XIV

826 42 11
                                    

Pov: Adrien

Stałem obok stołów bankietowych, przyglądałem się siostrze Monetów.

Zaskoczyło mnie to, że stała kompletnie sama. W tym momencie była łatwym celem do dosłownie wszystkiego. Wyglądała na zagubioną.
Zastanawiałem się, dlaczego Vincent pozwolił zostawić ich perełkę samą na ogromnym bankiecie, gdzie conajmniej połowa osób była z organizacji.

Jakiś plan? Wątpie.

Przez jakiś czas szatynka rozmawiała ze swoimi najmłodszymi braćmi, ale po jakimś czasie bliźniacy odeszli.

Zaledwie kilkanaście minut później, dziewczyna jak najszybciej poszła gdzieś w głąb korytarza.
Była strasznie blada.

Powoli ruszyłem za nią.

Weszła do jakiejś sali na uboczu, gdzie, jak mniemam, nikogo nie było.

Uchyliłem bardziej drzwi i wszedłem do pokoju.

Płakała.

Zmarszczyłem lekko brwi i dokładniej się jej przyjrzałem.

Wyglądała jakby nie mogła złapać oddechu. Jakby się dusiła, ale nic nie stało na przeszkodzie aby złapać oddech.

Osunęła się po ścianie i zbliżyła kolana do klatki piersiowej.

- Hailie Monet? - czekałem na odpowiedź.

Podszedłem do dziewczyny, widząc, że wciąż się nie uspokaja.

Ukucnąłem naprzeciwko niej.

Wyciągnąłem rękę aby odgadnąć włosy z jej twarzy, ale powstrzymałem się pamiętając o przeklętych zasadach organizacji.

- Oddychaj. Spokojnie. Musisz nad tym zapanować. - starałem się brzmieć jak najdelikatniej.

- N-nie mogę..

- Możesz. Oddychaj powoli. - byłem spokojny, ale stanowczy.

- Czy mogę cię dotknąć? - zapytałem widząc, że wciąż nie może się uspokoić i oddycha coraz gorzej.

Skinęła odrazu głową.
Już miałem mówić, że musi mi odpowiedzieć, ale zanim zdążyłem, wyprzedziła mnie.

- T-tak.. - wyszeptała starając się złapać odech.

Jedną ręką ogarnąłem włosy z jej twarzy, drugą złapałem jej dłoń i położyłem na miejscu serca. Tak aby mogła wyczuć uderzanie, dzięki czemu mogła wrócić do rzeczywistości.

Poczułem jak spięła się na dotyk.

- Oddychaj razem ze mną. Wdech i wydech. Powoli.

Chwilę to potrwało, ale w końcu z jej oczu przestały ciec łzy, a oddech się unormował.

- Czy wszystko jest już dobrze? - zapytałem normalnym tonem

Skinęła lekko głową.

Zabrałem swoje ręce.

- Poinformować twoich braci? - zapytałem po chwili.

- Nie. Sama to za chwilę zrobię.

- Więc tu zaczekam.

Nieodpowiedzialne byłoby zostawiać nastolatkę samą, podczas tego gdy wyglądała jakby miała zemdleć.

- Zostawili cię tu samą? - zapytałem za jakiś czas.

- Mhm.

- Ktoś ci coś zrobił? - uniosłem brew do góry jednocześnie je marszcząc.

- Nie.

Rodzina Monet- historia Hailie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz