》- 13

4.5K 357 19
                                    

- Myślałem, że żartujesz. - Harry wypuścił ze świstem powietrze wchodząc do pokoju. Zamachałam gwałtownie ręką w powietrzu wskazując na Lili. Dopiero usnęła i naprawdę musiałam się nad tym ostro namęczyć. Zmarszczyłam jednak brwi kiedy usiadł obok mnie.

Mimowolnie się odsunęłam.

- O czym ty mówisz? - zapytałam delikatnie, jeszcze raz sprawdzając czy Lili na pewno śpi.

- No o przyjeździe twojego ojca. - wstał gwałtownie, ale usiadł kiedy Lili poruszała się niespokojnie.  - Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaki przeżyłem szok, po otwarciu drzwi.

Przewróciłam oczami.

- I jak mają się sprawy? Powiedział coś konkretnego?

- Że zaraz jak wyjdzie, masz jechać do swojego akademika.

Patrzyłam na niego chwilę, doszukując się jakichś oznak blefu. Jednak żadnej takiej nie znalazłam.

- A coś poza tym?

- Nic. - jego twarzy wykrzywiła się. - On tylko zadawał mi pytania, tak skomplikowane, że nawet już ich nie pamiętam. Powiedział, że zadzwoni do mnie jutro jak coś ustali, ale co to nie wiem.

- Będzie dobrze. - moja ręka powędrowała na jego kolano lekko masując. Spojrzał na nią zdziwiony, a ja zawstydzona wzięłam ją. - Przepraszam, moja babcia zawsze tak robiła i...

- To przyjemne, rób to dalej.

Niepewnie położyłam znowu moją dłoń na jego kolanie i delikatnie potarłam. Miejsce które masowałam robiło się ciepłe, więc uznałam to za zakończenie. Co za dużo to niezdrowo. Poza tym to było niezręczne jak cholera.

- Masz jakieś ubrania dla Lili? - zmieniłam temat. Zmarszczył brwi. - Bo tutaj jest tylko kilka bluzeczek i dwie pary leginsów. - wskazałam na komodę.

- Ach tak, tak mam, ale w łazience. W koszu na pranie.

- Więc dlaczego ich po prostu nie wypierzesz, by mieć zapas?

- Mam lenia. - legną plecami na łóżko.

- Harry. - popatrzyłam na niego ostrzegawczym spojrzeniem. Dobrze wiedział co oznacza. Już miałam mu przypomnieć moje słowa z kilku ubiegłych dni odnośnie Lili. Jeśli nie zmieni postępowania względem niej, po co w ogóle ma mieć prawa rodzicielskie? Jeśli nie chce mu się nawet jej nakarmić, tak jak powiedział mi wcześniej. 

Jednak wstał i westchną patrząc na mnie rozbawiony.

- Idę, idę. Już przestań, bo mi skórę spalisz.

Nieśmieszne.

Założyłam ręce na piersiach podążając za nim do łazienki. Od czasu do czasu oglądał się za siebie, by posłać mi rozbawione spojrzenie.

- I tak długo to trwało? - oparłam się o futrynę, kiedy przycisną ostatni przycisk w pralce.

Spojrzał na mnie.

- Wolałbym, żebyś się tu przeprowadziła. Wyszłoby nam to na dobre, a już najbardziej Lili.

Nam?

*  *  *

< Jakiś czas później >

Byłam zdesperowana patrząc co chwila na zegarek. Wiedziałam, że rozprawa dopiero co się rozpoczęła, ale nie potrafiłam jakoś spokojnie wysiedzieć. Kucnęłam bawiąc się lalkami z Lili, byleby zabić czas.

- Socku. - wydęła dolną wargę w moją stronę. Uśmiechnęłam się chwytając ją za dłoń i weszłam do kuchni. 

- Pomarańczowy, czy brzoskwiniowy? - posadziłam ją na blacie podnosząc dwa opakowania. Chwilę się zastanawiała i można było powiedzieć, że zalatywała do Harrego.

- Pomalańcowy. 

