6.

676 72 17
                                    

Jest kilka rzeczy w życiu, których na prawdę nie lubię

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jest kilka rzeczy w życiu, których na prawdę nie lubię.

I jedną z nich są poranne wizyty. Szczególnie w wakacje.

Ledwo widząc na oczy, stoję na przeciwko Amandy, która patrzy na mnie z rozbrajającym uśmiechem. Pot spływa po jej umięśniony ciele, a tym razem twarzy nie zdobi nadmierny makijaż i muszę przyznać, że bez tony tapety, wygląda o niebo lepiej - na pewno lepiej niż ja. Musnęła rzęsy tuszem i jedynie usta pomalowała czerwonym błyszczykiem. Włosy związała w koczek, a na ramieniu spoczywa urządzenie do pomiaru pulsu. Wszystko wskazuję na to, że biegała. W ręce trzyma butelkę z wodą i opiera się o framugę drzwi.

– Chciałam cię przeprosić za moje wczorajsze zachowanie – mówi, a ton jej głosu sugeruję, że na prawdę tak jest. –  Mogłam nie wywrzeć na tobie zbyt dobrego wrażenia. Biegałam i pomyślałam, że wpadnę. To moja ulubiona trasa. Zawsze tutaj zawracam.

– W porządku – odpowiadam niemrawo i ścieram z oczy resztki snu.

– Mogę wejść?

Nieee, proszę. Idź stąd. Chcę spać. Jest ósma!

– Jasne. – Przesuwam się, żeby zrobić jej miejsce. Amanda robi krok do przodu i rozgląda się po pomieszczeniu. Na jej twarzy widnieje lekki, nostalgiczny uśmiech. Pytam czy chcę kawę, a twierdząca odpowiedź, kieruję moje kroki do kuchni.

– Dawno mnie tu nie było – informuję i siada przy stole. Smukłą dłonią z pomalowanymi na czerwono paznokciami, gładzi blat. Widząc, że przyglądam się jej, uśmiecha się trochę szerzej.

– Z tym domem wiąże się mnóstwo wspomnień. I nie mówię tylko o tym czasie, gdy tu mieszkaliście – puszcza do mnie oczko.

– Chcę wiedzieć? –  pytam i odwracam się do czajnika.

– Nie – śmieje się. –  Ostatni raz tu byłam jakieś osiem lat temu.

– Osiem? – zerkam na nią przez ramię.  Kiwa głową, rozglądając się wokół.

–  Jak ci się tu mieszka? Nie boisz się?

– Dlaczego mam się bać? –Zalewam kawę wodą i stawiam na stole mleko i cukier.

–  Jesteś sama... Ten dom jest jak samotna wyspa. Ostatni mieszkaniec popełnił tu samobójstwo. W ogóle zawsze dziwni ludzie się tu zjeżdżali. – Dolewa mleka do kawy. – Ten ostatni był pisarzem. Słyszałam, że popełnił samobójstwo, ale pamiętasz jak byłyśmy dziećmi i chodziły plotki, że ten dom jest nawiedzony przez Waltera? Po waszym wyjeździe miasteczko obiegła wieść, że wynieśliście się, bo twój dziadek straszył. Były nawet próby odwagi.

–  Rany – mruczę, mieszając kawę łyżeczką. Jestem w stanie sobie to wyobrazić. Wystarczy spojrzeć na obraz Waltera, jego ponurą twarz i lodowate spojrzenie, a już można się przestraszyć.

Melodia naszych sercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz