19.

530 73 18
                                    

Otwieram gwałtownie oczy i podnoszę się do siadu. Za oknem wciąż jest ciemno. Przenika mnie chłód, sprawiając, że zaczynam drżeć z zimna. Wzięłam tylko połowę tabletki nasennej, licząc, że tyle wystarczy, abym przespała noc. Widocznie to za mało. Boję się jednak, że jak ponownie poznam smak snu wywołanego chemią, zapragnę przespać resztę życia.

Wzdycham i przebieram się, po czym wychodzę z domu.

Powinnam dotrzeć na klif, zanim rozpocznie się wschód słońca. Oświetlam drogę latarką z telefonu. Wygląda na to, że poranne witanie dnia staje się już moim rytuałem.
Może nie będę wracała do Nowego Jorku? Szczerze nienawidzę tego miasta, choć ma swoje uroki, z których korzystałam, aby dotrzymać kroku Jasonowi. Po kilku miesiącach związku wyszły na jaw diametralne różnice pomiędzy nami, ale wydawało mi się, że jesteśmy parą, która się uzupełnia. A jeśli tylko tak mi się wydawało? Jeśli to ja znalazłam swoją przystań przy nim, a on miał braki, o których mi nie mówił? Zawsze był pełen energii, której mi czasem brakowało. Nie pozwalał mi stać w miejscu, a po śmierci mamy właśnie to robiłam. Skupiłam się całą sobą, aby otrzymać pełne stypendium, znaleźć pracę i być całkowicie niezależną od cioci i nic nie potrzebować od ojca. Jednak nie zdawałam sobie sprawy, że ambicje odebrały mi radość z grania, a muzyka stała się celem do osiągnięcia. Im lepsza byłam, tym więcej ode mnie wymagano. Otrzymując pełne stypendium, władze uczelni jasno dały mi do zrozumienia, że liczą iż utrzymam poziomu, który sobą reprezentowałam. Jeśli myślałam, że w liceum wymagano ode mnie dużo, o tyle na studiach było to ponad moje możliwości. Jason swoją obecnością dawał mi wytchnienie. Tchnął we mnie ponownie marzenia, które po śmierci mamy pochowałam głęboko w sercu. A co ja dałam jemu?

Szansę na wybicie się. Dzięki tobie jest już znany, więc sobie poradzi, a ty myślałaś, że to miłość - prycha złośliwy głosik w mojej głowie, który tak bardzo starałam się uciszać, gdy zdrada Jasona wyszła na jaw. Wolałam w ogóle nad tym wszystkim nie myśleć i udawać, że idę dalej pewnym krokiem, wiedząc czego chcę, niż przyjąć do wiadomości, że może właśnie tak było. Bo co, oprócz mojego talentu, mogłoby być we mnie pociągające? Poza muzyką nie ma we mnie nic godnego uwagi.

Kiedy docieram na miejsce, jestem zdołowana prawdą, z którą w końcu muszę się pogodzić, a gdy widzę, że moje ulubione miejsce jest już zajęte, wzdycham jedynie.

Po chwili zastanowienia podchodzę i siadam obok Blake'a. Obrzuca mnie obojętnym spojrzeniem, jakbym była muchą, która usiadła mu na ramieniu i odwraca wzrok z powrotem na ocean. Nic nie mówi, więc chyba moja obecność mu nie przeszkadza. Ewentualnie jest obojętna.
Bez słowa podaje mi paczkę fajek i zapalniczkę.

- Ruskie?

- Nie - burczy, co nie zachęca do rozmowy.

Mnie to nie zraża. Rozumiem, co znaczy być nieskorym do otwierania ust, jeśli nie widzi się takiej potrzeby, więc siedzimy w milczeniu, obserwując jak świat budzi się do życia.

Gdy przeprowadziliśmy się do Nowego Jorku, obie z mamą bardzo tęskniłyśmy za wschodami słońca. Mówiła, że jak byłam niemowlęciem bardzo mało spałam, więc sporą część nocy spędzałyśmy, słuchając muzyki klasycznej, a w lecie witałyśmy wschody. Powtarzała, że to jak spektakl natury.

I miała rację, bo właśnie na moich oczach niebo przeżywa stopniową transformację od głębokiego niebieskiego do odcieni pomarańczy, różu i fioletu. Słońce powoli wynurza się zza horyzontu, rzucając złote promienie na powierzchnię fal. Ocean migocze delikatnym światłem, tworząc magiczną scenerię. W Nowym Jorku nawet nie widać nocą gwiazd. Niebo jest zbyt jasne. To był mój pierwszy zawód, jaki przeżyłam, gdy się przeprowadziliśmy.

Melodia naszych sercDonde viven las historias. Descúbrelo ahora