O3

14.3K 419 67
                                    

Siedziałam właśnie na szkolnej stołówce na tak zwanym podeście, czyli w miejscu dla tych wyżej usytuowanych. Tak na prawdę, gdyby nie Harry nawet nie spojrzałabym w tą stronę. Nie należę do osób specjalnie bogatych. Jestem na poziomie przeciętnym - niczego mi nie brakuje, ale też nie na wszystko mnie stać. Harry jest moim przeciwieństwem. Jego ojciec jest prawnikiem, a mama architektem ogrodów. Lubię jego rodziców. Są bardzo sympatyczni i przyjęli mnie bardzo ciepło.
Annie ciągle powtarza, że naprawiłem jej syna. Jednak ja tak nie uważam. Harry sam chciał się zmienić, a ja mu tylko w tym towarzyszyłam.

Powracają do tematu nie lubię siedzieć na podeście. Patrzysz wtedy na wszystkich z góry. Kiedyś chciałam usiąść gdzieś indziej, ale mój chłopak kategorycznie zaprzeczył.

"Jesteśmy w związku, dlatego musimy siedzieć razem." - cytuję.

Nie chciałam kłócić się z nim o głupie miejsce dlatego nie zaczynałam więcej tego tematu.
Od imprezy u Paris minęły trzy dni i jak na razie do tej pory nie mieliśmy żadnej sprzeczki z czego bardzo się cieszę.

Na podeście znajdują się trzy stoliki, a nasza paczka zajmuje ten środkowy. Obok mnie siedział Zayn, jak zawsze zresztą. Niall, Liam, Lou, Katy, El, Jay i Lucas też tutaj byli. W stoliku obok siedziała Paris wraz ze swoją sztuczną świtą, a w drugim szkolna drużyna sportowa wraz z cheerleaderkami. Lubiłam ich. Byli sympatyczni i dało się z nimi normalnie porozmawiać.

Natomiast stoliki przed nami zajmowały poszczególne grupy - muzycy, ludzie z kółka fotograficznego i teatralnego, lepiej uczący się, mole książkowe, stylistki, koszykarze, siatkarze, zespół dopingujący drużyną piłki nożnej. Wspomniałam już, że Harry jest w drużynie szkolnej? Jest na pozycji ataku. W tym roku starają się zdobyć mistrzostwo. Mam nadzieję, że im się to uda. Poza tym mój chłopak jest bokserem. Kiedyś uczestniczył w nielegalnych walkach, ale od kiedy jest ze mną przestał to robić bo dobrze wiedział, że nie zniosę patrzeć jak ktoś go bije. To jest zbyt bolesne. Nadal boksuje, ale tylko na siłowni, która znajduje się nie daleko kwiaciarni, w której pracuję w weekendy.

-O czym tak myślisz, skarbeńku? - zapytał Zayn obejmując mnie ramieniem na co lekko się uśmiechnęłam.

-Niczym co by cię interesowało. - pokazała mu język na co dźgnął mnie palcem w żebro.

-Zabieraj łapy, Malik. - usłyszałam za sobą dobrze mi znane warknięcie. Wywróciłam oczami, a zaraz obok mnie usiadł Harry kładąc na czerwony okrągły stolik niebieską tackę z sałatką grecką, którą uwielbiam, sokiem pomarańczowym, mafinką z polewą czekoladową i lazanią. Dwa ostatnie dania należą do Harrego.

-Spokojnie stary. Przecież ci jej nie zabiorę. - zaśmiał się chłopak biorąc dłoń z mojego ramienia. Spojrzałam na swojego chłopaka, którego dłoń od razu znalazła się na moim udzie. Typowe zaznaczanie terenu. Nie protestowałam bo lubię jak okazuje mi bliskość i jestem uzależniona od jego dotyku. Działa na mnie w niewyjaśniony kojący sposób.

-Dziękuję. - powiedziałam uśmiechając się do niego. Chwyciłam za widelec i zaczęłam zajadać się sałatką. Uwielbiałam ją, a na szkolnej stołówce smakowała na prawdę dobrze.

-Przyjaciele moich rodziców wyprawiają bankiet w tą sobotę. Chciałbym, żebyś ze mną poszła. - powiedział, po czym napił się mojego soku. Spojrzałam na niego mając pełne usta sałatki na co cicho się zaśmiał. Pokiwałam tylko twierdząco głową uśmiechając się przy tym. Lubiłam bankiety. Zawsze wszystko na nich wyglądało tak pięknie, goście w wieczorowych strojach, pyszne dania. Jedynym minusem było to, że zawsze na nich było drętwo. Muzyka smyczkowa i te sprawy.

-Kto go organizuje? - zapytałam, po czym napiłam się trochę soku. Harry westchnął i podrapał się po karku. O nie. To zawsze źle świadczy.

You are mineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz