Rozdział 34.

1.5K 74 8
                                    

MOLLY

Już, kiedy o poranku otworzyłam oczy, miałam wrażenie, że to wcale nie będzie dobry dzień. Nie potrafiłam wytłumaczyć, dlaczego tak się stało. Po prostu, jakby moje ciało podświadomie dawało mi znać, aby przygotować na coś złego.

Starałam się jednak zignorować to na tyle, na ile było to możliwe i miło spędzić następne godziny. Nie chciałam specjalnie jeszcze bardziej nastawiać się, że na pewno wydarzy się coś złego, więc muszę być czujna podczas każdej minuty.

Tak naprawdę, gdyby miało wydarzyć się coś niedobrego, to prędzej, czy później na pewno się stanie, nieważne jak bardzo chciałabym tego uniknąć.

Dlatego śniadanie starałam się zjeść w dobrym humorze, choć mój ściśnięty od stresu brzuch nie za bardzo mi na to pozwalał.

Jadąc do szkoły, powtarzałam w myślach niczym modlitwę słowa, że niezależnie od czego ten mój chory stres się wziął, to żeby jego powód nie objawił się właśnie dzisiaj. Marzyłam o chociaż jednym pełnym tygodniu prawdziwego spokoju, podczas którego nie musiałabym przejmować się jakimiś rzeczami, na które, co najlepsze, w większości nawet nie miałam wpływu. Czy to jakieś nienormalne pomysły Charlotte i jej dziwne manipulacje, które na mnie stosowała, czy mój niegdyś najlepszy przyjaciel grożący mi udostępnieniem dowodów, na których oferowałam młodszym uczniom narkotyki, ludzie myślący, że naprawdę potrafię pobić kogoś do rozlewu krwi i rzucający mi spojrzenia na korytarzu, jakbym chodziła z kartką na plecach z wielkim, czerwonym napisem MORDERCZYNI, gdzie ja sama nawet nie miałam odwagi, aby kogoś poważniej skrzywdzić, a na deser jeszcze choroba Charliego, która z każdym dniem, każdą godziną i minutą pokazywała mi, jak moja najważniejsza osoba znika w oczach.

Gdyby tylko istniała rzecz, która pozwoliłaby jakkolwiek zatrzymać wszystkie te okropne rzeczy dziejące się w moim życiu, przysięgam, przebiegłabym najszybszy sprint w swoim życiu, aby stanąć jako pierwsza w kolejce i ją zdobyć.

Już na samym początku mojego szkolnego dnia zobaczyłam się z Charliem, Kaydenem i Levim, bo tak się złożyło, że mieliśmy razem zajęcia. W ogóle mi to nie przeszkadzało. Dzięki ich towarzystwo w szkole nigdy nie było nudno, a gdy działo się coś, co niszczyło mi humor, zazwyczaj szybko mi go poprawiali.

Ale nie tylko to sprawiało, że ucieszyłam się widokiem ich twarzy, wchodząc do sali. Z największą ulgą zdecydowanie odebrałam to, że zauważyłam całą ich trójkę. Siedzieli razem i nic im nie było. Rozmawiali, śmiali się, było dobrze.

Rano przeszła mi przez głowę myśl, że coś złego mogło im się stać. Chyba nikogo nie zdziwi to, że przed oczami miałam już same czarne wizje z Charliem. Byłam przerażona, że wszystkie moje związane z nim koszmary w końcu staną się prawdą. I choć sama nie dopuszczałam tego do siebie, a każdy z nas chciał opóźnić czas pożegnania się z chłopakiem jak najbardziej, to moje ciało objęła panika. Nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić życia, gdy braknie go u mojego boku. Nie wiedziałam, jak będzie wyglądał świat, kiedy jego już tutaj nie będzie i bardzo nie chciałabym tego poznać. Ale na całe szczęście z pozostałą dwójką również wszystko było w porządku. Bałam się, że mogli mieć wypadek podczas drogi do szkoły, spaść ze schodów, naprawdę cokolwiek.

Zdecydowanie nie potrafiłam radzić sobie ze stresem. Udowodniłam to sobie i wszystkim zebranym wokół, kiedy zaraz po wejściu do sali, pierwszym, co zrobiłam, to otoczenie ramionami Charliego i wtulenie się w jego ciało tak mocno, jak była jeszcze nigdy dotąd. Zrobiłam to bez większego namysłu, nie zwracając uwagi na nikogo w sali. Potrzebowałam po prostu upewnienia, że to naprawdę on siedzi w tej szkolnej ławce, ciągle oddycha i nic mu się nie stało.

Make You ForgetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz