Lili popatrzyła na mnie zaskoczona kładąc swoje rączki na moich policzkach. 

- Nie płac. - podciągnęła sama nosem. - Haly ci coś zlobił? Zbije go.

Nie dane mi było nic powiedzieć Lileczce, bo zostałam pociągnięta w czyjeś inne ramiona. Oddech uwiązł mi w gardle kiedy przyciśnięta zostałam do torsu Harrego, a jakby tego było mało, mała postanowiła też mnie przytulić. Dusili mnie obydwoje, ale to było miłe, naprawdę. Wdychałam zapach perfumy Harrego i... włosów Lili, bo ta czupryna prawie wchodziła mi do nosa. Czułam się przy nich tak dziwnie... lepiej?

- Chodź Rachelle, zrobiłem ci kawę.

Nie pytał o nic. Po prostu chwycił mnie za rękę i zaprowadził do kuchni. Lili gderała mi nad uchem caluteńki czas, przez co tylko połowicznie rozumiałam co mówił do mnie Harry. Przytakiwałam nawet nie wiedząc na co się godziłam. Jednak czułam, że powinnam mu powiedzieć o co chodzi, przynajmniej raz mógł nacisnąć i wydobyć ze mnie to wszytko. Jednak tym razem było inaczej, a ja po wytarciu policzków zaczęłam pić kawę zrobioną przez Harrego.

- Nadia się wyprowadziła. - za bardzo mnie cisnęło, bym mogła trzymać to w sobie. Odwrócił się do mnie zapinając swoją koszulę.

- To chyba dobrze. Lepiej z tą debilką nie być pod jednym dachem, a co dopiero w pokoju.

Pokręciłam głową.

- Ona była moją przyjaciółką Harry, jak ty byś się czuł gdyby ta jedyna osoba cię zostawiła?

- Ja nie mam przyjaciół Rachelle, dlatego nie muszę mierzyć się z takimi konsekwencjami. 

- A Louis? - zapytałam, chociaż moje gardło paliło na wypowiedzenie jego imienia.

- To tylko - spojrzał na guziki, których teraz mu zabrakło. Ups. - kolega.

- Źle to zapiąłeś. - wstałam z krzesła podchodząc do niego. Teraz kiedy stałam tak przed nim, dotykając jego klatki piersiowej uderzałam siebie w myślach w twarz. Mogłam przecież siedzieć na swoim miejscu, a Styles na pewno poprawiłby sam swój błąd. Moje dłonie drżały i dziwiłam się, że pod jego bacznym spojrzeniem trafiałam jeszcze w te dziurki. Czułam jak wypalał mi dziurę w głowie.

- Do twarzy ci w tej grzywce. - przejechał palcem wskazującym po jej konturze. - Ale chyba jest coś za długa. - odgarną mi ją z oczu. Tak, była bardzo za długa.

- Tak jak twoje włosy. - podniosłam wzrok.

Zaśmiał się.

- Nie podobają ci się?

Niby niewinne i od tak zadane pytanie, ale wprawiło mnie w lekkie zakłopotanie. Harry przez te miesiące zmienił się, a jego twarz nabrała męskości. W sensie bardziej niż przedtem. Te włosy dodawały mu tylko uroku.

- Wyglądasz przyzwoicie.

- Tylko przyzwoicie? - pisnęłam kiedy chwycił mnie za biodra i przysunął do siebie. Mogłam powiedzieć, że przy nim zapominałam o Nadii. Przełknęłam ślinę na fatk, że był tak niebezpiecznie blisko. Tak jak kiedyś.

Zadrżałam.

Przesuną nosem po moim uchu i wyszeptał. 

- Czuj się jak u siebie skarbie, wrócę tak jak zawsze. - czułam jego gorący oddech odbijający się od szyi, ale moje ciało był zdradliwe i zareagowało tylko gęsią skórką. A powinno się odsunąć.

- Posprzątałem wszędzie i jeśli bardzo ci zależy na prywatności, dodatkowy pokój jest twój. - cmoknął mnie tuż pod uchem i odsunął się. Ogarnął mnie chłód.

Ubrał marynarkę, pocałował Lili w tył głowy, pomachał mi przy drzwiach i wyszedł.

- No co tak stoisz? - Lili uderzyła mocno w plastikowe krzesło. Zdezorientowana spojrzałam w jej stronę. Patrzyła a mnie naburmuszona. - Daj. - wyciągnęła rączkę po banana. Nie mogłam uwierzyć, że podjęłam taką decyzję i zostaję tutaj.

*  *  *

- Bum dan csy - Lili waliła w malutką perkusję robiąc hałas. Była dziewiąta i powinna iść spać już dwie godziny temu. Jednak na moje szczęście znudziło jej się to i podbiegła do moich nóg. Wzięłam ją na rączki i zeszło nam kolejne pół godziny bo Lili zachciało się zostać fryzjerką. Motała mi włosy, a ja z westchnieniem oglądałam jakąś tandetną komedie. No bo kto mądry oddaje dziewczynę za konia?

- Może poszłybyśmy spać? - szepnęłam cicho chwytając jej rączki. Zaprzestała swoich czynności ziewając przeciągle. Ku mojemu zdziwieniu skinęła główką.

Ale Lili nie byłaby Lili, gdyby znowu jej coś nie pasowało.

- Nie kce tu spać.

- Czemu? - zatrzymałam się po środku 'mojego' pokoju.

- Bo nie. - założyła rączki na klatce piersiowej. Słodko wyglądała. - Tam gdzie Haly.

- Ale tam śpi twój brat, nie ma tam dla nas miejsca.
Naprawdę nie chciałam kompromitującej sytuacji już pierwszego dnia pobytu.

No i zaczęła płakać. Uspokajałam ją przez całą drogę do pokoju Harrego, a kiedy położyłyśmy się na poduszkach, Lili zachichotała. Po prostu udawała, by mną manipulować.

- Blanoc. - szepnęła wwalając się na mnie i schowała głowę w mojej szyi.

- Dobranoc. - pocałowałam ją w żuchwę i obydwie zasnęłyśmy.


Tremor (third book) H.S✅Where stories live. Discover now