Rozdział 2.

845 74 1
                                    

  Znów padało. Ross siedział w salonie i pił kawę. Napisał przed chwilą sms'a do Laury, z informacją, że niepotrzebnie zostawiała mu swój numer, skoro on i tak nie ma zamiaru utrzymywać kontaktu. Jej odpowiedź była prosta i wbiła blondyna w fotel. "Ale bez niego nie mógłbyś mi tego powiedzieć" a zaraz później "Szczerze nie obchodzi mnie to, że ty nie chcesz utrzymać kontaktu, zmienisz zdanie, jeśli się ogarniesz i przyjdziesz w końcu zobaczyć się z rodziną pacanie!" minutę później przyszedł następny: "JEZUS MARIA SORRY! To była Rydel!". Na tym się skończyło, a jednak chłopak wciąż o tym myślał. Chciał przestać, jednak nie umiał. Kiedy chciał zająć się oglądaniem "Gry o Tron" przyszedł następny sms. "Chyba lubisz kawę. Co powiesz na spotkanie?" ponownie od Laury. Stęknął niezadowolony i szybko odpisał: "Wolałbym nie. Strasznie pada". Ona nie dawała jednak za wygraną i wciąż do niego pisała.

Laura: "Chyba się nie rozpuścisz!"

Ross: "A nie wpadłaś na to, że nie mam po prostu ochoty?"

Laura: "A może mnie to nie obchodzi?"

Laura: "Człowieku pozbawiony przyjaciół, odpisz."

Laura: "Zrób to."

Ross: "Spadaj."

Laura: "Nie."

Aż w końcu się zgodził. Przestała go męczyć, a on rozpoczął rozważanie nad nagłą zmianą zdania i pozostaniem w domu. Nagle, kiedy słoneczko postanowiło trochę poświecić, naszła go nawet ochota na zaczerpnięcie świeżego, podeszczowego powietrza. Sięgnął po bluzę, wdział buty i wyszedł z domu.

W Coffee Heaven było sporo ludzi. Trochę zajęło mu namierzenie jednej konkretnej osoby, która naburmuszona siedziała w rogu kawiarni.

– Wolne? – spytał, a ona spojrzała na niego zaskoczona.

– Przyszedłeś – zauważyła.

– I sama to zauważyłaś? – odpowiedział, a ona, cała czerwona, prychnęła.

– Jak chcesz, to siadaj. Jak nie... spier...

– Zrozumiałem. – Padł na kanapę na przeciwko niej. Posłała mu niepewne spojrzenie, a on westchnął. – Zamówiłaś już coś?

– Nie.

– Milusio. Więc, co zamawiasz? – spytał, biorąc do ręki menu, w sumie nie potrzebnie. Chciał karmelowe latte i nic nie zmieniłoby jego wyboru.

– Chyba wezmę latte... Waniliowe – stwierdziła.

– Świetnie, to ja zamówię – powiedział, po czym wstał i stanął w kolejce. Może i miał zamiar być wredny dla całego świata, tak jak świat był wredny dla niego, jednak maniery dżentelmena wygrały tę walkę.

Kiedy wrócił do stolika z napojami, Laura pisała coś właśnie na telefonie. Postawił jej kubek na stoliku, a ona na chwilę podniosła wzrok. Później ponownie zagłębiła się w sieci. Podobał mu się taki, obrót wydarzeń, nikt nie mieszał się w jego życie, nikt nie przeszkadzał. No, może tylko te zaciekawione spojrzenia przypadkowych ludzi, którzy go kojarzyli i wiedzieli, z czego słynie były niezbyt fajne. On jednak, jak zwykle, nie zwracał na nie uwagi i spokojnie pił swoje latte.

– Czym się interesujesz? – spytała nagle, a chłopak się zakrztusił.

– Tak właściwie to po co ci to wiedzieć...?

– W ten sposób ludzie się poznają. I nie mów, że nie chcesz się poznawać, bo szczerze mam to gdzieś – mówiła stanowczo, całkowicie zaskakując blondyna. Jeszcze nikt się z nim o to nie spierał. Nigdy. – Możesz zmienić wyraz twarzy? Ten jest trochę irytujący.

Darkness Becomes Me - Raura [PL]Where stories live. Discover now