》- 19

4.5K 331 3
                                    

Z sekundy na sekundę rozbudzałam się coraz bardziej słysząc nad uchem natarczywe chrapanie. Byłam na tyle nieświadoma tego co się w okół mnie dzieje, iż pomyślałam, że to jakiś sen i zaraz ustanie. Jednak poczułam w dogach szarpnięcie. Otworzyłam oczy zaintrygowana. Lili bawiła się Olafem i jakąś Barbie skacząc jednocześnie po łóżku. Przetarłam oczy, by podnieść się i wstać, ale zatrzymała mnie ręka w talii. Rozkojarzona spojrzałam w bok, by ujrzeć śpiącego Harrego.
Och, to on wydawał te odgłosy.
Zrobiło mi się jakoś dziwnie na tę bliskość i chociaż miałam ochotę paść z powrotem na poduszki i wtulić się w niego nie mogłam. To wszystko działo się tak szybko, nawet się nie spostrzegłam, a już... wylądowałam w jego łóżku. 

- Harry. - szturchałam go lekko, by mnie puścił. - Harry. - chrapną głośnie, na tyle, że Lili prawi spadła z łóżka. - Harry! - uderzyłam go w ramię. I dobrze, że nie nachylałam się nad nim, bo jak strzała usiadł. Znokautowałby mnie na pewno.

- Co się dzieje? - musiał odchrząknąć by pozbyć się chrypy. Teraz czułam się jeszcze bardziej niezręcznie, Harry się obudził widząc gdzie się znajduję. 

- Po prostu chciałam, byś mnie puścił. Śpij dalej. 

Wygramoliłam się z łóżka chwytając szlafrok przyniesiony wczoraj.

- Jest dopiero siódma. - jękną padając na poduszki. Lili na czworaka popełzła do niego i zaczęła bawić się lokami.

- Mam zajęcia.

- Och. - mrukną jedynie zamykając oczy. Na szybko wyszłam z sypialni i udałam się do pokoju gdzie znajdowały się moje rzeczy. Wyciągnęłam świeże ubrania i ruszyłam do łazienki. Prysznic nie zajął mi wiele, ale uczesanie i pomalowanie tak. Było przed ósmą kiedy wyszłam z łazienki. Weszłam do kuchni chcąc zrobić sobie kawę, ale Harry mnie uprzedził. Stał właśnie przy ekspresie czekając aż będzie gotowa.

- Dzień dobry. - mrukną jeszcze sennie. Chwycił talerz z tostami i postawił go na stole. - Usiądź Rahcelle, nutella doda ci sił.

Nie wiedziałam czy żartował, minę miał poważną, ale w oczach igrały iskierki rozbawienia.

- Dziękuję. - szepnęłam chwytając jeden tost. Od razu ugryzłam go rozkoszując się tym wspaniałym smakiem.

Patrzyłam uważnie jak nalewał mi kawę do filiżanki i stawiał przede mną.

- Naprawdę możesz wrócić i jeszcze się przespać. Poradzę sobie sama. - powiedziałam, kiedy westchną. Jego oczy o mało co się nie zamykały.

- Nie, wolę posiedzieć z tobą.

Spuściłam wzrok na talerz. Patrzył na mnie, więc nie chciałam by widział jak bardzo czerwona byłam.

- Życie jest takie zaskakujące. - mamrotał cicho kradnąc mi jednego tosta. - Nigdy nie przypuszczałbym, że znajdziemy się w takiej sytuacji.

Spojrzałam na niego zdziwiona.

- Jakiej sytuacji?

- No wiesz, razem w jednym domu, wspólne śniadanie.

Och.
Chwilę zajęło mi na myślenie odpowiedzi. Jednak powiedziałam to co było najmniej odpowiednie.

- Ja też.

- Jeśliby się coś działo, możesz mi powiedzieć Rachelle. Bo teraz gramy razem, tak?
Dotknął mojej doni palcami. Zamrowiło mnie w tym miejscu.

- Tak. - nie wiedziałam czy to usłyszał, ale nie mogłam wysilić się na głośniejszy ton.

Uśmiechną się, a ja napiłam się kawy jakiej mi zrobił. Była świetna.

- Chętnie bym cię odwiózł, ale tak mi się nie chce. - przetarł oczy.

- Nic nie szkodzi, zamówię taksówkę.

- Nie. - złapał mnie za dłoń kiedy wstawałam. Wyciągną z kieszeni kluczyki i podał mi je.

Zmarszczyłam brwi.

- Tylko nie zarysuj. - uśmiechnął się. Otworzyłam buzię zdezorientowana. Tak bardzo dawno jeździłam samochodem.

- Jesteś w pełni świadomy swojego postanowienia. - posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie. W odpowiedzi prychną opierając się o oparcie krzesła. Wyglądał na... szczęśliwego.

- Dla ciebie stoi już na parkingu na zewnątrz. Wątpię byś wyjechała z podziemnego.

Nic nie odpowiedziałam tylko skinęłam głową i ruszyłam do wyjścia.

- Hola, hola moja droga. - zatrzymał mnie gdy chwytałam klamkę. Odwróciłam się do niego zdezorientowana. - A buziak na do wiedzenia?

Przełknęłam nerwowo ślinę nie wiedząc co odpowiedzieć. Jednak patrząc na zegarek na nadgarstku mogłam rzec, że jeśli się nie pośpieszę nie zdążę na wykład.

Moje serce biło głośno kiedy zbliżałam się do jego policzka, już prawie dotykałam go ustami, gdyby nie przekręcił głowy, natrafiłam prosto na jego rozgrzane wargi.

*  *  *

- Max cię zna. 

Ze zmarszczką między brwiami odwróciłam się do Olgi.

- Jak to mnie zna?

- Sama nie wiem, ale jesteś cholerną szczęściarą. - mruknęła rozmarzona. - On naprawdę nalegał byś przyszła. 

- Nie dam rady. - pokręciłam głową. - Poza tym nie chcę iść. Mówiłam ci już to.

- Myślałam, że się jeszcze zastanowisz i zmienisz zdanie. - westchnęła marudnie.

- Nie lubię chodzić na imprezy.

- W ogóle na jakiej byłaś. - mruknęła nadąsana. Z lekkim uśmiechem uderzyłam ją w ramię. Obydwie się zaśmiałyśmy wzdychając cicho. - Wiesz - przeciągnęła przedostatnią literę. - masz jeszcze kilka dni na swoją decyzję.

- Olga nie idę. Czy tego chcesz czy nie, nie postawię tam nogi. - byłam ciekawa jakby Harry zareagował na wieść, że chcę wyjść na imprezę. Miałby coś do powiedzenia, czy olałby sprawę?

- No okej. - westchnęła smutno, ale od razu rozpromieniła się dostrzegając coś za mną. Mogłam poczuć wypalającą się w moich plecach dziurę bez odwracania się. Potem poczułam perfumy i już wiedziałam, że to nie mógł być nikt inny jak on.

- Cześć skarbie. - Louis pocałował Olgę w czoło i odwrócił się do mnie. - O, Rachelle, cóż za spotkanie.


Tremor (third book) H.S✅Where stories live. Discover now