Rozdział 1.

1.3K 70 3
                                    

  Nastał nowy dzień. Nasz bohater właśnie się obudził i mrugnął kilka razy, by przepędzić sen na dobre. Podniósł się do pozycji siedzącej i rozejrzał. Sypialnia, w której się znajdował, była wysprzątana i zadbana. Niczego, o co mogliby posądzać go rodzice lub rodzeństwo.

Czemu posądzać? Chłopak, mający lat 19 (prawie 20) postanowił, że nie będzie już z nimi mieszkał. Wyprowadził się do swojego własnego domku. Rodzina pomaga mu w jedyny sposób, na jaki pozwala, czyli dokładając mu do rachunku. Opuścił łóżko i otworzył szafę. Zastał w niej porządek i sterty czarnych, białych i szarych ubrań. Wyciągnął biały t-shirt, szare dżinsy, trochę dziurawe poprzez znoszenie, oraz czarną bluzę. Do kompletu zwykłe, czarne trampki, po czym zamknął się w równie czystej jak reszta domu łazience i wlazł pod prysznic.


Po opuszczeniu łazienki swoje kroki skierował do kuchni. Miał ochotę na kawę, więc nastawił czajnik, wyciągnął kubek i sięgnął po puszkę, w której trzymał rozpuszczalną. Otworzył ją i doznał szoku. Była pusta! Jak to się mogło stać, przecież wieczorem był w sklepie...

Skończyło się na zielonej herbacie i pierwszym zadaniem na dzisiejszy dzień. Kup kawę. Na śniadanie spożył jabłko, bo tyle mu wystarczyło. Usiadł w salonie i rozejrzał się. Cały dom utrzymany był w bieli i czerni. Ewentualnie szarości, tak jak poduszki na jego czarnej kanapie, na której właśnie siedział. Nie miał zamiaru włączać telewizora. Nie miał po co. Stał tam tylko na wypadek nagłych odwiedzin rodziny lub chęci na obejrzenie filmu z internetu. Na stoliku, również czarnym, leżał UWAGA, bo srebrny laptop. Ross stwierdził, że nic się nie stanie, jeśli na chwilę zmieni status na Skype na "dostępny" i sprawdzi, co dzieje się na świecie.

Owszem, dowiedział się, co się dzieje ze światem, jednak przeszkadzały mu w tym próby rozpoczęcia rozmowy, na której najwidoczniej bardzo zależało jego rodzinie. Po chwili zrezygnował i całkowicie wyłączył komputer. Sięgnął po telefon. 09:00. Idealna godzina, żeby przejść się do Starbucksa, napić się czegoś, a później kupić jego wielką miłość.

Pogoda była śliczna, Słońce przygrzewało, chmur prawie nie było. Po wyjściu z domu od razu podwinął rękawy bluzy, po czym wyciągnął klucze z kieszeni i zamknął mieszkanie. Ruszył przed siebie. Ludzie, których mijał, posyłali mu dziwne spojrzenia. Wiedzieli, kim był. On jednak nie zwracał na nich uwagi, jakby był sam na całym świecie. Każdy powiedziałby, że chyba właśnie tak myślał, ale jednak nie o tym teraz mowa.

Szedł przez miasto praktycznie nie kontaktując. Zamyślony na tyle, by nie zauważyć przechodzącej akurat, zagadanej dziewczyny. Pisnęła, kiedy wpadała na blondyna. Ten, w ostatniej chwili, ocalił jej telefon przed uderzeniem w ziemie. Jeszcze kazałaby kupować mu nowy, co wiąże się ze spędzaniem czasu... Podał jej komórkę, a ona spojrzała na niego zaskoczona.

– Przepraszam! – pisnęła, a Ross westchnął. Rozmowa. Hurra.

– Nic się nie stało, to ja na ciebie wpadłem. Teraz przepraszam, trochę mi się śpieszy – warknął i ruszył. Ona, jak na złość, poszła za nim. Starał się nie zwracać na to uwagi. Spokojnie zaszedł spacerkiem do kawiarni, kupił sobie latte i wyszedł. Na zewnątrz czekała ta sama dziewczyna. Dopiero teraz się jej przyjrzał. Szatynka. Blada. Ciemne oczy. Ładna. Tyle mógł o niej powiedzieć.

– Uparłaś się, czy po prostu kręci cię śledzenie zwyczajnych ludzi? – syknął i usiadł na ławce. Wziął łyka i natychmiast się odprężył. Uwielbiał ten napój.

– Nie zdążyłam przeprosić – tłumaczyła się.

– Nieprawda, przepraszałaś. Jeśli tak ci zależy, to wybaczam, możesz wracać do swoich zajęć. Na pewno zalicza się do nich wiele ciekawszych rzeczy od patrzenie na chłopaka pijącego kawę.

Darkness Becomes Me - Raura [PL]Where stories live. Discover now