32

542 70 33
                                    

Cassie

К сожалению, это изображение не соответствует нашим правилам. Чтобы продолжить публикацию, пожалуйста, удалите изображение или загрузите другое.

Cassie

Nogi mam jak z waty, ale z każdym krokiem jest coraz lepiej. Weszłam do szpitala i nie porzygałam się. W windzie Blake zaczął mnie całować, bo stwierdził, że powinniśmy zacząć też zaznaczać swoimi śladami inne miejsca w Haven Cove, nie tylko mój dom i okolice, a do tego nadamy moim wspomnieniom ze szpitalem inne znaczenie. I faktycznie prawie zapomniałam, gdzie jestem, gdy zamruczał mi do ucha:

– Kochałaś się kiedyś w jakimś miejscu publicznym?

– Nie. A ty?

Posłał mi uśmieszek, który sprawił, że zrobiłam się zazdrosna o anonimową kobietę, z którą kochał się gdzieś, kiedyś w jakimś miejscu publicznym.

I nie byłam to ja. 

Czy zazdrość ma prawo istnieć w umowie z datą ważności?

W każdym razie, właśnie stoję przed drzwiami do sali Sam. Blake jest tak blisko, że skupiam się na jego zapachu i mój umysł wyodrębnia go spośród tych szpitalnych.

Spoglądam na niego. Kiwa jedynie głową i naciska klamkę. Wpycha mnie lekko do środka. Gdy widzę dziewczynę, leżącą na łóżku, biorę głębszy wdech, starając się opanować emocje i nie patrzeć na te wszystkie popodpinane do niej kabelki.

Podchodzę wolnym krokiem i siadam na krześle. Sam wygląda, jakby spała. Jest taka drobna...

– Przyszłaś – mówi cicho i otwiera oczy. – Czekałam.

– Przepraszam. Chciałam wcześniej, ale...

– Musisz mi powiedzieć.

Zaskoczona, mrugam powiekami.

– Co powiedzieć, Sam?

Chudziutką jak patyczek dłonią,  zdejmuje maskę tlenową. Oddech ma ciężki, świszczący, a maszyna monitorująca prace serca, zaczyna szybciej pikać. Zanim zdążę się wystraszyć, Sam pyta:

– Jaki on jest w łóżku?

Otwieram szeroko oczy. Uśmiecha się i mruga do mnie okiem. Jestem tak bardzo zaskoczona, że nie mogę wydobyć z siebie ani jednego słowa.

– Rumienisz się, ale powiedz. Pewnie zwierz, co?

Parskam zawstydzona, nie wiedząc, gdzie podziać oczy.

– Sam...

– Powiedz, to ostatnia prośba umierającej – nalega, udając oburzoną. – Nie możesz zatrzymać tego dla siebie, biorąc pod uwagę, że jesteś winna tego, że się nie dowiedziałam osobiście – mówi cicho, słabo, ale słysze wyraźną żartobliwą nutkę i już wiem, dlaczego dogadała się z Blake'iem. Ten sarkazm...

– W zasadzie to ani razu nie wylądowaliśmy w łóżku – mówię, przełamując swoją niechęć do zwierzania się z osobistych spraw. – W wielu miejscach, ale akurat nie tam.

Melodia naszych sercМесто, где живут истории. Откройте их для себя