Rozdział 9. (1/2)

593 54 2
                                    

  Słoneczko świeciło jasno za oknem, a Ross nadal spał. Nie wiedział jednak, że wkrótce się obudzi, bynajmniej nie z własnej woli.

– Ross... – zagaił go spokojny głos.

– Nie ma mnie – odpowiedział nie całkiem obudzony, a zaraz po tym coś przygniotło jego brzuch.

– Wstawaj!

– Nie...

– Ross! Wstawaj!

– Nie... – Dziewczyna obróciła go tak, żeby na nią patrzył. Niechętnie otworzył oczy i spojrzał na Laurę, która najwidoczniej bawiła się przednio.

– Teraz wstaniesz i się pozbierasz, za godzinę mamy być przed domem twojej rodziny.

– Liberum veto, ja zostaję – odparował i odwrócił się z powrotem. Nie na długo, po chwili znów patrzył w jej stronę. – Powiedziałem chyba, że...

– Mam to gdzieś! Idziesz, choćbym miała cię tam zaciągnąć – stwierdziła, a on tylko prychnął i znów położył się do snu. Nagle poczuł przeraźliwe zimno, ponieważ szatynka zdjęła z niego koc. Szukał go, na marne jednak.

– Oddaj. Mój. Koc.

– Nie!

– Gdzie on jest...? – mruczał, wciąż szukając go dłonią dookoła.

– Na ziemi. – Chciał go podnieść, ale ona trzasnęła go w dłoń, więc tego nie zrobił. Patrzył na nią poirytowany, kiedy ona wpatrywała się w niego z zachwytem. – Wow.

– Co tym razem? – warknął.

– Klaciszcze.

Poważnie? To jedyne, co masz mi do powiedzenia?

– A czego oczekujesz? – spytała schodząc z niego. Podniósł się i przeciągnął.

– Nie wiem, przeprosin za obudzenie? Może zwrotu koca?

– Nie, bo pójdziesz spać.

– A nie wpadłaś na to, że nie chcę nigdzie iść? – warknął raz jeszcze, a ona prychnęła.

– Spodziewałam się tego. Jednak mam dziwne wrażenie, że jeśli ładnie poproszę, to pójdziesz.

– Na razie nie usłyszałem od ciebie słowa "proszę".

– W takim razie proszę teraz. Mówię ci, będzie super. Zjemy wszyscy śniadanie, a później pójdziemy sobie na plażę. Następnie skoczymy do knajpy na obiad, wrócimy na plażę, posiedzimy do wieczora i wrócimy do ciebie.

– Masz na myśli tu czy tam?

– Zależy od tego, gdzie będziesz chciał iść po całym dniu z twoim rodzeństwem.

– To spisek! Zaplanowałaś wszystko, pewnie jeszcze wmieszałaś moją mamę i Rydel... Jeśli tak, to natychmiast wychodzisz!

– Wyganiasz mnie? – spytała szczerze zdziwiona, a on uśmiechnął się szeroko w odpowiedzi.

– Coś ty – odpowiedział, po czym objął ją ramieniem i przytulił. Zaśmiała się i walnęła go w wolną rękę. – Aua! Za co to? – Złapał się za obolałe miejsce i spojrzał na nią pytająco.

– Nie żartuj tak więcej. Inaczej możesz stracić rękę – postraszyła go, a on wzdrygnął się i odsunął od niej. – Skoro już nas tak na żarty wzięło, to muszę się ciebie spytać, jak nazywa się duża osa.

Darkness Becomes Me - Raura [PL]Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