Rozdział 22.

3K 142 7
                                    

MOLLY

Z samego rana obudziło mnie lekkie szturchanie w ramię.

– Molly.

Kolejne szturchnięcie.

– Molly, wstawaj.

Nie miałam pojęcia, co się działo. Na początku pomyślałam, że może zaspałam do szkoły. Podniosłam delikatnie głowę, odklejając ją od ciepłej i wygodnej poduszki, a kiedy otworzyłam sklejone od resztek snu oczy, rozmazanym wzrokiem zobaczyłam Charliego.

– Charlie? – zapytałam zdziwiona. – Co ty robisz? Zaspałam do szkoły?

Przetarłam dłonią oczy, próbując przywrócić wzrok do normalności. Towarzyszył mi przy tym cichy chichot chłopaka.

– Nie, nigdzie nie zaspałaś, Molly. Jest sobota.

Zmarszczyłam brwi. Nie rozumiałam, dlaczego budził mnie Charlie, skoro był weekend. Przeniosłam wzrok na stojący niedaleko zegar. Wskazywał godzinę 7:26.

– Charlie, oszalałeś? Skąd ty się tu wziąłeś o tak wczesnej godzinie?

– Musisz wstać, Rudzielcu. Zabieram cię na wycieczkę.

– A ta wycieczka nie może zaczekać, dopóki się wyśpię? – wymamrotałam w poduszkę, znowu kładąc na niej głowę i przyciągając bliżej siebie kołdrę.

Charlie westchnął. W pomieszczeniu na chwilę zapadła cisza.

– Nie no jasne, nie ma problemu. Śpij sobie spokojnie.

Uśmiechnęłam się pod nosem.

– Dzięki Bogu.

Nie myśląc już dłużej, z lekkim uśmiechem na ustach zapadłam w słodki sen. Nie zastanawiałam się nad tym, jaką wycieczkę zaplanował Charlie, bo stwierdziłam, że skoro on sam stwierdził, że mogę jeszcze pospać, to przyjdzie na to jeszcze czas,

I śniłam sobie w najlepsze kompletnie nieświadoma, że chłopak zrobił sobie tylko ze mnie żarty, a na dole, w towarzystwie mojego taty, napełniał szlankę wodą, która zaledwie kilka minut później wylądowała na mnie, mocząc wszystko wokół.

Spojrzałam wrogo na tatę, który stał w progu i śmiał się pod nosem.

Zmrużyłam złowrogo oczy.

Zdrajca.

Niedługo później siedziałam już na miejscu pasażera w samochodzie Charliego. Byłam trochę zła za pobudkę, jaką mi zafundował. Potrafiłam być bardzo ugodowym człowiekiem, więc, zamiast wylewać na mnie wodę, którą jeszcze później musiałam sprzątać, mógł po prostu ze mną porozmawiać i zmusić mnie, żebym wstała w jakiś mniej szkodliwy sposób. Dlatego właśnie przez jakieś dziesięć minut po wstaniu udawałam obrażoną, kiedy on śmiał się ze mnie za każdym razem, gdy tylko kierowałam na niego wściekłe spojrzenie. Później mi przeszło.

Ale jak tylko zobaczyłam, że podjeżdżamy pod Universal Studio, to moja wcześniejsza złość już w ogóle wyparowała.

Rozchyliłam lekko usta. Pojawienie się w takim miejscu, to ostatnia rzecz, której się spodziewałam.

– Nie zrobiłeś tego – powiedziałam, ciągle nie wierząc. – To nie dzieje się naprawdę.

Uśmiechnął się dumnie i wzruszył ramionami.

– Przecież zawsze chciałaś tu przyjechać.

W tej samej chwili poczułam się jak małe dziecko. Pamiętałam, jak jeszcze w dzieciństwie przyjście tutaj było moim największym marzeniem. I choć całe życie mieszkałam w Orlando, przez co miałam całkiem blisko, to nigdy nie zdarzyła się odpowiednia okazja, aby tutaj zawitać. Przez natłok codziennych obowiązków i różnych ciężkich wydarzeń w moim życiu, spełnienie marzenia musiało zejść na dalszy plan.

Make You ForgetWhere stories live. Discover now