Ross odsypiał właśnie swoją nieobecność do godziny 01:07 nad ranem. Wieczorem odprowadził Laurę, porozmawiał jeszcze chwilę z rodzeństwem, po czym grzecznie się pożegnał i poszedł w swoją stronę.
Mimo wszystko nie spał długo - obudził go ustawiony przez szatynkę budzik. Stwierdziła, że on zapomni go ustawić, przez co zaśpi na ich wspólny wypad. Stęknął i odwrócił się na drugi bok. Hałas robił się jednak coraz głośniejszy, co bardzo go irytowało, więc wkurzony go wyłączył i raz jeszcze położył. Leżał spokojnie jakieś dwie minuty, ponieważ rozdzwonił się telefon. Niechętnie odebrał.
– Halo – warknął, ponieważ doskonale wiedział, kto dzwoni.
– No cześć! – przywitała się Laura. – Podoba mi się twoje jakże optymistyczne nastawienie! Mam nadzieję, iż zdajesz sobie sprawę, że będziesz się dziś świetnie bawił, spędzisz miło dzień i będziesz na kolanach błagał mnie o więcej takich wypadów.
– Jesteś pewna, że nie pomyliłaś numerów?
– No jaaasne, zapomniałam, że musisz być wredny. Cóż, radzę się szykować, będę za pół godziny. Najpierw idziemy na kawę, więc choćby się paliło nie wstawiaj czajnika!
– Gdyby wybuchł pożar, zacząłbym tańczyć makarenę w płomieniach, a następnie odśpiewał Bogurodzicę.
– Gratuluję, masz wspaniałe plany, szkoda, że nie ma wśród nich ratowania sobie życia!
– Życia czy życi?
– JEDEN KIT.
– No, Harrington.
– Zamknij się.
– Cóż, ja się ratować nie muszę. Jestem pewny, że wpadłabyś na białej jak śnieg lamie i wyprowadziła mnie z płomieni. Jak w Kopciuszku.
– Pomyliłeś bajki.
– Poważnie? Może dlatego, że ich nie znam?
– Zostało ci dwadzieścia osiem minut. Radzę się szykować – przypomniała, po czym się rozłączyła. Prychnął i wstał. Po chwili doszedł do niego sms:
"Ja nie mam lamy!"
Zaśmiał się cicho i zamknął w łazience. Zajął się szczotkowaniem zębów, jednocześnie odczytując sms-y, które wysłali mu jego bracia po kilku(nastu) piwach.
"Jak tam twoje buraki?"
"Masz dla mnie kotka?"
"Gdzie moje żelki? Ukradłeś mi je!"
"Idzie Ross przez most, linę w łapie niesie, wiąże ładny supeł, zawiesi go na drzewie..."
"CIĄG DALSZY NASTĄPI"
I inne. Ubolewał nad talentem Rocky'ego, a raczej jego brakiem, do pisania wierszy. Zacmokał kilka razy zdegustowany i odłożył szczoteczkę. Włożył szlafrok i zszedł na dół. Chwycił jabłko i zabrał się za konsumpcję.
W między czasie dzwonił Rocky proszący o wybaczenie swojej marnej poezji, nie do końca trzeźwy Riker oraz Stormie, zapraszająca go w najbliższym czasie do nich. Powiedział, że rozważy zaproszenie, po czym grzecznie się pożegnał i rozłączył.
Po trzydziestu dwóch minutach i dwunastu sekundach (ustawił stoper) Laura zadzwoniła do jego drzwi. Otworzył je i wpuścił obładowaną szatynkę do środka. Ta porzuciła swoją torbę i zawiesiła ręce na jego szyi. Objął ją zaskoczony.
YOU ARE READING
Darkness Becomes Me - Raura [PL]
Fanfiction[Akcja opowiadania rozgrywa w 2016 roku] Ross Lynch to dwudziestolatek, który odciął się od swojej rodziny. Unika kontaktów ze światem. Jest sam i to mu odpowiada. Do czasu. Jedna osoba jest inna i nie daje się zbyć "ciężkiemu" charakterowi chłopa...