XXV

710 44 40
                                    

Wyszłam z pod prysznica. Nałożyłam maskę na włosy i poszłam do garderoby wybrać coś na dzisiejszą kolację.
Wybrałam czarną, długą sukienkę. Włosy na początku wysuszyłam, potem pofalowałam i związałam w wysokiego kucyka. Z przodu wystawały mi krótsze pasemka, co moim zdaniem, prezentowało się naprawdę ładnie.

Nałożyłam korektor nie tylko na twarz, ale również rany, aby przypadkiem nie było ich widać. Wiedziałam, że Adrien już wiedział, ale bracia wciąż nie byli niczego świadomi. Tak miało pozostać. Zrobiłam czarną kreskę i pomalowałam dość mocno rzęsy. Standardowo nałożyłam rozświetlacz, brązer i róż.

Zeszłam powoli na dół. Nie miałam ochoty iść na pieprzoną kolację z Adrienem Santanem, Mayą, Flynnem, Montym i braćmi. Najmniej cieszyła mnie obecność cioci, mimo, że naprawdę bardzo ją kochałam, to każdy wiedział, że jest okropną gadułą, a ja nie miałam ochoty na choćby najmniejsze rozmowy.

Drogę przebyliśmy w ciszy. Nikt nie odezwał się chociażby słowem.

Dotarliśmy na miejsce. Wyszłam powoli z auta i skierowałam się za braćmi do lokalu.
Blondyn już siedział przy stoliku.

- Dobry wieczór, Adrienie. - przywitał się Vince.

- Dobry wieczór. Siadajcie.

Zajęliśmy miejsca. Siedziałam obok Willa i Vincenta. Niedługo potem przyszła brakująca trójka. Słychać było ich z daleka.

- Monty, mówiłam abyś przestał go drażnić!

- Ale ja nic nie robię! Prawda Flynn? No właśnie, prawda!

- Przymknij się chociaż na chwilę. - dopiero teraz ich zobaczyliśmy. - Wybaczcie spóźnienie. No wiecie jak jest z dziećmi. - zaśmiała się i podeszła do każdego z nas aby się przywitać.

Gdy wszyscy już usiedli, podeszła obsługa.

Z ogromną niechęcią zamówiłam sałatkę. Wiedziałam, że nic nie zjem. Nie dałabym rady.
Na samą myśl o jedzeniu chciało mi się wymiotować.

Vincent z Adrienem, Willem i Montym rozmawiali o sprawach organizacyjnych, związanych z pracą. Nie słuchałam ich, nie miałam na to ochoty. Od czasu do czasu bawiłam się pluszakiem z chłopcem, ale w końcu zasnął, więc nudziłam się jeszcze bardziej.

Nie miałam siły na jedzenie. Nie chciałam jeść.
Will właśnie to zauważył.
Nachylił się do mnie.

- Zjedz chociaż trochę, malutka.

Posłałam mu niezadowolone spojrzenie.

- Musisz, Hailie. Chociaż trochę.

Czułam na sobie wzrok. Podniosłam lekko głowę. Adrien Santan co chwilę zerkał na mnie. Automatycznie spięłam się i starałam się zjeść. Wzięłam kęsa, może dwa, i miałam wrażenie, że naprawdę zaraz zwymiotuję.
Vincent spojrzał na mnie wzrokiem, który ewidentnie mówił "Już o tym rozmawialiśmy". Mimo wszystko, nie byłam w stanie zjeść więcej.

- Nie dam rady. - szepnęłam do Willa.

- Nic nie zjadłaś. Musisz jeść, Hailie. To strasznie ważne.

- Nie mogę..

- Postaraj się, malutka.

Westchnęłam. Chciał żebym się postarała? Proszę bardzo.

Zjadłam około połowę porcji, po czym oznajmiłam, że idę do toalety. Nikt się tym nie przejął, bo każdy był zajęty jakąś rozmową.

Zamknęłam kabinę na klucz i kucnęłam przy toalecie zwracając cały posiłek.
Czułam się strasznie słaba. Siedziałam tak jeszcze dłuższą chwilę. Wstałam w końcu z podłogi i wyszłam z łazienki.
Gdy tylko otworzyłam drzwi, zauważyłam opartego o ścianę Adriena Santana.
Co do cholery tu robił?

Rodzina Monet- historia Hailie.Where stories live. Discover now