》- 14

4.3K 354 14
                                    

- Otwórz buzię Lileczka. - mruknęłam robiąc szybującego samolocika z łyżeczki. Zachichotała kręcąc głową.

- Nie.

- Lili. - posłałam jej ostrzegawcze spojrzenie.

- Nie.

Westchnęłam nie wiedząc co robić. Odruchowo spojrzałam na zegarek. 17:30 a Harrego jak nie było tak nie ma.

- W takim razie idę sobie od ciebie. - powiedziałam z udawanym obrażeniem i chwytając miseczkę z kaszką wyszłam z kuchni do salonu. Miałam nadzieję, że zacznie mnie wołać bym wróciła i zje truskawkowe cudo, ale tak się nie stało. Po kryjomu patrzyłam jak Lili schodzi z wysokiego krzesła. Byłam pod wrażeniem, ta mała wyrośnie na... kogoś takiego jak Harry. Nie ma co ukrywać.

Kątem oka widziałam jak siada obok mnie i bierze pilot z moich kolan. Cholera zapomniałam go schować. Przełączyła mój ulubiony serial na jakąś kreskówkę. Ułożyłam usta w wąską linię oglądając z nią Odlotowe Agentki. Och, jak wspaniale.

Zagryzłam dolną wargę, by się nie roześmiać kiedy zaczęła się do mnie przysuwać, aż stykaliśmy się nogami.

- Jesteś na mnie zła? - zadarła głowę do góry. Miała nienaturalnie długie rzęsy.

- Tak. - oczywiście, że nie byłam. Jednak Lili próbowała postawić na swoim, chociaż ja wiem lepiej kiedy powinna jeść. Teraz rośnie, a samymi bananami nie będzie żyła. Chociaż w sumie...

- No dobla. - wdrapała się na moje kolana. - Zjem, ale ras ty ras ja.

Przez chwilę myślałam ostro nad jej słowami patrząc w te niebieski oczy. Ta kaszka była ohydna, ale co miałam zrobić? Miała multum witamin w sobie, a Lili powinna ją zjeść.

Sama.

- Okej. - westchnęłam chwytając z kawy drugą łyżeczkę. - Ale zaczynasz. 

Nadęła się sepleniąc coś, ale z moją małą pomocą chwyciła łyżeczkę i zaczęła jeść.

- Telas ty. 

Wahałam się z łyżeczką przy ustach, ale widząc zniecierpliwioną Lili wzięłam ją do ust. Tak jak się spodziewałam, obrzydlistwo.

- Smakuje ci? - przechyliła główkę na bok. Cwaniara jedna.

- Oczywiście, jest przepyszne. - nabrałam na łyżeczkę Lili papkę i skierowałam ją do jej ust. W tym czasie dobiegł mnie szczęk zamka. Ku mojemu zdziwieniu obydwie zerwałyśmy się na równe nogi i popędziłyśmy na korytarz. Mój żołądek się ścisną na  jego widok.

- Haly! - Lili zapiszczała skacząc na niego. - Jak dobze ze jesteś! - zdezorientowany wziął ją na ręce, a ta wtuliła się w jego szyję. Spojrzał na mnie, wzruszyłam ramionami.

- Powiedz, że wszystko poszło dobrze. - zrobiłam kilka kroków w jego stronę, kiedy nieudolnie zdejmował płaszcz z Lili na rękach. Westchną ciężko, a ja mimowolnie zbladłam. Przecież mój ojciec dał mi do zrozumienia, że wszystko poszło tak jak trzeba, naprawdę bałam się tego co ma mi zaraz powiedzieć.

Harry odwrócił się do mnie z grobową miną. Nie wyrażała ona nic, a co się z tym wiązało - coś na pewno nie poszło po jego myśli. Nerwowo skubałam dół swetra. To może dlatego ojciec dał mi tak niejasną odpowiedź? Przecież mi pomógł, wiedziałam, że rozprawa nie musi pójść po naszej myśli. Z pomocą mojego ojca Harry miał połowę szans. 

- Tak! - uśmiechną się szeroko i zanim zdążyłam zarejestrować co zamierza zrobić zostałam wzięta na ręce tak jak Lili. Zapiszczałam zaskoczona i zawstydzona tym gdzie znajdowała się jego ręka. Na litość boską, niósł nas do sypialni jakbyśmy nie ważyły nic. W sensie Lili jest jak piórko, ale ja to już co innego. - A to wszystko dzięki tobie, nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczny. - wszyscy pod jego wpływem padliśmy na łóżko. Lili zachichotała wydostając się spod jego ciała. Jednak jedynie główka mogła sobie na to pozwolić, bo większość ciała utknęła pod nim. Cholera, ja miałam tak samo. Czułam bardziej jego sapach perfum i szamponu do włosów, które teraz łaskotały mnie w nos. 
Ciekawiło mnie, kiedy Harry zamierza iść do fryzjera.
Minęła chwila, kiedy zanim delikatnie zaczęłam go odpychać. Lili, jak słyszałam, próbowała i wkurzała się na marne, bo była za słaba. Jednak Harry ani drgną pod wpływem mojej siły. 

- Harry. - poruszałam go za ramię.

Nic.

- Harry.

Nic.

- Haly! 
Oboje podskoczyliśmy na wrzask Lili. Styles podniósł głowę, a ta naburmuszona uderzyła go piąstką w policzek. Zaśmiałam się.

- Auć? - mrukną wypuszczając ją spod siebie. Zeskoczyła z łóżka i mamrocząc coś pod nosem pobiegła do salonu. 

- Um, ja też bym chciała wyjść. - przypomniałam o swojej obecności, kiedy znowu położyć głowę na pościeli i zamkną oczy.

- Wygodnie mi z tobą.
Ścisnęło mnie w brzuchu.

- Chyba powinnam iść do Lili. Może jej się coś stać. - próbowałam go odsunąć, ale przetrzymał mnie ręką. Zadrżałam.

- Cały czas ją tak zostawiam i nic  jej się nie dzieje.

Byłam zaniepokojona jego słowami, ale patrzył na mnie z podniesioną głową i to mówił, więc nie mogłam trzeźwo myśleć. Cholera, w ogóle nie mogłam myśleć.

- Jesteś zmęczony. - przełknęłam nerwowo ślinę. - Powinieneś odpocząć. - odruchowo odgarnęłam mu włosy z twarzy. Zaknął z przyjemności oczy.

- Klófko! Choć tu do mnie! - dobiegło nas wołanie Lili na co Harry zamrszczył brwi.

- Ta krówka to ja. - szepnęłam, a on z westchnieniem przewrócił się na bok uwalniając mnie. Wstałam poprawiając swoje ubrania i tuszyłam do wyjścia z pokoju.

- Przyjdziesz jeszcze? - zapytał sennie. 
Odwróciłam się do niego z lekkim wahaniem.

- Przyjdę.


Tremor (third book) H.S✅Where stories live. Discover now