Rozdział 4.

4.5K 143 12
                                    

MOLLY

Przydzielenie mnie do wspólnego projektu z Charliem było ostatnią rzeczą, której bym chciała.

Po wypłynięciu mojego imienia i nazwiska z ust blondyna czułam na sobie jego wzrok. Wiedziałam, że na mnie patrzył, a na jego twarzy zapewne pojawił się ten sarkastyczny uśmieszek.

Odwróciłam głowę w stronę okna, skupiając swój wzrok na wszystkim, byle nie na nim. Nagle boisko szkolne stało się o wiele ciekawsze niż zazwyczaj, a drzewa ruszały się bardziej pod wpływem wiatru niż w inne dni.

Odliczałam w głowie minuty do końca zajęć. Jedyne, na co miałam ochotę, to uciec od ciągle padającego na mnie spojrzeniu dawnego przyjaciela, ale również tych wszystkich ludzi, którzy po usłyszeniu kogo wylosował, parsknęli głośnym śmiechem, zaczęli nagle między sobą coś szeptać, albo co najgorsze specjalnie odwracać się w moim kierunku i z rozbawieniem bijącym im z oczu życzyć mi powodzenia, jakby miało mi to w czymś pomóc.

Nie pomagało.

Upragnione sekundy upłynęły, a ja mogłam w końcu od tego wszystkiego uciec. Mimo że od tego małego wydarzenia ze mną w roli głównej minęły już dwa lata, to wiele osób dalej to pamiętało, a mi nie dawały o tym zapomnieć.

Trudne do zniesienia robiło się to za każdym razem, gdy marzyłam, aby w mojej głowie nastał upragniony spokój, a nie pojawiał się w niej obraz Charliego, jakby zapętlał się w każdym momencie, gdy załamywałam się bardziej. Jakby był dla mnie jakimś przypomnieniem. Czymś, czego nie mogłam się pozbyć za żadne skarby.

O dziwo, następne dni wydawały się dosyć spokojne. Miałam wrażenie, jakby Charlie i jego mała ekipa przynajmniej na jakiś czas starała mi się odpuścić, co było dla mnie dosyć niespodziewane. Przygotowywałam się do tego, że będę musiała ich znosić do końca klasy, a jednak cisza z ich strony nastąpiła szybciej, niżbym się tego spodziewała.

Jak się później okazało, była to cisza przed burzą.

Siedziałam w szkolnej bibliotece, powoli zaczynając zastanawiać się, w jaki sposób chciałabym przeprowadzić swój projekt. Swój, bowiem w najbliższych dniach zamierzałam wybrać się do pana Harrisona i wybłagać go jakoś, aby pozwolił mi go wykonać w pojedynkę. Ale najpierw chciałam mieć wszystko wstępnie przygotowane, aby móc mu pokazać, że naprawdę sobie z nim poradzę. Chciałam pokazać się w jak najlepszym świetle, dlatego siedziałam już nad tym przez ostatnie trzy dni.

Miałam wrażenie, że pani bibliotekarka nie jeden raz miała ochotę wywalić mnie za drzwi, bo siedziałam w pomieszczeniu praktycznie do samego zamknięcia, ale nie mogłam nic poradzić na to, że tam najwygodniej i najefektywniej mi się pracowało. Otaczała mnie cisza i spokój, bez niepotrzebnych wrzasków, a do tego miałam wokół siebie wiele książek niemal przepełnionych wiedzą, która mogła przydać mi się w każdym momencie.

Oczywiście, tego jednego dnia, gdy czytałam książkę o kulturze hiszpańskiej i zapisywałam na laptopie najważniejsze informacje, usiadła przede mną pewna osoba.

Na początku nie zwracałam nawet na nią uwagi. Przecież biblioteka była dostępna dla każdego ucznia i chociaż mógł wybrać jakiekolwiek inne wolne miejsce, nie zamierzałam robić mu z tego powodu problemów.

Zaczytywałam się w kolejnych czarnych literach, mając w uchu jedną słuchawkę, w której leciała przyjemna muzyka, gdy dotarło do mnie ledwo słyszalne chrząknięcie. Nic sobie z tego nie zrobiłam. Nie spoglądałam nawet na tę osobę, kompletnie niezainteresowana tym, kto postanowił się do mnie dosiąść. Może ta osoba miała jakieś problemy z gardłem?

Make You ForgetWhere stories live. Discover now