakrycznie długi dystans. Prawda była jednak taka, że ostatnio nie zjawiłam się na kilku wizytach u terapeutki. Miałam dziwne wrażenie, że to przez to zaczynają nawiedzać mnie koszmary. 
A było tak dobrze...

*  *  *

< Następny dzień >

Drzwi skrzypnęły, kiedy ktoś wszedł do pokoju. Powoli otworzyłam oczy dostrzegając... mojego ojca. Nadal nie mogłam przyzwyczaić się, że przychodzi do mojego pokoju. To takie... dziwne.

- Stało się coś? - mruknęłam zaspana i usiadłam na łóżku. Z jego twarzy nie mogłam nic wyczytać, była kamienna tak jak zawsze.

- Jesteś już spakowana?

- Nie, jeszcze muszę pozbierać kilka rzeczy. - zmarszczyłam brwi. - A co?

- Chciałbym, byśmy dzisiaj wyjechali wcześniej. O ile jeszcze zależy ci bym porozmawiał z Harr... z nim.

Patrzyłam na niego uważnie. Znowu to z nim powiedział z obrzydzeniem. Jednak nie chciałam zwracać mu uwagi. I tak cieszyłam się, że chce pomóc. Albo inaczej, musi pomóc.

- Okej. - spojrzałam na zegarek 9:15 - Będę gotowa za dwadzieścia minut.

Skinął głową i wyszedł.  Wypuściłam ze świstem powietrze biorąc się za siebie. Szybki prysznic, i ubranie się. Włosy same mi wyschły podczas biegania po pokoju i zbierania swoich rzeczy. Zamknęłam torbę i postanowiłam wytuszować jeszcze rzęsy. Ojciec od dłuższego czasu nie wkurzał się, że chodzę pomalowana i od razu pomyślałam, że zaczął mnie traktować trochę odrobinę normalniej.

Ruszyłam na dół z walizką, jednocześnie czesząc włosy.

- A mama gdzie? - zapytałam rozglądając się.

- Wyszła na chwilę do sklepu. - mrukną siedząc na fotelu. Przeglądał gazetę, więc postanowiłam mu nie przeszkadzać. Robiłam sobie kanapki, a potem usiadłam na kanapie i jadłam je w ciszy. W pewnym momencie weszła do domu mama. Oboje odwróciliśmy głowy w jej uśmiechniętą twarz, a moje serce ścisło. Odruchowo spojrzałam na ojca, a ten spuścił wzrok. Czuł się z tym okropnie tak jak i ja, ale do cholery próbował ją zdradzić. Gdyby nie ja posunąłby się dalej?

- A co to za torba? - skrzywiła się  widząc mój bagaż. - Jeszcze masz czas do wyjazdu. - popatrzyła na mnie odkładając zakupy.

Wstałam i uśmiechnęłam się lekko do niej.

No Rachelle, wymyśl coś.

- Muszę wcześniej wyjechać, jeszcze coś załatwić.

- W niedzielę?
Cholera.

- Tak, Nadia do mnie dzwoniła i powiedziała, że pójdzie ze mną i... - przerwałam nie wiedząc do dalej powiedzieć.

Nienawidziłam kłamać.

- Ale co załatwić?

- Staż. - dobiegł nas głęboki głos ojca. - Jadę razem z nią, by jej jakoś pomóc.

- Na pierwszym roku? - zmarszczyła brwi. Popatrzyłam zdesperowana na ojca.

- Tak, jest moją córką, dlaczego się dziwisz?

- Naszą. - poprawiła uśmiechając się lekko. Już wtedy wiedziałam, że uwierzyła. 

- Powinniśmy się już zbierać. - ojciec wstał. - Dojedziemy na miejsce po dwunastej, a jeszcze musimy to załatwić.

Przytuliłam zaskoczoną mamę i wzięłam swoją torbę. 

- Myślałam, że jeszcze zjemy obiad. 

- Przyjadę na następny weekend. - powiedziałam w drzwiach i pomachałam jej na dowiedzenia. 

*  *  *

Po prostu wariowałam, kiedy ojciec zaparkował pod apartamentem Harrego. Gryzłam paznokcie przy recepcji, a w windzie wyrwałam przypadkowo połowę włosów. Naprawdę bałam się jak na siebie zareagują. Jak mój ojciec wszystko rozegra. Wyszliśmy z windy i podążyliśmy do odpowiednich drzwi. Moje serce prawie wyrwało się z piersi, kiedy ojciec zadzwonił przyciskiem.  
Otworzył nam Harry.


Tremor (third book) H.S✅Where stories live. Discover now