Rozdział 33.

2K 98 3
                                    

MOLLY

Wychodząc późną nocą z domu, nie pomyślałabym, że jeszcze tego samego dnia zobaczę wschód słońca z tak lubianego przeze mnie miejsca.

Nasze wzgórze, na którym spędziliśmy wiele chwil, gdy byliśmy młodsi. Złe, jak i te dobre momenty przedzierały się przez moją pamięć, gdy wspominaliśmy dawne czasy. Delikatny uśmiech nie schodził mi z twarzy. Tak miło było znowu wrócić do tamtych momentów, kiedy wszystko było jeszcze takie niewinne. Dziecięce lata mimo chwil mojej rozpaczy, były naprawdę cudowne. To właśnie podczas nich udało mi się stworzyć wiele pięknych wspomnień, do których kochałam wracać w najróżniejszych momentach życia.

Od zerwania naszej przyjaźni z Charliem nie mogłam przemóc się, aby tutaj wrócić. Wzgórze było dla mnie wyjątkowe, ale tylko, kiedy spędzaliśmy na nim czas we dwoje, a nie osobno. A skoro nie mogłam wrócić na nie ze swoim przyjacielem, to w ogóle nie miałam ochoty na nie wracać. Nawet gdybym to zrobiła, to na pewno poczułabym się okropnie, a moja tęsknota urosłaby do jeszcze większej skali. Nie potrzebowałam tego, wystarczała mi ta, która i tak nie dawała mi spokoju.

Mogłam szczerze przyznać, że zdążyłam zatęsknić za tym miejscem. Było takie spokojne i ciche. Bez żadnych dramatów, ludzi chodzących wokół, czy biegających dzieci, które nawet jeśli często były słodkie, to jednocześnie potrafiły podnieść ciśnienie.

Byliśmy tylko my, rozciągający się wschód słońca, falująca pod nami woda i nic więcej. Niebo znowu zabarwiło się ciepłymi odcieniami, a po głębokiej czerni pełnej małych światełek już niewiele zostało. Gdzieniegdzie widniało jeszcze trochę niebieskiego, jednak nasze otoczenie przybrało kolory pomarańczu, czerwieni, a nawet różu. Słońce z każdą chwilą wychodziło zza horyzontu, a woda została pomalowana kolorami nieba.

Było pięknie. Nie chciałam nawet na chwilę odciągać wzroku od tego widoku. Próbowałam nawet jak najdłużej utrzymać swoje oczy otwarte, by nie przegapić zbyt długiej chwili.

Sądziłam, że będzie mi trudno nie odczuwać senności po praktycznie całej nieprzespanej nocy, jednak miałam wrażenie, że to uczucie minęło, kiedy rozpoczęliśmy drogę. Towarzystwo Charliego oraz jego zagadywanie, zaskakiwanie mnie rzeczami, o których już sama nie pamiętałam, wzbierało we mnie tyle emocji, że o senności nie było już mowy.

Ale nie czułam się z tym źle. Mogłabym nawet powiedzieć, że to kolejny raz, kiedy czułam prawdziwe szczęście.

Nie potrafiłam zdjąć uśmiechu z twarzy. Kąciki moich ust mimowolnie rwały się do góry, a ja nie potrafiłam nad tym zapanować. Nie byłam jednak sama, ponieważ Charlie również wyglądał na zadowolonego. Może jego aż tak nie interesował wschód słońca, jednak ja już wiedziałam, że zostanie on jednym z moich ulubionych widoków.

Ale mimo szumu fal i zapierającego dech w piersi widoku nic nie mogłam poradzić na to, że w pewnym momencie mój wzrok na chyba zbyt długą chwilę utknął na chłopaku siedzącym obok mnie.

Odchylał ciało lekko do tyłu, opierając ciężar na dłoniach, a głowę odchylał w stronę słońca. Złote promienie oświetlały jego twarz ciepłym światłem. Oczy miał lekko przymknięte.

Wyglądał tak bardzo beztrosko. Jakby na tę krótką chwilę zapomniał o otaczającym go świecie, wszystkich mnożących się problemach i licznych zmartwieniach nawiedzających jego głowę.

Cieszyłam się, że mógł cieszyć się taką chwilą, nawet jeśli tylko przez krótki moment. Zasługiwał na to, jak nikt inny.

– Patrzysz się – powiedział cicho. – Czuję na sobie twój wzrok.

Make You ForgetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz