Rozdział 17.

603 49 3
                                    

*TYDZIEŃ PÓŹNIEJ*

Życie Ross'a wróciło do normalności. Znów przebywał sam ze sobą, czytał, pisał i ogólnie się załamywał. Laura nie dawała znaków życia, nie odpowiadała na wiadomości i nie odbierała jego telefonów. Z rozmów z Rydel wiedział, że przechodziła kryzys - czuła się i wyglądała okropnie. Dzwoniąc nie myślał już o tym, jak bardzo chciałby, żeby odwzajemniała jego uczucia, dzwonił, bo się o nią martwił. Było to dla niego równie nowe, co żywienie romantycznych uczuć do kogokolwiek. Nie rozmawiał z Will'em i jego ekipą, ponownie zerwał kontakt z rodziną. Żył, ale nie żył. A przynajmniej chciał żyć, jednak nie miał na to siły.

Podniósł się z łóżka po kolejnej nieprzespanej nocy. Zszedł do kuchni i zrobił sobie zielonej herbaty, odruchowo wyciągając dwa kubki. Poczuł nieprzyjemny skurcz w sercu przyłapując się na tym. Schował niepotrzebny kubek, a do drugiego nalał wrzącego napoju. Chwycił jeszcze jabłko i poszedł do salonu. Zjadł owoc nieświadomie. Wrócił do kuchni i wyrzucił ogryzek. Usiadł z powrotem na kanapie i upił trochę herbaty. Zarejestrował kątem oka, że wibruje jego telefon. Dzwonił Riker. Nie odebrał, poczekał, aż brat zrezygnuje, po czym chwycił komórkę i wybrał numer Laury.

– Halo? – usłyszał w słuchawce jej zaspany głos i serce zabiło mu mocniej.

– Laura – przemówił, a ona wciągnęła ze świstem powietrze.

– R... Ross. Czemu... Po co dzwonisz?

– Pytasz się mnie, po co dzwonię? – warknął, jednak po chwili zrozumiał, że może ją tym wystraszyć. – Co się dzieje? Cały tydzień do ciebie dzwonię, piszę...

– Wiem – odpowiedziała smutno, budząc w nim poczucie winy.

– Hej. Martwiłem się o ciebie. Wszystko gra?

– T... Tak. Już tak.

– Więc? Może wpadniesz? A może chcesz, żebym ja przyszedł do ciebie?

– Eee... Bo wiesz...

– Błagam, tak za tobą tęsknię... – mruknął smutno. Tym razem ona poczuła ten nieprzyjemny ucisk w sercu.

– B... Będę za godzinę. Szykuj herbatę – odpowiedziała, a on cały się rozpromienił.

– Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego, jak cieszą mnie twoje słowa... – powiedział nie panując nad słowami, a kiedy zrozumiał, co powiedział, zarumienił się i pożegnał dziewczynę. Ona również go pożegnała i się rozłączyli.

Przez chwilę analizował to i owo. Powiedziała, że przyjdzie. Będzie tu za godzinę. On wygląda jak nieszczęście. Zerwał się z kanapy i pobiegł do łazienki. Zrzucił z siebie niezmieniane od dwóch dni ciuchy (skoro tak długo, to coś faktycznie było nie tak), wrzucił do kosza na pranie i wlazł pod prysznic. Zalał go strumień zimnej wody, która dopiero po chwili zrobiła się ciepła. Podczas tego prysznica cieszył się jak dziecko, zresztą tak się też uśmiechał.

Zakręcił wodę, sięgnął po ręcznik, wytarł się po czym upuścił go na podłogę i po prostu wyszedł z łazienki [nie wyobrażajcie sobie zbyt wiele xD]. Skierował się do pokoju i zaczął wybierać jakieś ciuchy. Później, kiedy już się ubrał, spojrzał na zegarek. Miał jeszcze pół godziny, mokre włosy oraz bałagan w sypialni. Tak w ogóle to czemu on się przejmuje bałaganem w sypialni? Raczej nie będą tu wchodzić, bo po co?

Można powiedzieć, że był gotowy. Zaparzył herbaty i podstawił pod dzbanek podgrzewacz [no wiecie, tę taką świeczuszkę]. Strasznie podekscytowany chodził w kółko po domu z wielkim uśmiechem na twarzy. Po jakimś czasie stanął przy drzwiach wejściowych i po prostu czekał.

Darkness Becomes Me - Raura [PL]Where stories live. Discover now