14.

624 73 40
                                    

Patrz w przód, Cassie. Za tobą już nie ma nic, czego mogłabyś się trzymać. Jeśli teraz nie zrobisz tego symbolicznego kroku, to umrzesz jako stara, zgorzkniała alkoholiczka z nieleczoną depresją, tłumaczę sobie, patrząc krytycznie na moje lustrzane odbicie.

– Ta sukienka jest za krótka –  stwierdzam po dłuższych oględzinach.

Poważnie, nawet z Jasonem nie zakładam tak krótkich kiecek. W zasadzie, to w ogóle ich nie zakładałam, bo nie lubię. Ale Laura uwielbia. Chodzi tylko w sukienkach, zawsze ubierała się kobieco i dbała o swój wygląd. Ja zakładałam sukienki głównie na występy, a wtedy wszyscy robili mi zdjęcia jak małpie w Zoo...

– Za krótka! – prycha Amanda. – Jest trochę za kolano, Cassie. Wyglądasz grzecznie, ale z lekkim pazurem. Przestań wydziwiać. – Klepie mnie w plecy i siada na łóżku.

W lustrze odbija się jej usatysfakcjonowana efektem twarz. Amanda podkreśliła nieco mocniej fale włosów, ale nie przesadziła z makijażem, choć skupiła się na wyraźniejszym podkreśleniu oczu i ust, ale nadal wyglądam naturalnie. Kremowa sukienka z dekoltem w łódkę, krótkim rękawkiem, ściągniętą gumką w pasie i koronkowy, lekko rozkloszowany dół, podkreśla moją figurę, której nie widać w workowatych ubraniach, które noszę, jak to określiła Amanda. Kuzynka zadbała o każdy szczegół i muszę przyznać, że zna się na tym. Cholera, nawet pomalowała mi paznokcie na czerwono. W życiu nie miałam pomalowanych paznokci. Zawsze obcinałam je jak najkrócej, bo dłuższe przeszkadzały w grze. I po raz pierwszy w życiu mam zrobiony pedicure, czy coś w tym rodzaju. Amanda narzekała głośno na stan moich płytek.

No i w tej sukience widać, że mam jednak piersi – o czym oczywiście musiała wspomnieć.

– Wydaję mi się... –  zaczynam ostrożnie – że za bardzo mnie odpicowałaś i Denver może to źle odebrać. To tylko kino.

Mina Amandy trochę mnie przeraża i żałuję, że w ogóle się odzywałam. Wygląda jak spetryfikowana. Nawet jej oczy znieruchomiały. Powieka ani drgnie. Dobra, chyba przegięłam z tą uwagą.

– Cassie, czy ty byłaś kiedyś facetem i przeszłaś zmianę płci? – pyta całkiem poważnie. – Chyba, że jesteś totalnie aseksualna.

–  Co? – śmieję się nerwowo.

– Bo nie rozumiem. Zainteresował się tobą jeden z największych przystojniaków, na widok którego dziewczynom kiedyś miękły kolana i marzyły po nocach, żeby przeżyć z nim pierwszy raz, a ty zachowujesz się... – przerywa i marszczy brwi, a po chwili w jej oczach pojawia się jakiś błysk – jakbyś nie chciała mu się podobać.

– Bo może nie potrzebuję podobać się facetom – warczę.

– Wiesz co? – Podchodzi do mnie energicznie i odwraca w swoją stronę. – Nie to, że nie potrzebujesz, tylko po prostu jesteś tchórzem.

– Cóż za budująca opinia – mruczę.

– Tak! – wykrzykuje tryumfalnie, jakby odkryła jakąś niesamowitą tajemnicę. – Boisz się, że ktoś cię pokocha!

Nie daję po sobie poznać, że jej słowa są jak ściągnięcie ze mnie osłony, zakrywającej najintymniejsze miejsca mojej duszy.

– Mówiłam już, że jeśli ktoś ma mnie pokochać, to nawet w worku na śmieci – odpowiadam rozdrażniona.

– Może i mogłoby tak być, ale pod warunkiem, że nie roztaczałbyś wokół siebie aury : nie podchodź, bo gryzę, bije i patroszę. A Denver się tym nie zniechęcił, ale Matt mówił, że nie miałby odwagi zaprosić cię do kina, bo bałby się, że złamiesz mu rękę, jak będzie chciał cię objąć. – Łapie mnie za ramiona i znowu obraca w swoją stronę i patrzy głęboko w oczy. – Kto cię skrzywdził?

Melodia naszych sercWhere stories live. Discover now