Rozdział 7.

671 65 6
                                    

  Ross chrapał jak świstak. Nagle rozdzwonił się jego telefon, który półprzytomny blondyn cudem odebrał.

– Tu osobista sekretarka Christiana Grey'a, kto mówi...? – stęknął do słuchawki, co osoba po drugiej stronie skomentowała śmiechem.

– W takim razie to chyba pomyłka, ponieważ ja dzwoniłam do Ross'a Lyncha – odpowiedziała Laura, a on zamrugał kilka razy, jednak kiedy i to go nie rozbudziło, walnął się z liścia w twarz. – Co to było?!

– Ooo hej, Laura... Ja tylko walnąłem się w twarz na pobudzenie, wiesz, ja spałem.

– Poważnie? Więc jednak zostawanie u ciebie do 23:00 było złym pomysłem?

– Chyba tak. Nie mówiąc o tym, że dobrałaś okropne filmy. Nie przepadam za horrorami, myślałem, że ci o tym mówiłem.

– Wczoraj nie protestowałeś.

– Byłem padnięty, myślisz, że kontroluję się będąc w takim stanie...?

– Teraz nie lepiej, przedstawiłeś mi się jako sekretarka Grey'a.

– Dziękuję za przypomnienie.

– Nie ma za co. Czy wkurzysz się, jeśli zapytam o to, jakie masz na dziś plany?

– Nie umrzeć?

– To mi się podoba! Mogę do ciebie przyjść? Chciałabym omówić utwór o nazwie "Piosenka #2".

– Jeżeli jeszcze ci się nie znudziłem, to zapraszam – uśmiechnął się, chociaż wiedział, że ona tego nie widzi. Ona również się uśmiechnęła, po czym pożegnała grzecznie i rozłączyła. Wybrała się do łazienki, po czym do kuchni, gdzie zjadła śniadanie i zaskoczyła siostrę swoim optymizmem.

– Gdzie tak pędzisz? – spytała Vanessa, kiedy Laura brała do ręki jabłko.

– Do Ross'a.

– Strasznie dużo czasu spędzasz z tym całym Ross'em... Ciekawe, czemu – zastanawiała się, co jakiś czas robiąc brewki do siostry.

– Odczep się. Lubię go, tyle.

– Według opowieści Rydel ten chłopak to straszny gbur. Do tej pory zadawałaś się z samymi pokręconymi ludźmi, którzy żyli wygłupami...

– A teraz pojawił się Ross, który jakimś magicznym cudem mi zaufał, więc skoro nagle stwierdza, że mogę do niego przyjść, to idę – wyjaśniła i zgarnęła butelkę wody.

– Czy mogę spytać, dlaczego go lubisz?

– Jest w nim coś takiego, co sprawia, że nie można go nie lubić. Trzeba tylko poczekać, żeby pokazał ci "to coś". Poza tym mamy wiele wspólnego. Lubi muzykę, dużo czyta...

– Riker powiedział, że jest anorektykiem.

– W to wątpię – burknęła szatynka i wyrzuciła ogryzek do kosza. Następnie wzięła do ręki bluzę i wyszła z domu. W torebce miała swój telefon, który właśnie wibrował, klucze, słuchawki i zeszyt blondyna. Obawiała się, że Vanessa mogłaby się do niego dobrać, więc zabrała go ze sobą. Odebrała i wsłuchała się w głos przyjaciółki:

– Co dzisiaj robisz? – spytała Rydel na wstępie. Zanim Laura zdążyła odpowiedzieć, blondynka pisnęła.

– Coś się stało?

– Wylałam lakier na kanapę! Myślisz, że zauważą różową plamę w kształcie chmurki? – spytała.

– Obawiam się, że tak.

Darkness Becomes Me - Raura [PL]Where stories live. Discover now