Rozdział 3.

822 63 1
                                    

  Pogoda była piękna. Laura, zaraz po otworzeniu oczu, uśmiechnęła się szeroko i prawie natychmiast zerwała się z łóżka. Chwyciła przygotowane zeszłego wieczoru ciuchy i zamknęła się w łazience w celu przywrócenia się do porządku.

Po wyjściu z łazienki zbiegła do kuchni, gdzie już siedziała jej siostra, jedząc płatki i słuchając porannej audycji radiowej. Laura zgarnęła go-gurt i usiadła na przeciwko Vanessy.

– Dzień dobry? – rzuciła, a siostra jej przytaknęła. Później nabrała kolejną łyżkę swojego śniadania i wróciła do jedzenia. Młodsza uczyniła podobnie.

– Jakieś plany na dzisiaj? – spytała starsza po przełknięciu.

– Yhm. Spotykam się dzisiaj z Ross'em.

– Ross... To młodszy brat Riker'a?

– Tak.

– Znowu gdzieś z nim idziesz? Słuchaj, ten kolo jest jakiś taki... niepokojący.

– No bo go nie znasz – stwierdziła szatynka, po czym wstała i wyrzuciła pusty kubeczek po jogurcie do kosza.

– No bo ty jesteś specjalistką od Lynchów, zapomniałam.

– To ty jesteś dziewczyną jednego z nich, nie mów, że ja wiem o nich więcej.

– Nie dziewczyną, tylko koleżanką.

– Nie, praktycznie jesteście już parą.

– Nie zgodzę się z tobą Starosto...

– Riker na pewno bardzo polubi to, jak opisujesz wasz związek...

– Niech lubi, co chce, nie moja sprawa.

Podyskutowały jeszcze chwilę, po czym Laura stwierdziła, że czas najwyższy iść. Zabrała bluzę, tak na wszelki wypadek, po czym w podskokach skierowała się do domu blondyna. Na początku mieli iść do parku, jednak chłopak dał znać, że nie czuje się najlepiej, więc stanęło na jego ponurym miejscu zamieszkania.

Gdy była już pod drzwiami, zapukała cicho. "Jeśli chłopina ma migrenę, to lepiej nie dzwonić" – pomyślała, po czym zapukała ciut głośniej. Wtedy drzwi się otworzyły, a przed nią pojawił się blondyn w zwykłym, białym szlafroku. I tyle.

– Nie miałaś być później...? – mruknął.

– Nope. Jest dokładnie 11:15, godzina na którą się umawialiśmy –wyjaśniła i, jakby ją w stodole chowali, weszła do środka bez zaproszenia. Chłopak skomentował to zdziwionym spojrzeniem, ale nie wygonił jej. "No dobra, jest nieźle" – skomentowała w myślach. – Chcesz herbaty? – zapytała, a on zaśmiał się głucho.

– Nie ja powinienem zadać to pytanie? – Oparł się o ścianę i spojrzał na nią poważnie.

– Tyle, że ty jesteś w stanie "pomóż, umieram". W sumie, jeśli "źle się czujesz" to powinieneś leżeć w łóżku – pouczała go, a on prychnął.

– Nie, dziękuję.

– Idź, zrobię tej herbaty.

– Jesteś niemożliwa – szepnął myśląc, że nie usłyszy. Ona uśmiechnęła się pod nosem i weszła do kuchni. On za nią. Usiadł przy stole i wpatrywał się, jak próbuje odnaleźć kubki i herbatę. Bawiło go to, że do większości szafek nie sięgała.

– Masz może cukier? – spytała, na co westchnął. Wstał, podszedł do niej i otworzył półkę nad nią. Wyjął z niej cukierniczkę i podał dziewczynie.

Darkness Becomes Me - Raura [PL]Où les histoires vivent. Découvrez maintenant