XXVII

667 39 34
                                    

Cały dzień stresowałam się dzisiejszą kolacją. Bracia zostali poinformowani, że kolacja została zorganizowana przez obowiązki z organizacją. Po części się zgadzało..

Wysuszyłam mokre włosy i nałożyłam na nie olejek, aby nie były tak spuszone.

Wybrałam długą, czarną, satynową sukienkę z długim, rozszerzanym rękawem i lekkim rozcięciem do kolana.

Zrobiłam dokładną pielęgnację twarzy i zrobiłam klasyczny makijaż. Chciałam założyć perły, ale ręce trzęsły mi się niezmiernie, co okropnie to uteudniało. Chryste, kiedy ostatnio się tak stresowałam? W przedszkolu na jasełkach?

Założyłam jeszcze kolczyki i wzięłam ze sobą telefon.

Strasznie nie chciałam tego robić. W sensie, chciałam, ale nie tak.. Zbyt mnie to stresowało. Dlaczego bracia musieli być aż tak surowi?

Wzięłam kilka głębokich wdechów i zeszłam na dół. Stół był już nakryty. Bracia zajmowali swoje miejsca. Vince swoim spojrzeniem, przekazał mi, że mam usiąść obok niego. Niechętnie, ale to zrobiłam. Spojrzałam na zegarek.

17.54

Jeszcze tylko 6 minut..

Prędzej zejdę na zawał niż przeżyje tę kolację..

Adrien zjawił się dwie minuty przed czasem. Wyglądał nienagannie. Miał na sobie czarny garnitur i czarną koszulę. Boże, od kiedy był taki przystojny?

Zajął swoje miejsce. Na początku każdy zajął się jedzeniem. Tylko Vince od czasu do czasu zamienił słowo z Adrienem lub Willem.

- Hailie. - głos Vincenta wybudził mnie z zamyślenia. - Zjedz coś.

- Nie jestem głodna. Obiecuje, że zjem potem.

Westchnął, ale skinął głową.

- Myślę, że możesz zacząć. - powiedział po chwili najstarszy brat.

No tak. Nie czekaliśmy aż wszyscy zjedzą bo bracia jedliby to wszystko do jutra..

Przeniosłam wzrok na mężczyznę siedzącego po mojej prawej stronie. Położył rękę na moim udzie i skinął głową.

Zaraz zemdleję jak nic.

Wzięłam głęboki oddech.

- Ogólnie to.. - zaczęłam i poczekałam aż bracia zwrócą na mnie uwagę, zwrócili, ale Shane z Dylanem nadal się obżerali - Jest taka sprawa.. Ważna dosyć..

- Spokojnie, malutka. - Will uspokoił mnie, widząc mój stres - O co chodzi?

Teraz albo nigdy.
Może nigdy?

Wzięłam kolejny głęboki wdech i przymknęłam na sekundę oczy.

- Spotykam się z Adrienem. - wydusiłam jak najszybciej tylko mogłam.

Dylan zaczął krztusić się kawałkiem kurczaka. Ups. Nikt dzisiaj nie miał umierać..

- CO?! CO?! CZEKAJ CO?! - Shane wytrzeszczył oczy.

Taa, to akurat była spodziewana reakcja..

- Powiedz, że żartujesz do cholery? - Dylan w końcu przestał kaszleć.

Tony siedział z uniesionymi brwiami. W oczach Willa widoczne było niezadowolenie i złość, przypuszczam, na Adriena.
Vince jako jedyny siedział i popijał sobie wino, jak gdyby nigdy nic.

- Kurwa każdy, dosłownie każdy. Ale on? - spytał Tony.

Ale super.. To co teraz się robi w takich sytuacjach?

Rodzina Monet- historia Hailie.Kde žijí příběhy. Začni objevovat