Chwilę później podałam jej kubeczek, a ta piła szybko. Jak zawsze mówiłam, by robiła to pomału bo się zakrztusi, tak tym razem musiałam klepać ją po plecach bo to się stało.

- Banana. - odstawiła, a raczej rzuciła plastikowy kubeczek wskazując paluszkiem na owoc. Chwyciłam naczynie i dałam go do zlewu, by następnie pokroić Lili banana.

- Powoli. - jako stałe słowo do niej.

Popatrzyła na mnie jak na kogoś kogo nie cierpi i na serio się jej przestraszyłam. Jednak kiedy zaczęła się śmiać wyszczerzając swoje małe ząbki ulżyło mi. Wypuściłam ze świstem powietrze opierając głowę o szafki.

- Ładne. - szepnęła przejeżdżając pacem po moich rzęsach, oczywiście, że zapchała mi palca w oko, ale zbytnio nie potrafiłam się na nią złościć. 

Po jedzeniu pomogłam jej umyć zęby, ale jak się okazało zamiast je myć ona po prostu gryzła swoją szczoteczkę. Naprawdę to dziecko był niemożliwe. Niemożliwe w najlepszym tego słowa znaczeniu. Uwielbiałam ją.

- Będziesz spać? - zapytałam, kiedy niosłam ją do salonu.

- Nie.

Jak zwykle.

- A jak pooglądamy bajkę? - zaproponowałam. Jej oczy zabłyszczały, ale pokręciła głową. Cholera. - Lili jesteś zmęczona, powinnaś spać.

- Jeśli zaspjewasz. 

No i śpiewałam. Ta mała istota zmusiła mnie do czegoś takiego. Od zawsze nie potrafiłam śpiewać i wszyscy mi to mówili. Jednak nie brałam tego do siebie, bo śpiewać każdy może, ale nie każdy potrafi.

Przestałam kiedy Lili zachichrała i zaklaskała w dłonie.

Spodobało jej się?

- Baldzo ładnie. 

Uśmiechnęłam się do niej całując jej pyzatą buźkę. Była jedyną osobą, która mi to powiedziała. To nic, że była dzieckiem, cieszyłam się z tego.

- Haly też mi śpiewa. - mamrotała cicho i musiałam wysilać słuch, by usłyszeć co tam cmoka. - Tylko casami mu się nie kce.

Położyła główkę na moim ramieniu i westchnęła głęboko.

- Bede śpała. - ziewnęła, a ja usiadłam na kanapie. Położyłam się, a Lili ulokowała swoje ciałko na mojej klatce piersiowej. Ja też byłam zmęczona, więc chyba nic się nie stanie jak prześpimy się obydwie. Nawet nie pamiętałam, kiedy sen ukradł mnie całkowicie.

*  *  *

Zerwałam się, kiedy usłyszałam brzdęk otwierających się drzwi. Pierwsze co nasunęło mi się na myśl to włamanie, ale po co ktoś fatygowałby się z kluczem. Lili jęknęła kiedy wstałam i udałam się na korytarz spotykając tam... ojca. Myślałam, że już go nie zobaczę, znaczy tutaj, w apartamencie Harrego.

- Mam nadzieję, że jesteśmy kwita. - mrukną patrząc lodowatym spojrzeniem to na mnie to na Lili. Odruchowo przyciągnęłam ją do siebie bliżej. Rzucił jakieś papiery na ławę, a ja zmarszczyłam brwi.

- Kwita?

- Tak, zrobiłem to co do mnie należało.

- Gdzie Harry? - napięcie we mnie rosło.

- Musi zostać tam jeszcze trochę, podpisać różne papiery. - tu odwrócił się i zmierzał do drzwi.

- Czekaj - szłam zaraz za nim. - Czyli co, jak poszło?

Odwrócił się do mnie z kamiennym wyrazem twarzy.

- Czy mi się kiedyś coś w życiu nie udało? - po czym wyszedł zostawiając jeszcze klucze na szafce z butami. 

Czyli, że... Harry wygrał rozprawę?


Tremor (third book) H.S✅Where stories live. Discover now