XXXII

799 44 27
                                    

Obudziłam się po ósmej. Od samego rana źle się czułam, ale nie zwracałam na to uwagi.

Śniadanie zjadłam w kuchni, ale odrazu po tym wszystko zwróciłam.
Potem zawołał mnie Vince. Chciał porozmawiać, czego ja kompletnie nie chciałam. Od początku wiedziałam, że to sie skończy, tak jak zwykle.

Usiadłam na fotelu. Wbijałam paznokcie w dłonie.

- Czy mogłabyś wytłumaczyć mi twoje wczorajsze zachowanie?

Westchnęłam.

- Wyszłam z domu, bo nie chciałam z wami rozmawiać. Byliście strasznie przytłaczający, straciliście do mnie całkowicie zaufanie, więc to wyjście i tak nic nie zmieni.

- Zmieni. Pokazujesz, że wciąż nie możemy ci ufać, Hailie.

Powstrzymałam się od prychnięcia.

- Nie chciałam znowu się zabić. Bolała mnie głowa, więc wzięłam dwie tabletki. Potem bolał mnie brzuch i głowa więc wzięłam kolejne dwie bo zapomniałam o poprzednich. Zrobiłam to niechcący.

Vincent nie odezwał się.

- Czyli nawet teraz mi nie wierzysz. - pokręciłam głową. - Po co mam się tu produkować jak i tak w nic mi nie wierzysz? Może odrazu stąd pójdę?

- Nie, Hailie, nie pójdziesz. Dlaczego nam nie odpisywałaś?

- Bo nie chciałam z wami rozmawiać.

- Dlaczego więc odpisałaś dla Adriena?

- Bo on nic nie zrobił i obiecał, że nie powie gdzie jestem?

- To nieodpowiedzialne. Powinien nam powiedzieć, jestem twoim..

- Opiekunem prawnym, tak wiem.

Vince westchnął.

- A więc dobrze. Przez następny miesiąc, nie wychodzisz na żadne spotkania, z kimkolwiek. Masz szlaban. Przy posiłku będziemy cię kontrolować. Za dwa tygodnie jest bankiet, na który pójdziesz razem z nami. Możesz iść.

No chyba żarty.

Nie miałam zamiaru dyskutować z bratem, bo wiedziałam, że to tylko pogorszy moją sytuację.

Wstałam z miejsca i poszłam do pokoju. Zamknęłam drzwi i przy nich usiadłam.

Czułam się okropnie. Fizycznie i psychicznie.
Z szafki nocnej wyciągnęłam żyletkę.

Odkryłam kawałek brzucha i przyłożyłam metal.

Pierwsza,
druga,
trzecia,
czwarta,
piąta,
szósta,
siódma,
ósma.

****

Dwa tygodnie później.

Zeszłam niechętnie na obiad. Przy stole siedział Dylan.

Nałożyłam porcję mięsa z ryżem i usiadłam obok niego.

Gdy chciałam wstać od stołu po zostawieniu jednej trzeciej, brat mnie zatrzymał.

- E, e, e. Masz zjeść wszystko.

Wywróciłam oczami, ale to zrobiłam.
Dopiero wtedy wróciłam do siebie. Wbiegłam do łazienki, odkręciłam wodę w kranie i kucnęłam przy toalecie.

Po doprowadzeniu się do porządku, przebrałam się w sukienkę, w której idę na bal.
Nałożyłam na nią luźną marynarkę, aby nie było widać mojej sylwetki, przy obcisłej górze sukienki oraz świeżych ran na rękach.
Na dole, na szczęście, nie przylegała do ciała.

Rodzina Monet- historia Hailie.Where stories live. Discover now