O świcie budzi mnie walenie do drzwi. Otwieram sklejone snem powieki, a dźwięk wierci mi dziurę w głowie. Uderzenia są rytmiczne i wkurzające na tyle, że pomimo tego, iż ledwo widzę na oczy, wstaję i idę opieprzyć intruza za najście.
Otwieram drzwi z rozmachem i staję na przeciwko twarzy ze spojrzeniem gniewnych oczu, które wgniata mnie w podłogę. Opiera się jedną ręką o framugę drzwi, ciskając we mnie piorunami.
– Nie, dziękuje. Nic nie kupuję – mówię zirytowana i chcę zamknąć drzwi, ale blokuje je nogą i jednym pchnięciem ręki, otwiera na oścież, a ja odskakuję w ostatniej chwili, żeby mnie nie uderzyły.
Co za agresywny typ!
Zaciskam zęby z frustraci i kopie go w piszczel, czym jest zaskoczony, ale nie widzę żadnej szczególnej reakcji na ból, a jedynie delikatne skrzywienie. W jego oczach zaszło słońce i są niebezpiecznie ciemne jak noc. Próbuję zamknąć drzwi, ale jedynie wkurzyłam go jeszcze bardziej, bo wpycha mnie do środka i z trzaskiem zamyka drzwi.
– Chciałem być miły – warczy, robiąc kilka kroków w moją stronę, podczas gdy ja się cofam, ledwo utrzymując równowagę – ale tego nie chcesz, więc przestanę próbować.
– Ja nie miałam zamiaru być miła od pierwszej sekundy poznania cię, więc powiem krótko: wypad. – Próbuję sięgnąć do klamki, ale powstrzymuję mnie, łapiąc za rękę. Sapie sfrustrowana i zakładam ręce na piersi. Oddech mi przyspiesza, serce wali jak szalone i wbijam paznokcie w delikatną skórę na dłoniach, aby zachować względny spokój. Nie wiem, z kim mam do czynienia. Ze znudzonym wyrazem twarzy, opiera się o drzwi, patrząc na mnie leniwym wzrokiem, podczas gdy ja mam w głowie sto sposobów na zamordowanie go.
– Zgłoszę to na policję – grożę.
– Proszę bardzo, droga wolna – odpowiada obojętnie.
– Nie wolna, bo blokujesz mi drzwi – cedzę przez zęby.
– Masz jeszcze okna.
Przewracam oczami, starając się nie dyszeć jak rozjuszony byk. Mam kaca, a noc była średnia, bo pijacki sen nigdy nie daję sto procent regeneracji organizmu.
– Czego chcesz? – pytam w końcu. Inaczej się go nie pozbędę.
– Nie można było tak od razu? – kpi. – Masz straszne problemy z samokontrolą.
Wybałuszam oczy na niego, ale nie daję się sprowokować do bezsensownej kłótni. Tylko spokój mnie uratuje, więc zduszam w sobie mordercze zapędy i czekam cierpliwie na to, co ma do powiedzenia.
– Ze względu na to, że Noah ma gigantycznego kaca i nie jestem w stanie zwlec go z łóżka, ty go zastąpisz, bo to twoja wina. Tak więc masz pięć minut na ogarnięcie się i jedziesz do stadniny.
Parskam mało zabawnym śmiechem, patrząc na niego jak na wariata.
– Chyba śnisz – prycham.
– Wątpie, słonko – odpowiada nonszalancko. – Sam tego nie ogarnę, a muszę koniecznie postawić Noah na nogi, bo ma zobowiązania, więc zbieraj ten swój zgrabny tyłek i czekam w samochodzie.
– Wal się, nigdzie nie idę – cedzę i chcę ponownie sięgnąć do klamki, ale zatrzymuje mnie jedną ręką i popycha na ścianę, opierając ręce po bokach mojej głowy. Jestem zaskoczona takim obrotem sytuacji, ale zdeterminowana do walki, jeśli zajdzie taka konieczność. Mogę mu wydrapać oczy w tempie allegro.
– Naprawdę mam ochotę cię udusić, a dawno nikt nie wzbudzał we mnie takich uczuć, ale to żadna przyjemność, patrzeć jak uchodzi życie z kogoś, komu ono nie jest miłe – mówi cicho, wprost do mojego ucha, a włoski na karku stają mi dęba.
CZYTASZ
Melodia naszych serc
RomanceCassie, po zdradzie ukochanego, z którym tworzyła duet, wyjeżdża do rodzinnego miasteczka Haven Cove, aby poskładać swoje serce na nowo. Młoda pianistka, ze świetlaną przyszłością, przechodzi kryzys twórczy i nie ma ochoty na żadne nowe znajomości...