Rozdział 20.

3.6K 181 4
                                    

MOLLY

Jeszcze kilka dni temu, słysząc takie słowa, na moje usta na pewno nie wstąpiłby grymas niezadowolenia. A teraz stałam przed Charlotte, próbując ukryć niechęć, jaką do niej czułam.

Zastanawiałam się, czy gdyby dziewczyna wiedziała, że zdążyłam poznać o niej prawdę, to czy w dalszym ciągu podjęłaby decyzję o przyjściu i wmówieniu mi czegoś nowego o Charliem.

Przestawałam wierzyć w jej słowa. Tak naprawdę, gdy ostatnimi czasy zaczęłam zagłębiać się w naszą relację i analizować rzeczy, które mi mówiła, zaczęłam dostrzegać, że ciągle żyłam pod kloszem jej kłamstw. Otaczała mnie nimi z każdej strony, zakrywając oczy, bym nie mogła przekonać się, że jej słowa były nic niewarte.

Próbując zakryć niezadowolenie na swojej twarzy, zdecydowałam się na delikatny uśmiech, by nie mogła poznać po mnie, że coś nie gra. Chciałam jak najszybciej, jak to tylko możliwe zakończyć tę rozmowę i udać się w jakieś cichsze miejsce, bez zbędnych konfrontacji z kimkolwiek. Czułam, że przez to wszystko, co się ostatnio wokół mnie działo potrzebowałam chwili oddechu. Przerwy od ludzi, którymi na co dzień się otaczałam, żeby nie pogubić się w ich słowach.

– Rozmawiałam z dziewczyną, która wczoraj wieczorem spotkała się z Charliem – zaczęła, a w jej oczy wręcz błyszczały od ekscytacji gromadzonej w ciele. – Spotkała się z nim wczoraj wieczorem. Rozmawiali chwilę, wszystko fajnie, miło, a potem zaczęła się źle czuć. Okazało się, że Charlie dorzucił jej coś do soku, dasz wiarę?

Zamrugałam szybko, próbując przyswoić jej słowa. Na pewno nie spodziewałam się, że już z samego rana zwali mi taką bombę na głowę, a jednak się to wydarzyło.

Jednak od razu wyczułam kłamstwo, a kiedy przez chwilę zastanowiłam się, czy faktycznie coś takiego mogłoby się wydarzyć, doszło do mnie, że była to jedna wielka ściema. W ten koszmarny wieczór, w który, według Charlotte, Charlie dosypał coś do picia nieznanej mi dziewczynie, przecież cały spędził ze mną. Dokładnie wtedy, gdy wypłakiwałam sobie oczy, po tym, jak opowiedział i pokazał mi prawdę, o sytuacji sprzed dwóch lat. Nie mógł przecież być w dwóch miejscach naraz, nie mógł próbować otruć jakąś dziewczynę i jednocześnie trzymać mnie za rękę, pocieszając.

– Mówię ci, teraz nie ma z nami szans! Pogadam z nią jeszcze i może uda nam się dostać jakieś dowody, a wtedy...

– Charlotte – przerwałam niepewnie.

– ... na pewno już więcej się do ciebie nie zbliży ani...

– Charlotte – powtórzyłam, z większym naciskiem na jej imię. Nie przyniosło to jednak żadnego skutku, dziewczyna ciągle mówiła, nie dając mi przerwać jej monologi.

– ... nie będziesz musiała się z nim więcej spotykać. Nigdy więcej! Czy to nie brzmi wspaniale?

Nie, nic z jej ust nie wydawało się już brzmieć wspaniale.

Oskarżenia wycelowane w Charliego brzmiały strasznie. Robiły z niego potwora, zapewne tak, jak moja przy... była już przyjaciółka sobie to zaplanowała. Nie mogłam już więcej nazywać jej swoją przyjaciółką i właśnie to we mnie uderzyło. Bo przez ostatnie lata, to ona nosiła ten tytuł, a teraz nie wyobrażałam sobie tak jej nazwać. Dla kogoś to mogło wydawać się błahe, ale nie byłam więcej w stanie opisać jej tym słowem.

Niemiłosiernie mnie to bolało. Bolał mnie widok tego, że tak naprawdę co jakiś czas, osoby, które uważałam za jedne z najważniejszych w swoim życiu, raniły mnie, a ja nie potrafiłam więcej spojrzeć na nich tymi samymi oczami. Mijaliśmy się codziennie na korytarzu, znałam ich kolor oczu, ulubiony kolor, potrawę, co lubili robić w wolnym czasie, ale z każdą chwilą zaczynałam się zastanawiać, czy ludzie wokół mnie ciągle zasłaniali się maskami? Przestawałam czuć, że nasze relacje były prawdziwe, bo skoro tak okrutne kłamstwa z taką łatwością potrafiły wypływać spomiędzy ich ust, to jak dużo było tych, których nie dostrzegłam?

Make You ForgetWhere stories live. Discover now